WIG 20 na zamknięciu poniedziałkowej sesji spadł o 3,21 proc. (aktl.3)

#
dochodzą dane po zamknięciu notowań na GPW
#

18.01.2016 17:55

18.01. Warszawa (PAP) - WIG 20 na zamknięciu poniedziałkowej sesji spadł o 3,21 proc. i wyniósł 1679,22 pkt. WIG 30 spadł o 3,11 proc. i wyniósł 188738 pkt. Na rynku notowań ciągłych wzrósł kurs 62 spółek, 290 spadł, a 44 nie zmienił się.

Na zamknięciu poniedziałkowej sesji WIG spadł o 2,87 proc. i wyniósł 42464,60 pkt., mWIG40 spadł o 2,47 proc. i wyniósł 3315,49 pkt., WIGdiv spadł o 1,90 proc. i wyniósł 889,65 pkt.

Największe obroty odnotowano na akcjach spółek: PKO BP (105,2 mln zł), PEKAO (83,6 mln zł), PZU (62,3 mln zł), KGHM (56,7 mln zł), PKN ORLEN (41,9 mln zł).

Na rynku notowań jednolitych wzrósł kurs 22 spółek, 25 spadł, a 10 pozostał bez zmian. Na rynku notowań ciągłych NewConnect wzrósł kurs 65 spółek, 98 spadł, a 87 nie zmienił się.

Marcin Kiepas z Admiral Markets potwierdza, że poniedziałkowe spadki na GPW należy wiązać przede wszystkim z piątkową decyzją agencji S&P, obniżającą rating Polski. "Całą decyzję traktuję jako wskazanie dla inwestorów zagranicznych, że sytuacja gospodarcza w Polsce może się skomplikować" - ocenił. "S&P zwraca uwagę, że Polska może iść ścieżką węgierską, co akurat dla inwestorów zagranicznych jest sporym ostrzeżeniem" - dodał ekspert.

Jego zdaniem prognozy, zawarte w scenariuszu S&P - wzrost gospodarczy 3,4 proc., deficyt 3,2 proc. PKB (wobec rządowych odpowiednio 3,8 proc. i 2,8 proc. PKB) - też są w opinii wielu ekonomistów bliższe realiów.

"To jest takie wskazanie palcem inwestorom zagranicznym, że w Polsce może dziać się nie najlepiej" - zaznaczył Kiepas. Tym bardziej, dodał, że do takich kwestii jak podatek bankowy, ustawa frankowa mogą dojść próby dalszego demontowania OFE, choć w tej ostatniej sprawie rząd zapewnia, że nic się nie dzieje.

Na rynkach walutowych złoty tracił wobec dolara i euro. Około godz. 11 za euro trzeba było zapłacić 4,48 zł, za dolara 4,11 zł, a za franka szwajcarskiego 4,09 zł. Zaś o godz. 17.20 euro kosztowało 4,46 zł, dolar 4,09 zł, a frank 4,07 zł.

Co do walut, zdaniem Kiepasa "piątkowy ruch wszystko zdyskontował". "Jeśli miałbym oczekiwać w kolejnych godzinach i dniach, zakładałbym raczej lekkie odreagowanie piątkowej przeceny" - mówił analityk. "Natomiast długoterminowo złoty powinien pozostać słaby, choćby dlatego, że w ostatnich tygodniach jest odzierany z łatki bezpiecznej przystani wśród walut rynków wschodzących" - dodał.

Analityk zaznaczył przy tym, że nie należy raczej oczekiwać, iż niebawem za euro trzeba będzie zapłacić 5 zł. Zdaniem Kiepasa od obecnych poziomów wobec głównych walut złoty może stracić w najbliższym czasie jeszcze średnio ok. 10 groszy.

Także Kamil Maliszewski z DM mBanku spodziewa się pewnego uspokojenia na rynku walutowym, "powyżej 4,50 na EUR/PLN". "Choć brak cofnięcia o poranku, gdy wrócili na rynki inwestorzy z Europy nie jest dobrym sygnałem" - ocenił ekspert.

Jego zdaniem notowania złotego wobec dolara będą dalej spadać i kurs "pozostanie trwale powyżej 4,10".

