Wreszcie nowe maksima i… rozczarowanie po wynikach Microsoftu.
Po trzech dniach i pięciu próbach giełdowym bykom z Wall Street w końcu udało się uporać z czerwcowymi (a jednocześnie tegorocznymi) maksimami na kontraktach na indeks S&P500, które to nie tylko trzymały zaciągnięty hamulec na innych indeksach giełdowych, ale także stawiały w szachu większość innych instrumentów finansowych.
Wybicie poziomu 957 pkt. nastąpiło w sposób zdecydowany i przekonywujący. Ruch był kontynuowany do poziomu 976 pkt. i ani razu nie mieliśmy powrotu do pokonanego wcześniej poziomu, co było wyjątkowo dużą zaletą dla inwestujących pod to wybicie. Nastroje popsuły natomiast wieczorne wyniki publikowane w USA, a przede wszystkim Microsoft. Spółka podała co prawda zysk na akcję zgodny z konsensusem rynkowym (36 centów), jednak jednocześnie poinformowała o znacznym, nieoczekiwanym spadku przychodów, co zwłaszcza po wcześniejszych dobrych wynikach innych spółek z branży wyglądało niekorzystnie i spowodowało przecenę papierów. Gorsze wyniki podały także Amazon i American Express.
Reakcja rynku nie była jednak na tyle silna aby zepsuć obraz techniczny indeksu. Silne wybicie maksimów oznacza, iż rynek powinien kierować się do poziomu 1016 pkt., gdzie znajduje się 38,2% zniesienie bessy. Wielu inwestorów zadaje sobie pytanie, czy notowane wzrosty nie odbiegły już od fundamentów gospodarki. Patrząc na relację indeksu S&P500 do zysków w całej amerykańskiej gospodarce (przy pewnych ułomnościach takiego wskaźnika), notowania indeksu mogłyby wzrosnąć w okolice 1200 pkt., czyli poziomów mniej więcej sprzed bankructwa Lehman Brothers. Jeśli coś spowoduje an rynku głębszą korektę będzie to raczej wykupienie i huśtawka nastrojów niż efekt przestrzelenia przez rynek wartości spółek.
Rozstrzygnięcie na amerykańskim rynku akcji spowodowało także ruchy na głównych parach walutowych, jednak tutaj już nie mieliśmy takich klarownych sytuacji. Wybicie poziomu 94,85 nastąpiło na parze USDJPY, jednak notowania dotarły tylko do poziomu 95,30, po czym zawróciły do 94,70, co nie daje nam gwarancji kontynuacji ruchu w kierunku 97 jenów za dolara. Jeszcze większa niepewność panuje w notowaniach EURUSD, który w ostatnich dniach notował nieśmiałe wzrosty, ale nie an tyle duże aby doprowadzić do testu średnioterminowego oporu na poziomie 1,4336. Wczoraj w bezpośredniej reakcji na giełdowe wzrosty mieliśmy co prawda wzrost do 1,4290 - poziomu najwyższego od 3 czerwca, ale zaraz notowania obniżyły się aż do 1,4120. Najniżej od ponad 7 miesięcy znalazła się para EURPLN, otwierając sobie drogę do poziomu 4,06. Umocnienie złotego byłoby większe gdyby wraz z giełdowym wybiciem nastąpił bardziej zdecydowany wzrost notowań EURUSD.
W dniu dzisiejszym nie ma w kalendarzu wyników spółek, które mogłyby okazać się kluczowe dla całego rynku. W USA podany zostanie ostateczny odczyt indeksu nastrojów konsumenckich University of Michigan, który według pierwszego odczytu niespodziewanie obniżył się do poziomu 64,6 pkt. z 70,8 pkt. w poprzednim miesiącu. Rynek oczekuje, że ostatecznie wartość indeksu wyniesie 65,1 pkt. Te dane o godzinie 15.55. Ważniejszy dla rynku (szczególnie notowań EURUSD) może okazać się jednak wcześniejszy odczyt indeksu Ifo w Niemczech, który to ma dużą wartość prognostyczną dla PKB w całej strefie euro. Rynek oczekuje wzrostu indeksu z 85,9 pkt. do 86,6 pkt., co byłoby czwartym kolejnym wzrostem, ale jednocześnie ciągle poziomem znacznie niższym niż choćby w październiku minionego roku. Dane o godzinie 10.00, zaś 2 minuty wcześniej wstępne wskaźniki aktywności dla strefy euro.
Dla przemysłu oczekuje się PMI na poziomie 43,6 pkt., zaś dla usług 45,3 pkt. O godzinie 10.30 w Wielkiej Brytanii podane zostaną dane o PKB za drugi kwartał. Rynek oczekuje spadku o 0,3% q/q po załamaniu o 2,4% q/q w pierwszym kwartale. To pierwsza publikacja danych za drugi kwartał w dużej rozwiniętej gospodarce, więc rynek (a szczególnie funt) może zwrócić na nią szczególną uwagę.
Przemysław Kwiecień
X-Trade Brokers Dom Maklerski S.A.
kwiecien.bloog.pl