Wysoki poziom testosteronu kluczem do sukcesu
Chociaż testosteron kojarzy się z seksem, hormon ten liczy się też w wielu innych sytuacjach, np. współzawodnictwie. Makler, który ma wyższy poziom testosteronu, jest w stanie zarobić więcej, a duże stężenie hormonu jeszcze przed rozpoczęciem pracy sprzyja zawieraniu dobrych transakcji - wykazali naukowcy z Cambridge.
29.11.2010 | aktual.: 29.11.2010 12:20
Odkrycie może zrewolucjonizować proces rekrutacji. Wkrótce szefowie banków i domów maklerskich przed wysłaniem na giełdę swoich podwładnych będą nie tylko sprawdzali, jaką uczelnię ekonomiczną skończyli, jakie mają doświadczenie i referencje, ale także stężenie testosteronu w ich krwi.
Próbka śliny i szybki test da odpowiedź na pytanie, czy pracownik może stanąć do gry o najwyższą stawkę na parkiecie Wall Street. Na łamach "Proceedings of the National Academy of Sciences" (PNAS) naukowcy z angielskiego Cambridge opublikowali wyniki badań, które dowodzą, jak ważne dla maklerów i brokerów są krążące w ich krwi hormony. Mogą pomagać w zyskownych operacjach finansowych, ale także - uwaga - sprzyjać panice i irracjonalnym ruchom w czasie załamania rynków i krachu na giełdzie.
Chociaż testosteron kojarzy się z seksem, hormon ten liczy się też w wielu innych sytuacjach, np. współzawodnictwie. Jak pokazały badania, jego poziom wzrasta u sportowców przed rozpoczęciem zawodów. Co ciekawe, po wygraniu przez lekkoatletę ważnego biegu lub pokonaniu przez skoczka poprzeczki jego stężenie we krwi rośnie (a u przegranych maleje). Taki hormonalny "kop" dalej nakręca sportowca i zwiększa jego szanse w kolejnych etapach zawodów. Specjaliści fachowo nazywają to "syndromem zwycięzcy". Jego mechanizm jest prosty - sukces (i testosteron) daje pewność siebie i zarazem zachęca po podjęcia kolejnego ryzyka. Po pewnym czasie może się to jednak obrócić na niekorzyść - zbyt dużo testosteronu sprawi, że sportowiec będzie miał problemy z racjonalną oceną ryzyka i swych możliwości. Poprzeczka zostanie ustawiona o centymetr za wysoko, co skończy się kresem marzeń o medalu. Niemal identyczny mechanizm działa w świecie finansów. W zorganizowanym przez Anglików eksperymencie udział wzięło 17 maklerów (samych
mężczyzn) pracujących na co dzień w londyńskim City. Przez osiem kolejnych dni naukowcy mierzyli stężenie zawartych w ich ślinie hormonów. Próbki pobierano o jedenastej rano i czwartej po południu, czyli przed tym i po tym, kiedy zwyczajowo zawierali transakcje. Wcześniej przyjrzano się im dotychczasowym sukcesom w pracy i opracowano ich średni profil zysków i strat.
Okazało się, że "wysoki" poziom testosteronu na koniec dnia łączył się z dobrymi wynikami. Tego jednak można się było spodziewać - sukces nakręca. Ale co ważniejsze, czarno na białym również pokazali, iż duże stężenie testosteronu jeszcze przed rozpoczęciem pracy sprzyjało potem zawieraniu dobrych transakcji. Naukowcy tłumaczą to tym, że hormon "dał" maklerom wyjątkową pewność siebie i zachęcił do większego niż zwykle ryzyka.
Naukowcy badali również wpływ na maklerów innego hormonu - kortyzolu. Steruje on m.in. reakcją na stres. Okazało się, że jego stężenie znacznie się podnosi w sytuacjach, gdy rynki ogarnia chaos. Działa on niejako w opozycji do testosteronu i sprawia, że maklerzy niechętnie podejmują wtedy ryzyko. Skutkiem zwiększonego stężenia kortyzolu może być "trwała, wyuczona bezradność", tj. niemożność podjęcia jakiejkolwiek decyzji. Szefowie banków centralnych nie powinni się dziwić, kiedy na ich działania mające poprawić sytuację inwestorzy i maklerzy nie odpowiadają w taki sposób, jak by tego oczekiwali. Po prostu nie pozwala im na to fizjologia.
Czy maklerzy zaczną sięgać np. po zastrzyk z testosteron, by osiągnąć "dobry zysk z tego dnia"? Naukowcy przestrzegają przed takim dopingiem. Ich zdaniem zbyt duży i długo trwający wzrost stężenia testosteronu może przynieść więcej szkód niż pożytku. Wiadomo, że męski hormon płciowy odpowiada również np. za nadmierną porywczość. Specjaliści badający sportowców stosujących niedozwolony testosteronowy doping zauważyli, że często powodował on uczucie patologicznej wręcz euforii, czasem nawet napady manii. To może sprawić, że decyzje maklera nie będą miały już nic wspólnego z racjonalnym myśleniem i zakończyć się finansową katastrofą.
(toy)