Wystarczyło 25 złotych by zostać milionerem. Bitcoin bije na głowę akcje, złoto i waluty

Jeszcze siedem lat temu bitcoiny kosztowały grosze. Tysiąc złotych postawiony wtedy na tę cyfrową walutę dałby teraz dokładnie 40 milionów złotych. Najlepsze akcje z warszawskiej giełdy pozwoliłyby w tym czasie zarobić niecałe 40 tysięcy złotych. Nie mówiąc o inwestycji w największe spółki amerykańskiej giełdy czy złoto, które wypadają na tym tle blado. Statystyki dobitnie pokazują, jak wielką bańką spekulacyjną stał się bitcoin. Nikt nie wie jednak, kiedy pęknie.

Wystarczyło 25 złotych by zostać milionerem. Bitcoin bije na głowę akcje, złoto i waluty
Źródło zdjęć: © flickr.com | BTC Keychain
Damian Słomski

28.11.2017 | aktual.: 28.11.2017 19:44

Wartość pojedynczego bitcoina - cyfrowej waluty, która jest ostatnio hitem inwestycyjnym, we wtorek w końcu dobiła do 10 tysięcy dolarów. Notowania rosną w zawrotnym tempie, popularność też. Na amerykańskiej platformie wymiany bitcoinów Coinbase tylko w ciągu ostatnich dwóch dni odnotowano przyrost handlujących cyfrową walutą o ponad 200 tysięcy osób. W sumie jest ich już blisko 13 milionów.

Od piątku wartość bitcoina wzrosła o 21 proc. - z niecałych 8 240 do 10 000 dolarów we wtorkowe popołudnie. W miesiąc notowania poszły do góry o ponad 4 tysiące dolarów (70 proc.), w pół roku - o 7,5 tysiąca (325 proc.), a od początku roku - aż o 8,8 tysiąca (865 proc.).

Te liczby pokazują ogromną skalę zainteresowania na świecie nowatorskim rodzajem pieniądza, którego w obiegu jest zdecydowanie mniej niż tradycyjnych walut (dolarów, euro itp.). Do jego zalet należy m.in. niezależność względem banków (nie ma możliwości drukowania pieniędzy, co miało miejsce na świecie w ostatnich latach) i anonimowość transakcji.

Wszyscy ci, którzy odpowiednio wcześnie zaufali bitcoinom i zainwestowali w nie swoje pieniądze, mieli szansę dorobić się fortuny. Wystarczyło kupić jednego bitcoina na początku tego roku za 4 300 złotych, by w tej chwili mieć z niego blisko 35 000 złotych.

Obraz
© stooq.pl | Damian Słomski

Od bitcoina do milionera

Bitcoin popularność zyskał jednak dużo wcześniej, a lata temu można go było kupić dużo taniej. Jeszcze pod koniec 2015 roku wystaczył okrągły tysiąc złotych za jedną "bit-monetę". Pierwszy raz po 100 złotych był zaś w marcu 2013 roku. Tak dochodzimy do początków oficjalnych notowań cyfrowej waluty. W 2010 roku chodziła zaledwie po kilkadziesiąt groszy, bo nikt wtedy nie traktował jej poważnie.

Nawet traktując inwestycję w bitcoina tylko jako eksperyment, wydanie na niego 25 złotych pod koniec listopada 2010 roku nie było wielkim poświęceniem. Wystarczyłoby to jednak do tego, aby w tej chwili wejść do grona milionerów. Za 25 złotych dokładnie siedem lat temu można było kupić niecałe 29 bitcoinów. Teraz ich wartość to okrągły milion.

Co, gdyby 7 lat temu postawić na bitcoiny okrągły tysiąc złotych? W tej chwili taki inwestor byłby już ustawiony do końca życia. W 2010 roku kupiłby 1150 bitcoinów po 87 groszy. Ta sama ich liczba przy przeliczniku 34 tysiący 800 złotych daje teraz okrągłe 40 milionów złotych. Żadna inna inwestycja w tym samym czasie nie dałaby takiego efektu.

Obraz
© WP.PL | Maciej Gajek

Złoto, które przez lata było uważane za symbol bogactwa, z tysiąca zainwestowanego siedem lat temu dałoby w tej chwili zadewie 106 złotych zysku. Podobnie dolar, który od tamtego czasu podrożał z 3,04 do 3,54 zł. Chyba że gralibyśmy na foreksie z dźwignią finansową, która umożliwia obracanie 100-krotnie większymi pieniędzmi od faktycznie posiadanych. Ale i w takiej sytuacji mowa o zysku "jedynie" rzędu 50 tys. zł.

Co z akcjami? Przecież na giełdzie wyrósł nie jeden miliarder. To prawda, ale najpierw musiał być milionerem. Kwotą rzędu tysiąca złotych nie można wiele zwojować. Nawet jedne z najbardziej zyskownych akcji warszawskiej giełdy - spółki CD Projekt (producenta gry "Wiedźmin") - w siedem lat z tysiąca zrobiłyby niecałe 38 tysięcy złotych. To wprawdzie kilkadziesięt tysięcy procent zysku, ale co to przy 3 999 999 procentach zysku na bitcoinie?

W przypadku PKN Orlen, a więc najwyżej wycenianej spółki na warszawskiej giełdzie, stopa zwrotu z inwestycji przez ostatnie siedem lat to zaledwie 220 proc. To oznacza, że z tysiąca złotych włożonych w akcje w 2010 roku inwestor miałby teraz 3 199 złotych. Cała giełda (indeks WIG) w tym samym czasie poszła do góry o 41 proc.

Lepsze efekty dałaby inwestycja na amerykańskiej giełdzie, gdzie indeks S&P500 w siedem lat wzrósł o 119 procent. Akcje tamtejszego odpowiednika naszego Orlenu (czyli najdroższej spółki w kraju), a więc producenta iPhone-ów Apple, w tym samym czasie podrożały o 401 proc., dając z tysiąca ponad 5 tysięcy złotych.

Największa bańka spekulacyjna naszych czasów

Te porównania dobitnie pokazują, jak wielką bańką spekulacyjną stał się bitcoin. A bańki mają to do siebie, że prędzej czy później pękają, pogrążając najmniej spodziewających się tego inwestorów.

- Bitcoin miał być alternatywnym źródłem płatności, pomijać aspekty związane z bankowością, dając anonimowość. Obecnie stał się sybstytutem dla niektórych inwestycji - wskazuje Kornel Kot, analityk rynków finansowych TMS Brokers. - To wszystko doszło do tego stadium, gdy nie tylko zaczynamy doceniać anonimowość, ale liczyć na wzrost inwestycji. Zaczynamy obserwować "bańkę spekulacyjną", aczkolwiek nikt nie wie, kiedy ona zacznie pękać.

- Bitcoin jest na tyle nieprzewidywalny, że odbicie w kierunku 5 tys. może nastąpić w dowolnym momencie. Wystarczy, że inne kryptowaluty zaczną spadać - ostrzega Kot.

W październiku pisaliśmy o głośnym wywiadzie, jakiego udzielił telewizji CNBC znany inwestor Michael Novogratz. Nazwał bitcoina największą bańką spekulacyjną naszych czasów. Uznał jednak, że w ciągu 6-10 miesięcy jego wartość wzrośnie do 10 tys. dolarów. W zasadzie stało się to w miesiąc.

Źródło artykułu:WP Finanse
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (530)