Wakacje? Idealny czas na seks
Wystarczy wyrwać się na moment z zawodowego kieratu, by odzyskać ochotę na seks. Podboje miłosne zaczynamy już w samolocie
04.08.2010 | aktual.: 04.08.2010 10:22
Wystarczy wyrwać się na moment z zawodowego kieratu, by odzyskać ochotę na seks. Podboje miłosne zaczynamy już w samolocie. Prawdziwym rajem dla kochasiów są Włochy, Majorka i… Polska.
Słońce, plaża i morze. Skąpe bikini, hebanowe ciała, zalotne uśmiechy. Szef i żona bardzo, bardzo daleko. Jak nie skorzystać z okazji? Zwłaszcza że alkohol zrobił już swoje. Wyrzuty sumienia przygłuszone, a standardy estetyczne dużo niższe niż w kraju. Po kilku drinkach nawet największa maszkara z pensjonatu wydaje się miss świata i boginią seksu. Kilka upojnych nocy – lub szybkich numerków – wystarczy, aby odreagować całoroczny stres w pracy, zapomnieć o obowiązkach i odzyskać wiarę w siebie.
Do Polski po seks
W Polsce 45 proc. singli uważa flirt za urozmaicenie urlopu (dane serwisu doboru partnerskiego be2). Niektórzy damsko-męskie igraszki rozpoczynają już podczas lotu samolotem do wymarzonej Italii, Turcji, czy Tunezji. Celują w tym szczególnie Niemcy Szwajcarzy i Skandynawowie – jak pokazuje badanie brytyjskiego przewoźnika British Airways.
Według niemieckiego portalu www.aok.de prawdziwym rajem dla kochasiów są Majorka, Tajlandia i Floryda. Innym gorącym miejscem – jak wynika z zeszłorocznego sondażu HolidayCheck – jest ojczyzna flamenco i corridy. Hiszpanię wskazało 28 proc. respondentów. Drugie miejsce (20 proc. wskazań) zajęły Włochy, a trzecie słynący z seksturystyki Egipt – wymieniło go niemal 19 proc. internautów, głównie kobiety. Polska znalazła się tuż za podium (18 proc.), wyprzedzając nawet „zmysłową” Grecję (15 proc.). Najdogodniejsze miejsce na podryw to bar hotelowy (ponad 40 proc.). Następnie plaża i basen - pływalnie poleca jedna trzecia ankietowanych.
Nie każdy flirt znajduje finał w łóżku. W przypadku pań ważniejsze jest uczucie niż popęd. Przynajmniej na początku. Wcześniej czy później widok półnagich opalonych męskich ciał potrafi jednak pokonać ich opór. Efekt? W kurortach często już w połowie sezonu zaczyna brakować kondomów i innych środków antykoncepcyjnych.
Bez zabezpieczeń ani rusz
Gorące uczucie na urlopie wzmacnia poczucie własnej wartości i wprowadza w stan euforii.
- Flirtujący ludzie zaczynają się postrzegać w zupełnie innym świetle, otrzymują nową szansę, by pokazać siebie z innej strony, i czują, że mają więcej swobody niż w domu – mówi Elisabeth Raffauf, psycholożka z Kolonii.
Przelotna wakacyjna miłość może mieć jednak nie takie wcale przelotne konsekwencje. W postaci niechcianej ciąży, choroby wenerycznej czy AIDS. A więc żadnego seksu bez prezerwatywy. No i trzeba uważać na tzw. bezness. To modne ostatnio pojęcie pochodzi od słowa „business“ (interes). Bezness to seks i czułości w zamian za pieniądze, wizę, biżuterię, kosmetyki czy inne drogie prezenty. Zjawisko łatwo rozpoznać. Naciągacz/naciągaczka już po kilku godzinach znajomości oświadcza ofierze: „I love you” lub „I want to marry you”. Problem w tym, że adresat tego wyzwania jest zbyt zamroczony alkoholem, narkotykami i wszechpanującą atmosferą wakacyjnej beztroski, by się w nim włączył rozum i instynkt samozachowawczy. W rezultacie nawet osoby zazwyczaj czujne, ostrożne i podejrzliwe pozwalają się wykorzystać. Przykładem jest niemiecka dziennikarka Evelyne Kern, która sama padła ofiarą beznessu. Aby inni nie podzielili jej losu, założyła specjalną stronę internetową z przestrogami dla nazbyt kochliwych i jurnych
urlopowiczów.
Tragedia czy szczęście
Dariusz, młody menedżer z Katowic, przekonał się, jak piękny sen o miłości z tysiąca i jednej nocy może łatwo przerodzić się w koszmar. Ktoś w Internecie umieścił kilkanaście zdjęć z jego pobytu w Turcji. Na każdej fotografii obejmuje on, obmacuje lub całuje egzotyczne piękności. W sumie jest to sześć dziewcząt. Parę ujęć można by śmiało nazwać pornograficznymi. Za te fotki Darek omal nie stracił pracy. Pomogli mu koledzy, którzy zmiękczyli prezesa. Jego żony już nie zdołali ubłagać. Ta nie dała wiarołomnemu mężusiowi kolejnej szansy. Mimo że mają dwoje dzieci, wniosła sprawę o rozwód. Wakacyjne igraszki okazały się końcem Darkowego małżeństwa. Tymczasem dwa lata temu Anna spotkała w Rzymie przyszłego męża, przystojnego i majętnego Włocha. Pobrali się w czerwcu zeszłego roku. Mieszkają pod Mediolanem, mają piękny dom, planują całą gromadę rozwydrzonych dzieci. I są w sobie zakochani do szaleństwa. W te, przyszłe i następne wakacje też chcą flirtować. Ale tylko z sobą. A jakie jest Twoje zdanie? Flirtować czy
nie flirtować na wczasach? Uprawiać seks czy wybrać całkowitą abstynencję? Czy można puścić oczko do pięknej nieznajomej, czy uważać takie zachowanie za niewybaczalną zdradę. A może istnieje jakaś trzecia droga, która pozwala zakosztować miłości, a jednak nie prowadzi do ruiny zdrowia, małżeństwa i kariery?
Napisz, czy od stresu, problemów i pracy warto uciekać w ramiona urodziwej nieznajomej lub atrakcyjnej nieznajomego.
Mirosław Sikorski