Wysyp polskich sklepów w Belgii

W Brukseli jest ponad 30 polskich sklepów spożywczych, nieporównywalnie więcej niż w innych stolicach Europy. Ich klientami są jednak głównie mieszkający tu Polacy, a właściciele narzekają na słabą promocję polskich produktów na belgijskim rynku.

"Wędliny, kwaśna śmietana "osiemnastka" i biały ser - oto, co najchętniej chwalą u nas Belgowie. Ale i tak większość naszych klientów to Polacy, którzy kupują tu z przyzwyczajenia do rodzimych smaków. Polskim produktom brakuje zagranicznej reklamy" - powiedział PAP właściciel najstarszego w Brukseli polskiego sklepu "Rarytas" Marek Kutyłowski. Przyjechał tu z Ciechanowca pod koniec lat 80. do pracy na budowie. Gdy udało mu się otrzymać pozwolenie na pobyt i pracę, w 2002 r. założył pierwszy w Brukseli polski sklep. Dziś w weekendy obsługuje do 700 klientów.

Według szacunków Kutyłowskiego polskich sklepów spożywczych w Brukseli - zwanych tu "alimentation polonaise" - jest około 30. Najwięcej tam, gdzie mieszkają Polacy - w Saint-Gilles, Etterbeek, Schaerbeek czy Anderlecht.

Kutyłowski zauważa, że na rynku polskich sklepów w Brukseli panuje spora rotacja.
- Ich liczba rzeczywiście rośnie, ale zdarza się, że jednocześnie kilka z nich się zamyka. Koszt założenia własnego interesu wynosi tutaj około 20 tys. euro - a więc Polak, który przyjeżdża do Brukseli do pracy na budowie, może odłożyć na własny sklep w ciągu dwóch lat. Jednak wiele młodych osób nie wytrzymuje tempa pracy i konkurencji - powiedział.

W jego sklepie można dostać wyłącznie polskie produkty - nawet cola jest sprowadzana znad Wisły.
- Na początku sprowadzanie polskiego octu, soli czy cukru wydawało mi się bez sensu. Wprowadziłem je niedawno - np. mleko z Polski mam dopiero od roku. Zmianę wymogli na mnie klienci: ich zdaniem belgijski ocet czy woda mineralna smakują inaczej. Poza tym w Brukseli żyje wielu Polaków, którzy nie mówią w żadnym z języków urzędowych (francuskim lub niderlandzkim), więc produkty w polskich opakowaniach po prostu ułatwiają im życie - powiedział Kutyłowski.

Oprócz sklepu prowadzi też piekarnię i dostarcza polski chleb do 40 innych sklepów w całej Belgii. Zaledwie pięć z nich prowadzą obcokrajowcy, reszta to polskie sklepy. Klientami jego piekarni są przede wszystkim Polacy i inni obywatele państw Europy Wschodniej.
- Wcale się nie dziwię, że Belgom nie smakuje polski chleb. Jest ciemny i na zakwasie, więc do jego smaku trzeba się przyzwyczaić. Natomiast absolutną furorę robią polskie wędliny. Krakowską podsuszaną chwalą nawet Włosi! - podkreślił właściciel "Rarytasu".

Kiełbasiany interes kwitnie też w polskim sklepiku nieopodal metra Albert. Tu też spotykamy tylko polskich klientów, choć właścicielka zapewnia, że Belgowie się pojawiają.
- Belgom najbardziej smakują wędliny, sałatki, ekologiczne przetwory z Kazimierza Dolnego, no i mocne polskie piwo w puszkach - powiedziała. Ona też sprowadza colę z Polski. - Robimy to, bo polscy klienci uważają, że smakuje lepiej niż belgijska - wyjaśniła.

Z dumą podkreśliła, że jest właścicielką pierwszego w Brukseli polskiego sklepu oferującego jednocześnie tanie rozmowy telefoniczne przez internet. By jeszcze bardziej podnieść atrakcyjność sklepu, latem zamierza sprowadzić z polski papierówki i korzeń pietruszki, nie do zdobycia w Belgii.

Za niektóre polskie produkty trzeba zapłacić więcej niż za produkowane w Belgii, ale najwyraźniej nie przeszkadza to polskim klientom.
- Są smaki, do których się wraca. Mamy swoje ulubione produkty, do których jesteśmy przyzwyczajeni - i dlatego dziesięć centów w tę czy w tamtą stronę nie gra roli - powiedziała Anna, która pracuje w Komisji Europejskiej.

Liczba polskich sklepików w Brukseli zaskakuje w skali europejskiej. Chociaż polskie placówki dyplomatyczne nie prowadzą ewidencji polskich spożywczaków, ich pracownicy w rozmowach z PAP potwierdzają, że ich liczba jest nieporównywalnie mniejsza niż w Brukseli. W wydziale konsularnym ambasady w Berlinie jedna z pracownic narzeka, że polskie sklepy można policzyć na palcach, a po polskie ptasie mleczko musi jeździć na drugi koniec miasta. W Dublinie polskie sklepy przeżywają regres.
- Ich złota era była jakieś 2-3 lata temu, ale po załamaniu się rynku część z nich zamknięto - informuje tamtejszy wydział konsularny.

Karolina Przewrocka

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
"Szok cenowy". Przyznała, ile wydała na nocleg w Rosji
"Szok cenowy". Przyznała, ile wydała na nocleg w Rosji
Kombinat pozbywa się sprzętu. Okazyjne ceny
Kombinat pozbywa się sprzętu. Okazyjne ceny
Niemiecka sieciówka ogłasza upadłość. Przegrywa z Temu i Shein
Niemiecka sieciówka ogłasza upadłość. Przegrywa z Temu i Shein
Mieszkają obok strzelnicy, mają dość. "Nie możemy otworzyć okna"
Mieszkają obok strzelnicy, mają dość. "Nie możemy otworzyć okna"
Oblężenie sklepów. Wskazali, kiedy Polacy ruszą masowo na zakupy
Oblężenie sklepów. Wskazali, kiedy Polacy ruszą masowo na zakupy
Polak zażartował na lotnisku. Szybko tego pożałował
Polak zażartował na lotnisku. Szybko tego pożałował
Rząd wypłaca nawet 30 tys. Chce zakończyć program. Brakuje chętnych
Rząd wypłaca nawet 30 tys. Chce zakończyć program. Brakuje chętnych
Dostał gotówkę od ojca. Co z podatkiem? Skarbówka wydała stanowisko
Dostał gotówkę od ojca. Co z podatkiem? Skarbówka wydała stanowisko
Więcej niż na lokacie. Oszczędza tak już ponad 4 miliony Polaków
Więcej niż na lokacie. Oszczędza tak już ponad 4 miliony Polaków
5 tys. złotych. Tyle potrafią zarobić jednego dnia
5 tys. złotych. Tyle potrafią zarobić jednego dnia
Niepokojące wyniki kontroli. To ustaliła Państwowa Inspekcja Pracy
Niepokojące wyniki kontroli. To ustaliła Państwowa Inspekcja Pracy
Ceny gazu w górę. O tyle więcej zapłacimy za rachunki
Ceny gazu w górę. O tyle więcej zapłacimy za rachunki
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