Sprzedają szanse na wygrane w milionach. Sami klepią biedę
Totalizator Sportowy ogłosił szczegóły dotyczące planowanych podwyżek. Zamiast oczekiwanej poprawy nastrojów wśród pracowników, wybuchła fala niezadowolenia. Powód? Podwyżki ominą najsłabiej opłacanych, czyli sprzedawców pracujących w kolekturach.
Jak podaje warszawa.wyborcza.pl, w czerwcu związkowcy negocjowali z zarządem zasady wzrostu wynagrodzeń. Porozumienie podpisano 4 sierpnia, jednak szybko okazało się, że dla większości sprzedawców nie przewidziano żadnych realnych zmian.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jaja cała dobę. Nietypowa maszyna na wrocławskim osiedlu
Pracownicy oburzeni propozycją podwyżek
W dokumencie, do którego dotarła "Wyborcza", czytamy, że pracownicy z wynagrodzeniem zasadniczym poniżej 4465 zł brutto, czyli na poziomie najniższej krajowej nie dostaną podwyżek, ponieważ ich pensje zostały automatycznie podniesione do nowej płacy minimalnej (4666 zł brutto) od stycznia 2025 roku. Firma uznała to za wystarczające.
Komunikat spotkał się z falą oburzenia ze strony sprzedawców, bo niemal wszyscy z nich mają umowy o pracę z wynagrodzeniem na poziomie najniższego krajowego, więc podwyżek nie dostaną. Pytali, dlaczego tak zdecydowano, ale ich pytania pozostały bez odpowiedzi. Są wkurzeni, że podwyżki dostanie tylko "góra", czytamy w serwisie.
Nastroje pogarszają się także z powodu nowych decyzji spółki. Totalizator planuje wydłużenie godzin pracy punktów z automatami typu jednoręki bandyta 7 dni w tygodniu, do godziny 23. Pracownicy obawiają się o swoje bezpieczeństwo.
– To są przecież kasyna. Przychodzą ludzie uzależnieni od hazardu, wulgarni, agresywni, pod wpływem alkoholu, narkotyków. Obwiniają nas za swoją przegraną, uderzają pięściami w automaty – mówił w rozmowie z serwisem pracownik punktu.
Wielu sprzedawców skarży się też na problemy z urlopami i zwolnieniami lekarskimi. W przypadku nieobecności to pracownicy muszą sami organizować zastępstwo.
Totalizator Sportowy w odpowiedzi na pytania "Wyborczej" zaznacza, że wynagrodzenia są zgodne z trendami rynkowymi, a kwestie kadrowe to wewnętrzne sprawy firmy. Nie odniósł się jednak szczegółowo do problemów bezpieczeństwa w lokalach z automatami ani do zarzutów o wywieranie presji na sprzedawców.
"Ujawnienie szczegółów naszych procedur w zakresie ochrony wykracza poza dane dostępne na podstawie prawa prasowego i dostępie do informacji publicznej, a ich ujawnienie może narazić na ryzyko wystąpienia incydentu w ochranianych lokalach" - przekonuje biuro prasowe.