Ważny komunikat Farmio. Inspekcja przebadała jaja producenta
"Wyniki badań przeprowadzonych przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach potwierdziły, że jaja Farmio są produktami bezpiecznymi" - informuje firma. Wcześniej Inspekcja Sanitarna nakazała wycofać je z obrotu ze względu na obecność fipronilu.
Kilka dni temu Główny Lekarz Weterynarii Paweł Niemczuk poinformował o wykryciu w próbkach jaj z trzech ferm z Mazowsza i Wielkopolski przekroczenia norm fipronilu, środka na pasożyty. Skażone jajka miały pochodzić m.in. z zakładów firmy Farmio. Ta informuje, że ponowne badanie nie potwierdziło wcześniejszych doniesień.
"W celu zweryfikowania informacji, natychmiast po otrzymaniu informacji o zakwestionowanej partii jaj, zostało zlecone przeprowadzenie badań jaj przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach (PIWet). Badania PIWet w Puławach zostały zrealizowane w dniach 7-8 września na próbkach pochodzących z zakwestionowanej serii jaj ściółkowych 2PL 14131317. Badaniem zostały objęte jaja z kilkoma datami przydatności, aby dokonać możliwie szerokiej weryfikacji" - czytamy w komunikacie.
Zobacz także: Test jajek. Jak sprawdzić które są świeże?
Farmio podkreśla, że Inspekcja Weterynaryjna nie stwierdziła obecności fipronilu w jajach pobranych bezpośrednio z fermy podczas kontroli. "Na tej podstawie Powiatowy Lekarz Weterynarii wydał decyzje o dopuszczeniu do obrotu jaj pochodzących z fermy. Tym samym zniósł nakaz wycofania z obrotu jaj kontrolowanych przez Inspekcję Sanitarną" - informuje Farmio.
"Jesteśmy bezpieczni"
Informacja służb sanitarnych mogła wpłynąć na zaufanie klientów do marki, dlatego teraz przedstawiciele firmy zapewniają, że ich produkty są całkowicie bezpieczne. - Bazując na wynikach badań przeprowadzonych w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach, który jest laboratorium referencyjnym, należy podkreślić z całą stanowczością, że produkty Farmio są produktami bezpiecznymi, spełniającymi restrykcyjne normy w zakresie bezpieczeństwa żywności. Potwierdzają to zarówno wyniki badań zleconych przez Farmio, jak również badanie urzędowe przeprowadzone przez Inspekcję Weterynaryjną – komentuje Andrzej Łęgosz, wiceprezes zarządu Farmio SA.
Podkreśla, że firma sama zgłosiła się do kontroli Inspekcji Weterynaryjnej od razu po otrzymaniu wyników badań z Inspekcji Sanitarnej. - Byliśmy zdeterminowani, żeby wyjaśnić całą sytuację. Równolegle, bez zbędnej zwłoki podjęliśmy decyzję o natychmiastowym wycofaniu ze sprzedaży jaj, które wzbudziły wątpliwości. W pierwszej kolejności zależało nam na zapewnieniu bezpieczeństwa konsumentom oraz potwierdzeniu bezpieczeństwa całego łańcucha dostaw – od producenta, po sklepowe półki. Dzięki determinacji oraz sprawnym działaniom w pełni się to nam udało – zwraca uwagę Łęgosz.
Ofiara jednego badania?
W komunikacie przesłanym do prasy wiceprezes Farmio odpowiada również na pytanie, czy firma stała się ofiarą jednego badania. I odpowiada twierdząco.
- Jesteśmy zdeterminowani, aby wyjaśnić tą niezrozumiałą dla nas sytuację do końca. Jedno jest pewne, pomimo naszych najwyższych standardów działania staliśmy się ofiarą jednego wyniku badania, co do którego mamy poważne wątpliwości. Wynik opublikowany przez Inspekcję Sanitarną nie został potwierdzony w badaniach przeprowadzonych przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach i nie został potwierdzony przez badanie urzędowe przeprowadzone przez Inspekcję Weterynaryjną - stwierdza Łęgosz.
Jak dodaje, podczas kontroli Inspekcji Weterynaryjnej wyszła istotna niezgodność rzucająca kolejną wątpliwości. - Według wskazanego przez Sanepid w „Protokole pobrania próbek” numeru dokumentu WZ, do sklepu nie zostały dostarczone zakwestionowane jaja z datą 09.09.2017. Czy zatem próbki nie zostały pomylone? Przy badaniu 85 próbek jaj jestem w stanie to sobie wyobrazić. Nie zostały również zabezpieczone dodatkowe próby jaj, które umożliwiłyby sprawne przeprowadzenie badań kontrolnych w laboratorium referencyjnym. To pozwoliłoby z pewnością na szybką weryfikację. To wszystko rodzi wątpliwości do całego procesu – mówi.