Tydzień pod znakiem umocnienia złotego
Drugi tydzień marca upłynął inwestującym na krajowym rynku walutowym pod znakiem korekty trendu deprecjacyjnego i idącym za tym umocnieniem złotego, pomimo iż jego początek zapowiadał odmienną sytuację.
13.03.2009 16:52
W poniedziałek złoty stracił bowiem względem głównych walut około 5 – 6 groszy, windując kurs EUR/PLN z poziomu 4,6700 do 4,7300, zaś USD/PLN z 3,6900 do 3,7600. Następne dni tygodnia przyniosły jednak systematyczne umacnianie, zaś w piątkowe popołudnie za euro płacono już 4,4850, za dolara natomiast 3,4750 złotego. Biorąc pod uwagę maksymalne i minimalne poziomy z obecnego tygodnia, skala umocnienia krajowej waluty względem euro wyniosła prawie 30 groszy. Oprócz ogólnej poprawy sentymentu do regionu, za korekcyjnym ruchem kursów EUR/PLN i USD/PLN przemawiała wciąż postępująca poprawa wizerunku Polski w oczach inwestorów zagranicznych. To zaś wynikało z coraz to lepszych informacji napływających zarówno z międzynarodowych instytucji finansowych i agencji ratingowych, jak również z kraju. Do tych zagranicznych z pewnością należy zaliczyć oświadczenie Moody's Investors Service, według którego ratingi Polski Czech i Słowacji mają silne oparcie fundamentalne i w przeciwieństwie do Łotwy, Estonii czy Ukrainy nie
są zagrożone obniżką oceny. Analitycy agencji uważają, że globalne załamanie finansowe dotyka poszczególne gospodarki wschodzące w różnym stopniu i oprócz państw mających z tego powodu istotne problemy, są również takie, które cechują się relatywnie wysoką odpornością. Do tych drugich Moody's zaliczył właśnie Polskę, podtrzymał również rating naszego kraju na wysokim poziomie A2. Nie bez znaczenia dla złotego i innych walut Europy Środkowo - Wschodniej był także środowy odczyt tempa wzrostu PKB w Czechach, które inwestorzy zagraniczni dość często „wrzucają do jednego koszyka” wraz z Polską. Według danych w czwartym kwartale 2008 roku produkt krajowy brutto wzrósł rok do roku o 0,7%, co okazało się odczytem lepszym od oczekiwań i zarazem potwierdziło wcześniejsze wypowiedzi Moody's.
Do krajowych wydarzeń wspierających złotego należy natomiast zaliczyć m.in. poniedziałkowe wystąpienie Sławomira Skrzypka na spotkaniu przedstawiciel banków centralnych w Bazylei, gdzie prezes NBP po raz kolejny zaznaczył, iż interwencja na rynku walutowym jest instrumentem polityki pieniężnej, którego jest gotowy użyć polski bank centralny. Znacznie istotniejsze dla rynku było jednak środowe opublikowanie przez KNF oficjalnej wyceny strat poniesionych przez firmy na walutowych instrumentach pochodnych, czyli nagłaśnianych ostatnimi czasy opcjach, a także forwardach i swapach walutowych. Negatywna wycena z tytułu zaangażowania krajowych przedsiębiorstw w derywaty walutowe wyniosła na dzień 13 lutego 2009 roku łącznie 18 mld złotych, czyli znacznie mniej niż sugerowano w mediach. Na same opcje przypadło zaś około 9 mld złotych.
Innym bardzo istotnym wydarzeniem, tym razem jednak nie mającym bezpośredniego wpływu na wizerunek Polski była interwencja przeprowadzona przez Narodowy Bank Szwajcarii w celu osłabienia franka. Dla krajowego rynku walutowego zaowocowało to spadkiem kursu CHF/PLN poniżej poziomu 3,0000 złotych. W piątkowe popołudnie szwajcarską walutę wyceniano na 2,9500 złotego, co z pewnością jest dobrą informacją dla posiadaczy kredytów hipotecznych w szwajcarskim franku.
Jako podsumowanie tygodnia można stwierdzić, iż tendencja różnicowania podejścia inwestorów zagranicznych do krajów regionu rynków wschodzących wciąż się nasila, co z pewnością jest dla Polski pozytywnym sygnałem. Mimo to skala aprecjacji pozwala sądzić, iż w najbliższych dniach powinien nadejść przynajmniej niewielki ruch korekcyjny. Niewykluczone więc, że przed trwałym umocnieniem krajowej waluty zaobserwujemy powrót kursu EUR/PLN w pobliże poziomu 4,6000.
