Wiodą luksusowe życie za polską emeryturę. Wynajmują 100‑metrowy dom
Para emerytów za polską emeryturę wiedzie luksusowe życie na drugim końcu świata. – Wynajmujemy 100-metrowy dom, pijemy kawę w rajskim ogrodzie – mówi Mariola Szydlik, która razem z mężem sprzedała cały swój dobytek w Polkowicach i wyjechała do Afryki.
04.10.2024 10:14
— Przez całe lata pracy — ja jako handlowiec, mąż natomiast był geologiem w Kopalni Polkowice-Sieroszowice, powtarzaliśmy sobie, że gdy szczęśliwie dożyjemy do emerytury, wyjedziemy w ciepłe kraje — mówi w rozmowie z "Forbesem" Mariola Szydlik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakręcili globusem i padło na Kenię. W 2021 r. sprzedali rodzinny dom w Polkowicach, spakowali swoje rzeczy do kontenera i polecieli do Afryki.
W Kenii zakupili działkę budowlaną o powierzchni 500 mkw. w malowniczej wiosce Ngomeni, 150 m od oceanu. Sama działka kosztowała ich 8 tys. dolarów, a kolejne 8 tys. wydali na formalności związane z uzyskaniem pozwoleń i przekształceniem ziemi. Pani Mariola przestrzega jednak, że zakup ziemi w Kenii bywa skomplikowany. Okazało się, że ich działka miała sześciu właścicieli.
— Bez pomocy jednej z kenijskich kancelarii prawnych błądzilibyśmy jak we mgle. Nie radzę niczego robić na własną rękę, czyli bez wsparcia prawników — podkreśla w rozmowie z serwisem.
Na swojej działce planują zbudować dwupiętrowy dom z basenem i widokiem na ocean oraz dolinę kokosową. Budowa jednak jeszcze się nie rozpoczęła, głównie ze względu na brak infrastruktury w regionie.
— Mówili nam, że rozwój infrastruktury w naszym regionie jest przewidziany w ciągu 3-4 lat. Powoli zbliżamy się do tego terminu. Nic niestety się nie zmieniło — mówi pani Mariola. Nie chcą jednak sprzedawać działki, bo jest to miejsce z ogromnym potencjałem turystycznym w przyszłości.
Obecnie wynajmują dom o powierzchni 100 mkw. w resorcie w Malindi, za który płacą około 1500 zł miesięcznie. Gdyby chcieli go kupić, musieliby wydać około 100 tys. dolarów. Na razie jednak nie planują zakupu. Malindi oferuje wszystkie niezbędne usługi, od przychodni po supermarkety. Koszty są co najmniej o połowę niższe niż w Polsce. Np. za wizytę u okulisty czy neurologa trzeba zapłacić 70-80 zł.
Niektóre rzeczy są w Kenii bardzo tanie, jak np. owoce morza, czy warzywa i owoce. Przykładowo: 1 kg wieprzowiny kosztuje wprawdzie 70 zł, ale krewetek czy ośmiornic – 25 zł. Oszczędza się też na ogrzewaniu czy ubraniach. Drogie są za to produkty chemiczne czy internet — mówi serwisowi pani Mariola.
Małżeństwo przekonuje, że prowadzi szczęśliwe życie w Afryce i nie planuje powrotu do rodzimego kraju. Pani Mariola podkreśla, że przyjeżdża do Polski tylko na spotkania autorskie. — Gdyby nie moje książki, nie ruszałabym się w ogóle z Kenii — podsumowuje.