Unijny budżet mniejszy, ale Polska dostała więcej (synteza)

08.02. Warszawa (PAP) - Budżet UE na lata 2014-20 będzie po raz pierwszy w historii mniejszy od poprzedniego, ale Polska dostała więcej: 105,8 mld euro (441 mld zł), z czego 72,9...

08.02.2013 | aktual.: 08.02.2013 21:23

08.02. Warszawa (PAP) - Budżet UE na lata 2014-20 będzie po raz pierwszy w historii mniejszy od poprzedniego, ale Polska dostała więcej: 105,8 mld euro (441 mld zł), z czego 72,9 mld (303,6 mld zł) na politykę spójności. Budżet idzie teraz do Parlamentu Europejskiego, który grozi wetem.

Polska będzie największym beneficjentem unijnych funduszy - nie tylko spójności, jak dotąd, ale wszystkich. Z ogółu funduszy spójności na wyrównywanie poziomu rozwoju między krajami i regionami UE trafi do nas 23 proc. środków. Na polskie rolnictwo przeznaczonych zostało 28,5 mld euro (118,8 mld zł) przez siedem lat.

"Dla mnie to jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu; nie sądzę, żebym mógł coś takiego (więcej) dla Polski zrobić" - cieszył się premier Donald Tusk na konferencji prasowej. Mówił, że wynegocjowane środki dedykuje polskim bezrobotnym. "Nie ma lepszego sposobu na tworzenie miejsc pracy w Polsce, jak inwestowanie tak wielkich europejskich środków w cele rozwojowe" - podkreślił.

Uzyskania dla Polski ponad 100 mld euro pogratulował premierowi prezydent Bronisław Komorowski. "Osiągnięty sukces dowodzi, że przyjęta strategia - oddziaływania przez największych graczy, m.in. Francję, a z drugiej strony reprezentowanie interesów krajów na dorobku - przyniosła sukces" - powiedziała PAP szefowa prezydenckiego biura prasowego Joanna Trzaska-Wieczorek.

W rozmowie z PAP komisarz ds. budżetu Janusz Lewandowski podkreślił, że Polska i Słowacja to jedyne kraje UE, dla których środki rosną, choć cały budżet spada. Polska dostała o 4,5 mld euro więcej niż w latach 2007-13.

Tym razem, pod naciskiem płatników netto z Wielką Brytanią na czele, na nową siedmiolatkę jest mniej o blisko 40 mld euro, czyli ok. 3 proc. Budżet przewiduje wydatki na poziomie 960 mld euro w zobowiązaniach oraz 908,4 mld euro w płatnościach. Ocalone przed cięciami zostały polityka spójności i Wspólna Polityka Rolna - obie nawet zyskały w ostatniej wersji projektu budżetu. Ale wcześniej kolejne wieloletnie budżety zawsze były większe od poprzednich; tym razem nastąpił spadek m.in. w wyniku cięć w funduszu na wielkie projekty infrastrukturalne Connecting Europe (o 10 mld euro) i na unijną biurokrację (o 1,5 mld euro), tak nielubianą przez Brytyjczyków.

"Brytyjska opinia publiczna może być dumna z tego, że po raz pierwszy w historii zmniejszyliśmy kredyt na karcie kredytowej UE" - mówił premier David Cameron. Niemieckie gazety były zgodne, że to jemu i kanclerz Angeli Merkel udało się w Brukseli przeforsować oszczędności.

"Nowy budżet nie jest idealny, ale to najwyższy możliwy poziom, co do którego przywódcy mogli osiągnąć jednomyślność" - przyznał przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Barroso. Natomiast towarzyszący mu przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy przestrzegał Parlament Europejski, który zawsze opowiadał się za jak największym i najbardziej ambitnym budżetem, przed lekkomyślnym odrzuceniem uzgodnionego porozumienia.

To odpowiedź na groźbę weta wysuniętą wspólnie przez największe frakcje PE: chadeków, socjalistów, liberałów i Zielonych. Ich liderzy oświadczyli, że PE nie może zaakceptować piątkowego porozumienia w obecnej formie, i wskazali, że dopiero teraz rozpoczną się prawdziwe negocjacje. Wyrazili zdziwienie, że "przywódcy UE zgodzili się na budżet, który mógłby doprowadzić do deficytu strukturalnego", nawiązując do różnicy między płatnościami a zobowiązaniami, która przekracza 50 mld euro.

"Nie podpiszę się pod deficytowym budżetem UE" - grzmiał na szczycie przewodniczący PE Martin Schulz.

"Wydaje się, że jesteśmy bliscy porozumienia z PE, ale będzie to wymagało bardzo uczciwych i z wzajemną lojalnością negocjacji" - wyraził nadzieję premier Tusk.

Prowadzone przez Van Rompuya brukselskie negocjacje w różnym gronie trwały od czwartkowego poranka do godzin popołudniowych w piątek, kiedy to szef Rady Europejskiej ogłosił porozumienie na Twitterze. "Warto było na to czekać" - napisał. Wcześniej przez wiele godzin odkładał ogłoszenie propozycji porozumienia, którego założenia chciał najpierw wynegocjować z poszczególnymi przywódcami. Uzgodnione ogólne pułapy wydatków przedstawił dopiero w piątek nad ranem po całonocnym maratonie rozmów. Potem nastąpiła krótka i jedyna przerwa na odpoczynek przywódców. Sesję plenarną, która doprowadziła do ostatecznego porozumienia, Van Rompuy zwołał dopiero po godz. 15 w piątek.

PiS uznał, że to, co rząd wynegocjował, to "minimum minimorum" tego, co Polska powinna była uzyskać. Zdaniem partii o 7 mld euro zmniejszono polskie środki w ramach Wspólnej Polityki Rolnej, których miało być - jak mówił szef klubu PiS Mariusz Błaszczak w rozmowie z dziennikarzami - 35 mld euro. Zdaniem europosła PiS Tomasza Poręby, środki na politykę spójności są uzyskane kosztem rolnictwa, a w związku z tym 7 mld euro nie trafi na polską wieś.

Wielki sukces rządu, szansa na drugi skok cywilizacyjny dla Polski - w ten sposób szef klubu PO Rafał Grupiński skomentował porozumienie. Natomiast europoseł PSL Andrzej Grzyb ocenił, że wynik szczytu jest dobrą informacją dla Polski, ale niezbyt dobrą dla całej UE.

"Byłem przekonany, że negocjacje zakończą się kompromisem, bo wszyscy zdawali sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji nieosiągnięcia porozumienia. Fantastycznie, że udało się nam go dopiąć. Z naszej perspektywy to jest bardzo dobry wynik - skomentował w rozmowie z PAP dyrektor w dziale Ulg i Dotacji Inwestycyjnych Ernst & Young Paweł Tynel. - Teraz ważne jest, aby te środki dobrze spożytkować. (...) Myślę tu zarówno o infrastrukturze, bo nadal potrzebujemy pieniędzy na wyrównywanie różnic infrastrukturalnych, ale nie tylko. Środki powinny też popłynąć na dotacje na inwestycje dla firm". (PAP)

kot/ mc/ asa/

Źródło artykułu:PAP
finansedługbudżet
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)