W Polsce brak objawów spirali cenowo-płacowej, która zmusiłaby NBP do ostrej reakcji - Belka (aktl.)

...

dochodzą kolejne fragmenty relacji #

20.02. Warszawa (PAP) - W Polsce nie widać objawów spirali cenowo-płacowej, która zmusiłaby NBP do ostrej reakcji - uważa prezes NBP Marek Belka.

Marek Belka ocenił w rozmowie z zespołem internetowego Studia Opinii, z której relację zamieścił serwis "Obserwatorfinansowy.pl", że inflacja w Polsce jest obecnie stanowczo zbyt wysoka, wskazując jednocześnie, że jest głównie "produktem z importu" i przychodzi do kraju razem z drogą ropą, gazem i innymi surowcami oraz drożejącą żywnością. Płace realne rosną w Polsce bardzo umiarkowanie, a w ostatnim kwartale 2011 roku wręcz stanęły w miejscu (nominalny wzrost płac był równy inflacji), więc nie widać objawów spirali cenowo-płacowej, która zmusiłaby NBP do ostrej reakcji.

"Brak wzrostu płac nie ma dobrego odbioru w społeczeństwie, ale dzięki temu nie ma wielkich redukcji zatrudnienia, a właściwie prawie w ogóle nie ma zwolnień z pracy. Prezes NBP zauważył w tym miejscu, że wbrew rozpowszechnionej opinii, w kraju nie ubywa miejsc pracy, a wręcz przybywa ich w średniorocznym tempie 2 - 2,5 proc., czyli szybciej niż przeciętne w Europie, a to sprawia, że bezrobocie nie jest niskie, lecz nie jest też szczególnie wysokie" - napisano w relacji.

PLN ATRAKCYJNYM PRZEDMIOTEM SPEKULACJI

W relacji serwisu "Obserwatorfinansowy.pl" czytamy, że w odniesieniu do dużych wahań kursu złotego prezes NBP stwierdził, iż ze względu na swe niezbyt duże, ale też nie za małe rozmiary polskiej gospodarki nasza waluta jest obecnie atrakcyjnym przedmiotem spekulacji na rynkach pieniężnych. Widomym tego znakiem są obroty w złotych na rynku w Londynie, które są wyższe od obrotów w brazylijskich realach, chociaż gospodarka Brazylii jest kilkakrotnie większa od polskiej.

"Praprzyczyną wahliwości jest niedostatek rodzimego kapitału i konieczność jego importu do Polski, który w swojej części portfelowej (przeznaczonej na zakupy polskich obligacji) napływa, bądź odpływa z Polski, w zależności od nastroju inwestorów. Złoty +na huśtawce+ jest bardzo niekorzystny dla gospodarki, bo przy częstych i dużych wahaniach kursów nie sposób dobrze prowadzić jakichkolwiek interesów powiązanych z eksportem i importem" - napisano w relacji.

"Z drugiej strony wielkie osłabienie złotego po 2008 r. umożliwiło rodzimym eksporterom utrzymanie dotychczasowych wpływów, mimo implozji handlu międzynarodowego. Stało się tak ponieważ pomimo lokowania za granicą mniejszych ilości towarów, producenci - po przeliczeniu na złote - otrzymują podobną, a niekiedy nawet wyższą zapłatę. Dzięki temu polscy przedsiębiorcy nie zostali zmuszeni do zakrojonych na dużą skalę dostosowań np. w postaci zwolnień pracowników" - dodano.

UZALEŻNIENIE OD KAPITAŁU ZAGRANICZNEGO

Marek Belka uznał, że najsłabszym, a właściwie jedynym słabym punktem polskiej gospodarki jest dzisiaj uzależnienie od kapitału zagranicznego, którego wyrazem jest deficyt na rachunku obrotów bieżących wynoszący obecnie 4,1 proc. Trudno dzisiaj jednak dokonywać oceny luki kapitałowej, bowiem w obecnych warunkach każdy deficyt jest zbyt duży.

"Szef NBP wyraził pogląd, że dla Polski korzystne byłoby utrzymanie statusu importera kapitału netto przez najbliższe 15 lat, tj. przez dwie następne +perspektywy budżetowe+ UE. Dzięki potężnemu zasilaniu z zewnątrz rozwinęlibyśmy się prawdopodobnie przez ten okres jeszcze raz tak, jak przez poprzednie 20 lat" - napisano.

EURO W POLSCE

"Prezes NBP podzielił się opinią, że euro nie zadebiutuje w Polsce w czasie jego obecnej kadencji, która zakończy się za 4,5 roku. Nikt się nie pali do tego kroku, choćby z powodu obecnej sytuacji w strefie euro i nie jest to nieracjonalna postawa. Dziś atrakcyjność euro jest dla Polski nieco mniejsza, ale trzeba też pamiętać, że ekonomiczne i polityczne koszty pozostawania poza strefą euro są znaczące" - napisano w relacji.(PAP)

jba/ ana/

Źródło artykułu:PAP
inflacjafinansestopy

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)