Miniony tydzień na międzynarodowym rynku walutowym, podobnie jak na rynku złotego, upłynął pod znakiem korekty. Notowania eurodolara z poziomu 1,2560 zwyżkowały w okolice 1,2930, czyli o prawie 4 figury. Druga połowa tygodnia przyniosła również osłabienie jena w stosunku do głównych walut.
Korekta miała miejsce na fali zmiany sentymentu na globalnym rynku finansowym – na światowych giełdach zapanowały pozytywne nastroje, w efekcie czego główne indeksy zdołały odbić się od swoich wieloletnich minimów. Poprawa ta była widoczna w szczególności w Stanach Zjednoczonych - tamtejsze indeksy w ciągu trzech kolejnych sesji zyskały około 10%. Wśród inwestorów zapanował optymizm, którego objawem były między innymi silniejsze niż do tej pory reakcje na pozytywne dane, przy jednoczesnym ignorowaniu informacji negatywnych. W efekcie poprawy nastrojów na giełdach, rosły notowania eurodolara. W ostatnim czasie kurs tej pary walutowej w większym stopniu odzwierciedla nastroje inwestycyjne niż sentyment do którejś z gospodarek – Eurolandu lub USA.
Atmosfery nie były w stanie popsuć ani słowa szefa Fed Bena Bernanke, który zakomunikował, że globalna recesja może rozciągnąć się na cały 2009 rok, ani też prezesa Banku Światowego Roberta Zoellicka, który powiedział, iż światowa gospodarka skurczy się w bieżącym roku o 1-2%. Bardzo rozczarowujące okazały się dane, jakie napłynęły z największej gospodarski europejskiej – Niemiec. Zamówienia w przemyśle spadły tam w styczniu o 8% m/m, wobec oczekiwań spadku na poziomie 1%. Negatywny odczyt miała również dynamika produkcji przemysłowej za styczeń – wyniosła ona -7,5% w stosunku miesięcznym, co oznacza zniżkę ponad dwukrotnie większą od prognoz. Mieszane uczucia wywołały również informacje z Chin o spadku eksportu oraz produkcji przemysłowej, którym towarzyszyły doniesienia o wzroście inwestycji, akcji kredytowej i aktywności gospodarczej.
Jak wcześniej wspomniano, inwestorzy w minionym tygodniu skupili się na pozytywnych wiadomościach. Mimo iż było ich zdecydowanie mniej, zdołały one jednak stawić opór rozczarowaniu związanemu z pesymistycznymi informacjami. W efekcie wzrostu apetytu inwestycyjnego oraz spadku awersji do ryzyka, oprócz wzrostu eurodolara, obserwowaliśmy również osłabienie jena, który jak zawsze w momencie poprawy nastrojów traci na wartości względem głównych walut. Waluta ta jest bowiem wykorzystywana w ramach transakcji typu carry trade do finansowania inwestycji giełdowych. Carry trade polega na zaciąganiu pożyczki w walucie kraju o niskich stopach procentowych (Japonia), a następnie wymianie tej waluty na inną, w której dokonuje się ostatecznej transakcji zakupu papierów wartościowych. W efekcie, gdy rośnie popyt na inwestycje giełdowe, jen się osłabia.
Istotnym wydarzeniem w ciągu tygodnia była interwencja Banku Szwajcarii na rynku walutowym, której celem było osłabienie krajowej waluty. Frank szwajcarski traktowany jest bowiem przez inwestorów zagranicznych jako tak zwane bezpieczne aktywa, w związku z czym, w efekcie globalnego wzrostu awersji do ryzyka, od końca grudnia umocnił się on z poziomu 1,5850 CHF za EUR do 1,4600. Tak silna aprecjacja okazała się jednak na tyle niekorzystna dla gospodarki Szwajcarii, że tamtejszy Bank Centralny zdecydował się na interwencyjny zakup dewiz na krajowym rynku walutowym. W kilka godzin doprowadziło to do wzrostu kursu EUR/CHF z poziomu 1,4800 do 1,5400. Przyszłość rynku walutowego jest obecnie uzależniona od nastrojów na światowych parkietach. Niewykluczone jednak, że następne sesje mogą przynieść realizację całotygodniowych zysków, lub też nawet pogorszenie sentymentu inwestycyjnego, który w ostatnich tygodniach bywa niezwykle zmienny. Taki scenariusz wiązałby się z zakończeniem obecnej korekty w notowaniach walut.
Artur Pałka
Joanna Pluta
DM TMS Brokers S.A.