Wzmożona aktywność agencji ratingowych

Makroekonomiczny komentarz tygodniowy

18.11.2011 17:14

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące

Za nami tydzień praktycznie neutralny z wymową raczej negatywną. Po bardzo dobrym, poniedziałkowym otwarciu indeksy zaczęły się osuwać i przez resztę tygodnia właściwie niewiele zmieniły swoje wartości. Tymczasem na rynku pojawiało się dosyć dużo ciekawych informacji zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Aktywne były zwłaszcza agencje ratingowe. W poniedziałek Standard@Poor’s zagroziło Węgrom obniżenie ratingu z obecnego BBB o jeden stopień, czyli do poziomu obligacji śmieciowych. W środę natomiast agencja Moody’s obniżył perspektywę dla całego polskiego systemu bankowego ze stabilnej do negatywnej w związku z prognozą, iż środowisko bankowe ulegnie pogorszeniu na skutek spowolnienia gospodarczego. Prezes NBP oraz przewodniczący KNF skomentowali tę decyzję jako zdumiewającą i zaskakującą. Trudno im się dziwić, bo przecież polskie banki bardzo dobrze sobie radzą, o czym świadczą chociażby poniedziałkowe wyniki Pekao S.A. Zysk netto wzrósł o 13,9% w porównaniu z trzema kwartałami 2010. Również wskaźniki
bezpieczeństwa naszych banków wyglądają zdecydowanie lepiej niż banków europejskich. Dużo emocji było też na kursie KGHM, gdzie na początku tygodnia pojawił się kontrowersyjny pomysł zarządu, aby przeznaczyć 3 mld zł na skup akcji własnych. Emocje wywołało uzasadnienie tej propozycji, cytuję: „aby osiągnąć pozytywny efekty dla kursu”. Również cena maksymalna, 190 pln, wydaje się zbyt wysoka. Pomysł ten zostanie wiec prawdopodobnie odrzucony, ponieważ dużo rozsądniejszym wydaje się przeznaczenie tych środków po prostu na wypłatę dywidendy. W piątek kurs KGHM mocno zanurkował po expose premiera, który zapowiedział, że chciałby zwiększenia podatku od srebra i miedzi.
Jacek Maleszewski

Europa Zachodnia

Kolejne informacje z zagrożonych fiskalnie państw grupy PIIGS to główne determinanty zachowań inwestorów w ostatnich dniach. Praktycznie wszystkie zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na minusach. Rynkowi obserwatorzy, kierowani nienajlepszym sentymentem, selektywnie dobierali informacje płynące ze strefy euro, ignorując te lepsze oraz dyskontując gorsze. Powołanie na szefów rządów Grecji i Włoch finansowych „wyjadaczy”, czyli byłego wiceszefa EBC Lukasa Papademosa oraz profesora ekonomii Mario Montiego, jak na razie przeszło bez zbytniego echa. Rynki żywiły się innymi, tym razem gorszymi informacjami, a mianowicie rosnącymi kosztami zadłużenia Włoch oraz Hiszpanii. Czwartkowa aukcja hiszpańskich 10-latek, delikatnie mówiąc, do udanych nie należała, a rentowność hiszpańskich obligacji – śladem włoskiego długu - sięgnęła rekordowego poziomu 7 proc., co w opinii wielu jest granicą efektywnej obsługi zadłużenia przez zagrożony fiskalnie kraj strefy euro. Hiszpański premier, Jose
Zapatero, oficjalnie poprosił EBC oraz unijnych polityków o finansową pomoc, jednakże prośby powinien kierować gdzie indziej – do współrządzących o jak najszybsze reformy finansów oraz do społeczeństwa o bezwarunkową akceptację rządowych działań w tej kwestii. Najbliższe tygodnie mogą być kluczowe dla rozwoju sytuacji - bez zdecydowanych działań politycznych elit cierpliwość rynków może być wystawiona na ciężką próbę. W cieniu powyższych wydarzeń pojawiło się kilka danych makro, zgodne z oczekiwaniami PKB w strefie euro w III kwartale oraz nieco wyższy od prognoz wzrost gospodarczy w Niemczech wpisują się w ogólną tendencję spowolnienia wzrostu w zachodnioeuropejskich gospodarkach. Jednakże na dzień dzisiejszy nikt nie jest w stanie powiedzieć, jak długo ta tendencja będzie trwała i jaka będzie jej skala. Możliwe, że zachowanie indeksów giełdowych w ostatnich miesiącach zdyskontowało już pewne scenariusze, co przy poprawie globalnego sentymentu dawałoby pewną nadzieję na wzrostowy koniec roku na
zachodnioeuropejskich parkietach.

Piotr Trzeciak

Surowce

Tydzień na rynkach surowcowych przyniósł spadki cen, choć ropa w tym czasie jako jedyna podniosła swoją wycenę. Ogólnie rzecz ujmując, sytuacja jest dość klarowna. Rozprzestrzeniające się kłopoty krajów europejskich, w tym Włoch i Hiszpanii, powodują wzrost awersji do ryzyka, co przekłada się na spadki na rynkach aktywów ryzykownych (w tym akcji czy surowców). Jeśli inwestorzy spodziewają się spowolnienia gospodarczego, to musi to mieć wpływ na ograniczenie popytu. Dodajmy do tego sytuację na rynkach walutowych, gdzie umacniający się dolar amerykański do euro powoduje presję na spadki cen surowców. Faktycznie to miało miejsce. Można się zastanawiać, dlaczego ropa, która jest surowcem przemysłowym, a co za tym idzie mocno uzależnionym od koniunktury gospodarczej, zaczęła drożeć? Otóż pojawiło się widmo ataku na Iran ze strony amerykańsko-izraelskiej, a zawirowania w strefie krajów roponośnych zawsze podnosiło ceny „czarnego złota”. Po prostu rynek spekuluje, że jeżeli atak nastąpi, to wpłynie on na
ograniczenie wydobycia w tym kraju, a niższa podaż to wyższa cena i odwrotnie. Podobną sytuację obserwowaliśmy ostatnio w Libii. W skali całego tygodnia ropa zyskała ponad 0,5 procent, podczas gdy zarówno miedź jak i złoto straciły na wartości odpowiednio 2,5 i 3 procent. W kontekście ucieczki inwestorów od ryzykownych aktywów dziwi brak wzrostów cen złota, które zazwyczaj w takiej sytuacji odgrywa rolę „bezpiecznej przystani”. Wydaje się, że ta korelacja wkrótce się pojawi, jednak w tym momencie rządzi sentyment i ucieczka w amerykańską walutę. Ponadto, na rynki napłynęły informacje o realizacji zysków na złocie przez jeden z największych funduszy typu „hedge” (Paulson&Co), co zwiększa ryzyko wystąpienia podobnych zachowań u innych graczy. A sprzedaż oznacza spadki cen złota. W opozycji do tych doniesień są informacje o rekordowych zakupach przez banki centralne. Okazuje się bowiem, iż III kwartale tego roku kupiły one 148 ton złota, co oznacza, że poczyniły one zakupy ponad dwa razy większe niż
analogicznym poprzednim okresie (66,5 tony w II kwartale). W piątkowe popołudnie złoto kosztowało 1726 dolarów za uncję. Miedź notowana w kontraktach terminowych w Londynie kosztowała 7596 dolarów za tonę, natomiast ropa zamyka tydzień w okolicach 100 dolarów za baryłkę.

Tomasz Ray-Ciemięga

Xelion, Doradcy Finansowi

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)