Ujawnili afery, stracili pracę. Bohaterowie czy donosiciele?
Prawo nie chroni demaskatora, który wykrył nieprawidłowości w firmie
- alarmuje Fundacja Batorego. Praktyka pokazuje, że jest on często potem poddany dyskryminacji, mobbingowi, degradacji lub traci pracę.
14.04.2011 | aktual.: 14.04.2011 13:18
_ „Leszek G. odczuł to na własnej skórze. 34-letni górnik w 2009 r. nagrywał kamerą, jak fałszuje się pomiary stężenia metanu. Zdobył dowody na łamanie przepisów w kopalni Wujek – Śląsk, w której zginęło jego 21 kolegów, ale zmuszano go do odejścia z pracy. – Żałuję, że to zrobiłem. Teraz postąpiłbym inaczej” – komentuje górnik na łamach Rzeczpospolitej. _
Takie osoby nazywa się sygnalistami (od angielskiego whistleblower) lub demaskatorami. Działając w dobrej wierze, ujawniają ważne dla interesu społecznego lub publicznego nieprawidłowości w miejscu pracy lub swym środowisku. Praktyka pokazuje, że sygnalista jest często potem poddany dyskryminacji, mobbingowi, degradacji lub traci pracę. Gazeta przytacza liczne przykłady stosowania tego rodzaju działań.
_ „Chor. Dariusz Warchocki z 56. Pułku Śmigłowców Bojowych ujawnił, że dochodziło tam do dużych nieprawidłowości w szkoleniach i fałszowania dokumentów. PO tekstach „Rz” prokuratura wszczęła śledztwo. Warchocki postanowił odejść z armii. W okresie wypowiedzenia dowódca zabronił mu latać i zabrał dodatek do pensji” – czytamy w Rzeczpospolitej. _
Do sądów nieczęsto trafiają sprawy pracowników twierdzących, że zostali poddani działaniom odwetowym, np. degradacji czy mobbingowi, w związku z ujawnieniem nieprawidłowości w firmie, gdyż boją się oni utraty pracy. Według sędziów wypracowanie lepszych przepisów chroniących osoby, które wykrywają np. korupcję w zakładzie pracy, będzie trudne, bo będą z niego korzystać m.in. pieniacze.
_ „Prace w Centrum Zarządzania Kryzysowego w Wałbrzychu stracił Longin Rosiak, który jesienią 2010r. ujawnił nagranie rozmowy kompromitującej ówczesnego senatora PO Romana Ludwiczaka. Prezydent Wałbrzycha Piotr Kruczkowski z Platformy, prywatni znajomy Ludwiczaka, przedłożył radzie powiatu wniosek o zwolnienie Rosiaka, a rządząca koalicja PO – SLD go przegłosowała” – podaje Rzeczpospolita. _
Raport fundacji pokazuje, że w Polsce ujawnianie nieprawidłowości jest nieopłacalne. Nawet jeśli pracownik udowodni, że zwolniono go, bo zdemaskował patologię, może liczyć na odszkodowanie maksymalnie w wysokości trzech pensji.
_ "Donosicielką" jest Maria Komorowska, która powiadomiła urzędników z wydziału ochrony środowiska, że jej firma wyrzuca śmieci do pobliskiego lasu. - Pracowałam w firmie, która handluje materiałami budowlanymi. Firma na zlecenie wyburza budynki. Gruz powinien trafiać na wysypisko śmieci. Byłam księgową. Gdy dowiedziałam się o nieprawidłowościach, poszłam do szefa, który stwierdził, że zmniejszamy wydatki i że kto jak kto, ale ja powinnam to zrozumieć. Wysłałam maila do urzędu. Gdy inspektorzy skontrolowali firmę, szef wręczył mi zwolnienie. W tej chwili moi byli współpracownicy patrzą na mnie jak na przestępczynię, donosicielkę. _
Przedsiębiorcy walczą z patologią od lat. Chcą spowodować, by tak jak w innych krajach, osoba informująca o przewinieniach szefów i współpracowników była traktowana jak bohater, a nie donosiciel. Domagają się od rządu wprowadzenia przepisów chroniących dane pracowników, którzy zdecydują się zeznawać w sądzie na niekorzyść kolegów i swoich przełożonych. Apelują o objęcie świadków firmowych przestępstw statusem tzw. świadka anonimowego (incognito) podczas rozpraw. Treść ich zeznań ma być jawna, ale dane osobowe tylko dla sądu.
Pracownicy chwalą pomysł. Jak twierdzą, obecnie narażenie się współpracownikom lub szefowi jest bardzo ryzykowne. A przykładów, gdy pracownik stracił pracę lub był represjonowany w miejscu pracy po tym jak przerwał milczenie, nie brakuje.
Julia Pitera, minister ds. walki z korupcją, do której trafiają setki zawiadomień o nieprawidłowościach, nie widzi potrzeby zmiany prawa.