W KRUS dochodziło do nepotyzmu i nadużyć

Rządowa kontrola w KRUS potwierdziła
informacje "Dziennika", że w Kasie rządzonej przez PSL dochodziło
do nepotyzmu i nadużyć, a jej prezes Roman Kwaśnicki zataił w
oświadczeniu majątkowym, że zasiada we władzach prywatnej spółki.

W KRUS dochodziło do nepotyzmu i nadużyć
Źródło zdjęć: © PAP

04.09.2008 | aktual.: 10.09.2008 13:33

"Dziennik" dotarł do raportu, który wczoraj trafił do kancelarii premiera. Z raportu wynika, że sprawdzeniem prawdomówności prezesa Kwaśnickiego zajmie się na wniosek kancelarii premiera Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Co odkryła kontrola? Potwierdziła nepotyzm w KRUS, gdzie zatrudniono dzieci pracowników centrali Kasy. W Funduszu Składkowym KRUS w biurze zarządu kandydatów osobiście zatrudniał prezes Kwaśnicki. Jak to możliwe? W KRUS działa procedura z 2007 r., która nie określa, jakie mają być kryteria oceny kandydatów do pracy - wyjaśnia gazeta.

Obraz

Kolejna sprawa: tworzenie stanowisk na zamówienie. Takie dostał Kazimierz Pątkowski, szara eminencja KRUS. Kiedy jako szef biura prawnego przeszedł na emeryturę, prezes Kwaśnicki dał mu stanowisko radcy, żeby nie stracił pensji - ujawnia "Dziennik".

W KRUS zawierano "niecelowe i niegospodarne" umowy - wynika z raportu. Dwie z nich są wyjątkowo kuriozalne: kierowca prezesa Kwaśnickiego i członek PSL Artur Grab miał przygotować "dokumentację niezbędną do obsługi centrali KRUS". Zainkasował za to blisko 9 tys. zł, ale zamiast robić dokumentację, woził prezesa służbowym samochodem. Prywatnie Grab jest znajomym Kwaśnickiego. W KRUS znalazł się, bo... wygrał konkurs.

Inny znajomy Kwaśnickiego, Marek Majcher, też działacz PSL, w lutym również wygrał konkurs. Został głównym specjalistą w biurze organizacyjno-prawnym Kasy. Jego umowa na "doradztwo w zakresie organizacji Kasy" opiewała na blisko 10 tys. zł. Kontrolerów zdziwiło, że umowa nie precyzuje, o jakie doradztwo chodzi i komu miałby doradzać.

Kolejna sprawa: jeszcze w czerwcu Kwaśnicki kazał zapłacić za projekt przebudowy własnego gabinetu. Wydał mu się zbyt mroczny i ponury. KRUS zapłacił za projekt przebudowy, a wtedy prezes zrezygnował z rozjaśniania pokoju.

Ministerstwo Rolnictwa, któremu KRUS podlega, zgodziło się, by prezes w Warszawie mieszkał w rządowym hotelu, a koszty podróży do rodzinnej Jeleniej Góry zwracała mu Kasa. A podróżuje często. Od stycznia do lipca był w 34 delegacjach, w tym w 23 do... Jeleniej Góry. Zbiegiem okoliczności - często w weekendy, kiedy wykłada w lokalnej wyższej szkole. Na 188 dni pełnienia funkcji w delegacjach po Polsce spędził 114 dni, zużywając benzyny za blisko 30 tys. zł - informuje gazeta.

Kontrolerzy ustalili też, że tylko w tym roku Fundusz Składkowy dał rolniczym organizacjom ponad 14 mln zł. Wbrew prawu, bo takiego przekazywania pieniędzy nie przewiduje ustawa o KRUS. I tak blisko 200 tys. zł dostały ochotnicze straże pożarne, a wśród beneficjentów znalazła się rodzinna gmina Jarosława Kalinowskiego z PSL.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)