"Jeżeli chodzi o rynek giełdowy, otwarcie jest znacząco negatywne i sądzę, że ten ruch będzie kontynuowany, bo nastroje są nie najlepsze" - ocenił ekspert.

Jego zdaniem giełda może osiągać kolejne minima, bo co prawda rating S&P nie ma na nią aż takiego wpływu jak na waluty, ale znaczenie może mieć kumulacja różnych czynników, takich jak np. piątkowa zapowiedź ustawy o kredytach frankowanych. "To może dawać pewną negatywną premię" - zaznaczył Maliszewski.

B. wiceminister finansów Stanisław Gomułka zauważył, że zmiany kursu złotego i WIG mają miejsce od dłuższego czasu i są związane z wydarzeniami, które dzieją się poza Polską. Chodzi przede wszystkim o pierwszą podwyżkę stóp procentowych w USA i zapowiedzi dalszych podwyżek.

"Inwestorzy są bardziej zainteresowani papierami amerykańskim więc odpływają z krajów wschodzących do USA" - powiedział ekspert. Jak wskazał, kolejny czynnik, to kłopoty chińskiej gospodarki i obawy z tym związane. Jednak - podkreślił Gomułka - spadki na warszawskim parkiecie i osłabienie złotego są silniejsze niż wynikałoby to z tych dwóch czynników.

Ekspert zaznaczył, że bardzo głęboki spadek notowań WIG jest skoncentrowany na sektorze finansowym, co - jego zdaniem - po części związane jest z zapowiedziami podatku bankowego. Poza tym, dodał, jest to efekt OFE, które przestały inwestować na giełdzie.

"Na to wszystko nakładają się jednak programy wyborcze prezydenta Andrzeja Dudy i PiS. Te programy nie budzą entuzjazmu rynków. To zaniepokojenie nie jest jeszcze bardzo duże, wiele zależy od tego jaka będzie polityka gospodarcza rządu w tym roku" - podkreślił w rozmowie z PAP Gomułka.

"Rynek te zapowiedzi (z programów wyborczych) odbiera jako zapowiedzi zwiększenia wydatków publicznych i zmniejszenia dochodów, co może sugerować, że może dojść do dużego wzrostu deficytu budżetowego i długu publicznego" - zaznaczył ekspert.

"W ostatnich latach zadłużenie zagraniczne Polski, zarówno publiczne jak i prywatne mocno wzrosło w relacji do PKB i wynosi ok. 350 mld dol. W związku z tym, że mamy odpływem kapitału za granicę, pojawia się możliwość dużego wzrostu rentowności polskich papierów skarbowych, co oznacza, że koszty obsługi długu zagranicznego wzrosną" - dodał Gomułka.

Jego zdaniem, decyzję S&P należy czytać nie jako pewnik, że w Polsce nastąpi pogorszenie, lecz jako wzrost ryzyka tego pogorszenia.

"Znak zapytania dotyczy tego, co będzie z finansami w roku 2017 i później. W tym roku będą dwa duże wpływy niepodatkowe - czyli zysk NBP (wg nieoficjalnych źródeł nawet 8 mld zł - PAP) i aukcje LTE (ok. 9 mld zł - PAP). Potem już tych dochodów nie będzie. Będą za to, i to już od początku roku takie zobowiązania jak program 500+, czy leki dla seniorów. Choć rząd mówi o uszczelnieniu systemu podatkowego, co miałoby przynieść dodatkowe dochody, to jednak nie ma pewności co do efektów tego uszczelnienia" - dodał.

W piątek agencja ratingowa Standard&Poor's obniżyła długoterminowy rating polskiego długu w walucie obcej do poziomu "BBB plus" z "A minus". Perspektywa ratingu jest negatywna.

Jednocześnie zdaniem agencji zagrożona jest realizacja założeń budżetowych przedstawionych przez rząd. Zdaniem agencji dług do PKB w 2016 roku wzrośnie do 3,2 proc. PKB. Agencja w argumentacji wskazała również, że rząd przyjął zbyt optymistyczne prognozy dotyczące wzrostu gospodarczego. Zdaniem agencji PKB w 2016 roku wyniesie 3,4 proc. a nie jak prognozuje rząd 3,8 proc., a w 2017 PKB obniży się do 3,3 proc., w 2018 do 3,2 proc.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)