Za pracą – coraz dalej od Polski. Australia, a może Brazylia?
Nawet 30 tys. zł miesięcznie, tyle może wynieść pensja górnika, jeśli podejmie pracę… w Australii. „Za chlebem” opłaca się wyjeżdżać coraz dalej. Europa jakby straciła na atrakcyjności, natomiast szanse na znalezienie intratnego zajęcia na antypodach rosną
Po pracę za morza
Wychodzące zwycięsko z walki z kryzysem egzotyczne gospodarki szukają specjalistów również wśród Polaków. Dobrym przykładem może być Australia, której rynek rozwija się mimo światowej recesji. Według prognoz, przynajmniej w ciągu najbliższych pięciu lat, do 2017 r., pracy na najmniejszym kontynencie ma przybywać.
Tamtejsze departamenty pracy podają, że poza górnictwem, które rozkwitło w Australii przed kilkoma laty, praca będzie czekać w sektorach takich jak służba zdrowia, budownictwo i usługi. Liczba miejsc pracy, które mają powstać do 2017 roku, robi wrażenie: szacunkowo ponad 800 tysięcy.
Emigrant potrzebny od zaraz
Na mapach światowych rynków pracy co jakiś czas pojawiają się nowe kraje promujące się intensywnie z myślą o imigrantach. Jakie czynniki decydują najczęściej o wzroście zapotrzebowania na pracowników z zagranicy? - Z jednej strony szansa na znalezienie pracy za granicą wynika z procesu starzenia się społeczeństw zachodnich – komentuje Gabriela Jabłońska, analityk rynku pracy z firmy Sedlak & Sedlak. – Przykładem mogą być tutaj chociażby Niemcy, w których zaczyna brakować rąk do pracy, szczególnie w zawodach takich jak pielęgniarka, rehabilitant czy opiekun osób starszych.
Ekspertka dodaje przy tym: - Bardzo często jest tak, że w bogatych krajach praca dla imigrantów dotyczy głównie niskopłatnych stanowisk, których nie chcą już obejmować rdzenni mieszkańcy. Imigranci godzą się wtedy na niski, w danym kraju, status społeczny. Równocześnie i tak żyją na wyższym poziomie niż w rodzinnym kraju.
- Z drugiej strony, zagranica ma wiele do zaoferowania osobom z wykształceniem wyższym. Lekarze czy też informatycy mogą liczyć na bardzo wysokie zarobki, bo takich ludzi wszędzie brakuje. Przykładem kraju, który chętnie przyjmuje specjalistów z zagranicy, jest Australia. Oczywiście nie tak łatwo wyjechać tam zarobkowo. Konieczna, oprócz wykształcenia, okazuje się również znajomość języka angielskiego oraz wiza z prawem do pracy – podkreśla Gabriela Jabłońska.
Zimno i bogato
Do wygenerowania nowych miejsc pracy najbardziej przydaje się dynamiczny rozwój dużych gałęzi gospodarki. Najłatwiej o to w krajach rosnących w siłę, takich jak Brazylia. Lub w takich, które ominęło główne uderzenie światowej recesji, jak na przykład Kanada. Ten ostatni kraj próbuje przyciągnąć m.in. polskich specjalistów. Kanadyjczykom przede wszystkim zależy jednak na osobach znających język angielski. Stąd poszukiwania przede wszystkim wśród polskich emigrantów stacjonujących w Anglii czy w Irlandii. Budownictwo, motoryzacja i usługi – to główne branże szukające chętnych do pracy.
Czynniki przemawiające przeciwko Kanadzie? Są i takie. Należy do nich duże oddalenie od Polski, wysokie koszty utrzymania i ostry klimat. Na forach nie brakuje napomnień, by nie traktować Kanady jak ziemi obiecanej. – Należy czytać między wierszami. Kanadyjczycy tak naprawdę poszukują wysoko kwalifikowanych specjalistów. Znających angielski lub francuski, najlepiej już z jakimś dorobkiem i z pieniędzmi na koncie, żeby mogli wspomóc kanadyjską gospodarkę, a nie tylko z niej ciągnąć. Niewyuczone miśki w dresach siedzące w Anglii na zasiłkach nie mają po co tam jechać – przestrzega jeden z internautów. Kanadyjczycy mają już wystarczająco dużo przybyszów z Chin czy Indii - komentuje inny.
Według niektórych źródeł, rocznie przybywa do tego północnego kraju ok. ćwierć miliona imigrantów. To m.in. dlatego w ciągu półwiecza ludność Kanady powiększyła się niemal dwukrotnie. W ciągu ostatnich pięciu lat przybyło tam niemal 5 mln mieszkańców; w dwóch trzecich za sprawą imigracji.
Dzieje się tak, ponieważ w tym kraju wciąż istnieją duże możliwości. Na ogromnych obszarach daleko na północy, gdzie panują ostre zimy, zaludnienie jest rzadkie, a wydobycie ropy naftowej, której Kanada ma ogromne złoża, notuje stały boom.
A może do Rio?
Innym krajem szukającym pracowników jest Brazylia – lider regionu Ameryki Łacińskiej, któremu w ostatnim czasie udało się przezwyciężyć kryzys. Jak podaje Międzynarodowa Organizacja Pracy, wzrost rzędu 4,5 proc. pozwolił zredukować bezrobocie do poziomu najniższego od 20 lat. Wprawdzie w niektórych krajach, jak Kolumbia, jest ono wciąż wysokie, ale np. w miastach największego państwa, Brazylii, osiągnęło poziom ok. 6 proc.
Jakie zajęcie można znaleźć w tym kraju? Praca najłatwiej znajdzie się dla specjalistów z branży stoczniowej i wydobywczej. Pytanie oczywiście, jak duża będzie liczba polskich pracowników, która dotrze na brazylijski rynek. Przeszkodą może być odległość.
Trudno przypuszczać, by pracownicy z naszego regionu mogli w znaczącym stopniu zniwelować braki na tamtejszym rynku pracy – jest on zbyt duży. Nie zmienia to faktu, że w ciągu ostatnich dwóch lat kontakty handlowe między obydwoma krajami osiągnęły nienotowany nigdy wcześniej poziom.
Gdy mowa o emigracji za pracą, warto też wspomnieć o ciekawym zjawisku. Magnesem dla przybyszów są zazwyczaj kraje bogate, ale nie tylko one. - Zazwyczaj migrujemy do krajów wysoko rozwiniętych. Coraz częściej jednak da się zauważyć odwrotny trend. Wiele osób przeprowadza się do kraju o niższych kosztach życia, np. Tajlandii, przy czym wciąż zarabia w dolarach, euro czy złotówkach. Osoby te wykorzystują globalne różnice cen i kursów walut po to, aby wypracować zysk. Ten tzw. geoarbitraż jest coraz bardziej popularny – wyjaśnia Gabriela Jabłońska.
TK,JK,WP.PL