Wódka domowej roboty ratunkiem dla kraju

Rakija, której produkcja jest głęboko zakorzeniona w tradycji bułgarskiej, okazała się deską ratunku w kryzysie zarówno dla zwykłych obywateli i restauratorów, jak i dla fiskusa. W renomowanych restauracjach nad Morzem Czarnym w tym sezonie hitem jest "rakija domowa", za którą nie zapłacono akcyzy.

Wódka domowej roboty ratunkiem dla kraju
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

29.08.2009 | aktual.: 29.08.2009 12:05

Cudzoziemcy chwalą sobie wyprodukowaną domowym sposobem wódkę z owoców, ponieważ rakija ta jest tańsza i nierzadko lepsza od monopolowej. Inspektorzy finansowi z kolei pilnie kontrolują, czy za napoje uiszczono obowiązkową akcyzę.

Kilka dni temu w Warnie poinformowano o skonfiskowaniu 1100 litrów nielegalnej rakii, której producent uniknął zapłacenia 6050 lewów (12300 zł) akcyzy. Według policji warneńskiej w regionie działa 128 "zarejestrowanych obiektów produkcji alkoholu etylowego", zwanych potocznie "kotłami", a nielegalnych jest co najmniej dwa razy tyle.

Według dziennika "Standart" w Bułgarii jest ponad 9 tys. nielegalnych "kotłów". Oficjalnie zarejestrowanych jest 1300, lecz w nich również pędzi się nielegalnie. W państwach unijnych na urządzeniach do produkcji spirytusu są liczniki, pokazujące dokładną ilość gotowej produkcji - na bułgarskich tego nie ma.

Szef stowarzyszenia producentów i importerów napojów alkoholowych Branimir Botew podkreśla, że stwarza to warunki do nielegalnej produkcji i nielojalnej konkurencji.

_ Nie jest możliwe, by fiskus otrzymywał rocznie tylko 160 tys. lewów (327 tys. zł) z akcyzy, podczas gdy według oficjalnej statystyki połowa wszystkich zbiorów winogron idzie na prywatny użytek _ - powiedział.

Według szacunków Botewa nielegalni producenci alkoholu nie płacą akcyzy wartej co najmniej 30-40 mln lewów (62-72 mln zł). Na ściągnięcie tych środków liczy fiskus.

Tymczasem walka z nielegalną produkcją rakii jest z góry przegrana i porażka władz ma równie głębokie korzenie historyczne, jak samo jej pędzenie.

Pierwsze wieści o nielegalnym alkoholu sięgają początków IX wieku, kiedy chan Krum zakazał produkcji wina w ramach pierwszej na Bałkanach kampanii walki z pijaństwem. W pięciowiekowym okresie niewoli tureckiej (1393-1878) Bułgarom pędzenia rakii i produkcji wina nie zakazywano. W okresie komunistycznym przywódca Todor Żiwkow w latach 60. ubiegłego wieku odważył się zakazać domowej produkcji rakii, lecz po kilku dniach odwołał tę decyzję.

"Nie da się wytrzymać ubóstwa bez rakii" - pod takim hasłem rolnicy z południowo-zachodniej Bułgarii protestowali w styczniu 2007 roku, kiedy zgodnie z wymaganiami unijnymi wprowadzono akcyzę na domową wódkę. W Płowdiwie protesty organizowała wówczas nieformalna organizacja "Radość narodu".

"Bułgarzy nie rozumieją logiki urzędników z Brukseli, zgodnie z którą mają płacić za coś, co sami wyprodukowali. Sami sadzili drzewa i winnice, zbierali owoce, włożyli tyle pracy, a potem mają płacić 82,5 lewów (41,25 euro) za 30 litrów rakii. To poddaje ciężkiej próbie ich poczucie sprawiedliwości" - napisał "Standart".

Według dziennika "lepiej byłoby, gdyby resort finansów i policja zajęły się przemytnikami alkoholu na przemysłową skalę, zamiast nękać obywateli, którzy i tak będą pędzić bimber".

Ewgenia Manołowa

Źródło artykułu:PAP
kryzyswódkaratunek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)