Wielka kasa w małym mieście
Wciąż jeszcze nie tak wiele dzieje się na polskiej prowincji. Jednak w ostatnich latach niezagospodarowany potencjał kilkudziesięciotysięcznych miast zaczęły dostrzegać branża handlowa, budowlana, finansowa czy telekomunikacyjna
28.12.2010 | aktual.: 28.12.2010 11:25
Na podbój prowincji stopniowo ruszyły międzynarodowe koncerny i „sieciówki”. A wraz z nimi przybyli ich pracownicy z dużych miast. Wielkomiejskich mieszczuchów kuszą tańsze mieszkania i niższe koszty utrzymania, albo marzenie o małym domu na wsi. Są też i tacy, którzy nie mają wyboru – duchowni, nauczyciele czy lekarze – czasem tylko tam jest dla nich praca.
Prowincja nie dla wszystkich
Współcześnie nawet w najbardziej oddalonych zakątkach kraju możemy korzystać z szerokiego dostępu do informacji i internetu. Przemieszczanie stało się o wiele łatwiejsze, a więc ci, którzy marzą o życiu bliżej natury, mają szansę zorganizować swoje życie zawodowe z dala od dużych aglomeracji. Pomysłów są tysiące, a ostatecznie zawsze można założyć gospodarstwo agroturystyczne. Tym najbardziej zdeterminowanym aklimatyzacja na prowincji się udaje. Inni nie nadają się do życia poza dużymi ośrodkami, w których dotąd funkcjonowali. Marzą o domku na wsi, ale po pewnym czasie życie z dala od miasta ich rozczarowuje. Nie potrafią wtopić się w wioskowy czy małomiasteczkowy rytm. Paweł, z zawodu nauczyciel, przeprowadzkę do małego 10 tys. miasteczka ocenia jako klęskę życiową – To nie jest miejsce dla mnie. Pretekstem do zmiany była możliwość zakupu własnego mieszkania, ale przystosowanie się małomiasteczkowej mentalności jest ponad moje siły. Nawet w pokoju nauczycielskim nie mogę znaleźć bratniej duszy. Póki co
wybieram izolację. *Elita na prowincji *
Podobny los może się przytrafić lekarzom czy innym, nastawionym na rozwój i stałe doskonalenie zawodom. Choć zawsze znajdą się tacy, którzy chwalą sobie prowincję. Zuzanna, która po studiach medycznych wyjechała do małej miejscowości komentuje swój wybór - Wybrałam życie na prowincji, z której się wywodzę. Pracuję w szpitalu powiatowym i tu robię specjalizację. Nie żałuję, że nie zostałam we Wrocławiu po studiach, bo wbrew pozorom tu, na prowincji, czasem uczymy się więcej niż w wysokospecjalistycznym ośrodku. Z kolei Adam swą przyszłą "karierę medyczną" wiąże z miastem około 25-tysięcznym - Już na stażu zarówno liczba obowiązków, zakres uprawnień, jak i możliwość samodzielnego wykonywania pewnych procedur zdawała mi się tu być o wiele większa niż w mieście wojewódzkim. Wiem jednak, że moje zarobki będą niższe niż kolegów z dużych miast. Ponadto na każdy kurs, każde szkolenie będę musiał wybierać się do ośrodka klinicznego.
Misja duchowa
W wyjątkowo niekomfortowej sytuacji są duchowi, którzy trafiają do swych parafii z przydziału. Jest to dla nich prawdziwy skok w nieznane. Księża częstokroć trafiają do małych miejscowości i odizolowanych wsi, w których żyją z dala od swoich przyjaciół oraz rodzin. Niektórzy się tam odnajdują, inni nie. Wielu duchownych idealistycznie podchodzących do swej misji nie potrafi zaakceptować prowincjonalnej mentalności i moralności. Wkrótce okazuje się że są oni zdani tylko na siebie. Posługa staje się rodzajem zasłania, z dala od ludzi o podobnych poglądach i zapatrywaniach na świat. Dlatego wielokrotnie przypłacają to depresją i załamaniem nerwowym. Oprócz własnych rozterek muszą jeszcze udźwignąć duchowy ciężar pogrzebów i spowiedzi, a zwykle nie są to zjawiska nastrajające optymistycznie. *Interesy poza metropoliami *
Dla firm, które w dużych miastach osiągnęły już wszystko wchodzenie na rynki lokalne to naturalna strategia na przyszłość. Interesy na prowincji robi się jednak trudniej niż w wielkich ośrodkach. Przy okazji trzeba pamiętać o kilku ważnych zasadach: przede wszystkim dokładniej dopasowywać wydatki (np. tańszy wystrój), szanować uczucia bardziej tradycyjnych z natury klientów (np. mniej krzykliwych reklam) i dobrze żyć z miejscową władzą. Nowo otwierane markety Tesco coraz częściej przypominają supermarkety (powyżej 1 tys. m kw.), a nawet sklepy osiedlowe (poniżej 1 tys. m kw.). Na podbój Polski B i C ruszyły też duże banki, międzynarodowe firmy doradztwa personalnego (Adecco, Randstad), sieci gastronomiczne, kina Helios, Empik czy księgarnie (Matras). I tak do 40-tysięcznych Chojnic dotarła już sieć Jysk, Carrefour, „małe” Tesco i McDonald’s. Wraz z sieciami przybywa ich kadra menadżerska, natomiast reszta pracowników rekrutowana jest lokalnie.
Migracje wewnętrzne
Większość migrujących osób przebadanych przez CBOS (raport z marca 2010), które przeprowadzały się w swoim dorosłym życiu (60%), przeniosła się z miejscowości mniejszej do większej pod względem liczby mieszkańców. Jednak, co zaskakujące niemal jedna czwarta (24%) przeprowadziła się do mniejszej miejscowości. Reszta (16%) zamieszkała w miejscowości o tej samej wielkości. Chociaż przeważają migracje, zgodne z kierunkiem intensywności urbanizacji (z mniejszego do większego ośrodka), to skala zjawiska w przeciwnym kierunku jest zaskakująco duża.
Epe