Wszyscy Polacy składają się na przywileje pracownicze
Górnicy jak co roku zjadą dziś pod swoje kopalnie i odświętnie ubrani wzniosą kufle z piwem, by wypić swoje zdrowie. Mają co świętować - od lat są najbardziej uprzywilejowaną grupą zawodową w Polsce - oprócz zwykłej pensji dostają trzynastkę, barbórkową czternastkę, węgiel za darmo albo pieniądze na jego zakup. Na emeryturę przechodzą po 25 latach pracy pod ziemią. Płacimy za to wszyscy.
Każdy z nas wydaje rocznie ponad 2 tys. zł na przywileje pracownicze uprzywilejowanych branż. Jest ich sporo. Na przykład nauczyciele mogą trzy razy w ciągu swojej kariery zawodowej wziąć roczny, płatny urlop na podreperowanie zdrowia. Kolejarze zaś mają prawo do 99-procentowej ulgi na przejazdy pociągami, a w Dzień Kolejarza dostają średnio po 200 zł brutto premii. Z kolei policjanci i żołnierze zawodowi mogą przejść na emeryturę po 15 latach służby, czyli w wieku 35 lat. Dostaną wtedy 40 proc. emerytury, ale mogą dorabiać.
Korzystają też z corocznych dopłat do wczasów. Żołnierze dostają mieszkania, dopłaty do dojazdów i dodatki za rozłąkę z rodziną. Po przejściu do cywila mogą liczyć na pomoc w przekwalifikowaniu się na inny zawód czy podjęciu studiów.
_ Pieniądze, które idą na przywileje, powinny trafić na inwestycje i tworzenie nowych miejsc pracy. Przyśpieszyłoby to nasz wzrost gospodarczy _ - uważa Jeremi Mordasewicz, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". Najbardziej obciążają nas wydatki na wcześniejsze emerytury. Łamana jest zasada, że emeryt powinien dostać z systemu tyle, ile sam do niego włożył.
Obecny system powoduje, że mamy dziś najmłodszych emerytów w Europie. Podczas gdy w Polsce średni wiek emerytalny wynosi 57 lat, to w krajach Europy Zachodniej - 65 lat. W efekcie pracuje dzisiaj w Polsce jedynie 54 proc. osób w wieku produkcyjnym. Ponad 20 mld zł rocznie kosztują nas emerytury wypłacane największym grupom zawodowym - górnikom (190 tys.), kolejarzom (150 tys.) i nauczycielom (275 tys.). Do tego dochodzi ponad 6,5 mld zł rocznie na emerytury dla policjantów, wojskowych i pracowników służby więziennej.
Wcześniejsze emerytury dla wielu grup zawodowych to spuścizna PRL, podobnie jak deputaty węglowe, wieloletnie gwarancje zatrudnienia w energetyce i utrzymywanie z państwowych pieniędzy wielu zakładowych ośrodków wypoczynkowych. Większość przywilejów zapisana jest w tzw. sztywnych wydatkach budżetowych. Stanowią one dzisiaj aż 75 proc. wszystkich wydatków z kasy państwa. Politycy wielokrotnie próbowali je zmniejszyć, ale za każdym razem natrafiali na silny opór związków zawodowych. Tak było w ubiegłym roku, gdy Paweł Poncyljusz, wiceminister gospodarki, chciał o połowę zmniejszyć etaty związkowców w kopalniach i pozbawić ich części przywilejów. W Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych pracowników też się dopieszcza, np. współfinansując kształcenie dzieci, wykupując dla nich abonament na leczenie w prywatnych przychodniach czy dając udziały w zakładowych funduszach emerytalnych. Ale akurat takie przywileje są rozsądne. U nas wciąż są rzadkością.
_ Firmy powinny dawać takie przywileje, na jakie je stać. Po co np. utrzymywać ośrodki wypoczynkowe, skoro można dopłacić do urlopu? _ - pyta prof. Witold Orłowski, główny ekonomista PricewaterhouseCoopers. Rząd PO szuka oszczędności w budżecie. Ale , przynajmniej w przyszłym roku, na pewno nie tknie przywilejów socjalnych. Parlamentarzyści Platformy mówi jedynie nieśmiało o ograniczeniu roli związków zawodowych w państwowych firmach. Nie precyzują jednak w jaki sposób chcą to zrobić. To za mało, jeśli marzy się o tanim państwie.
Tomasz Ł. Rożek, Łukasz Pałka
POLSKA Gazeta Krakowska