Zabraknie nam pielęgniarek?
Zainteresowanie pracodawców z USA i krajów
"starej" UE polskimi pielęgniarkami jest na tyle duże, że
wymagania wobec kandydatek są mniejsze niż kilka lat temu - ocenia
szefowa warszawskiego samorządu pielęgniarskiego Hanna Gutowska.
Jej zdaniem za kilka lat w Polsce może zacząć brakować pielęgniarek.
22.08.2004 | aktual.: 22.08.2004 10:52
W Polsce zarejestrowanych jest ok. 240-250 tys. pielęgniarek i położnych. Ile z nich podjęło już pracę za granicą - nie wie nikt, bowiem nikt nie zbiera takich danych. _ W biurze u nas od 1 maja do tej pory rozpatrzono kilkaset wniosków o wydanie zaświadczenia o zgodności kwalifikacji z wymogami Unii Europejskiej _ - powiedziała Gutowska.
Odchodzą z zawodu
Jej zdaniem Polska będzie mieć duży problem z zapewnieniem wystarczającej liczby pielęgniarek i położnych w placówkach medycznych za kilka lat. Według naukowców w 2010 r. w Polsce potrzebnych będzie ok. 300 tys. pielęgniarek. Tymczasem przez kilka ostatnich lat nie było wielkiego zainteresowania zdobywaniem zawodu pielęgniarki czy położnej, w związku z czym więcej osób odchodziło z zawodu, niż go podejmowało.
Zdaniem Gutowskiej zainteresowanie zawodem pielęgniarki rośnie, ale młodzi ludzie niekoniecznie chcą pracować w Polsce. _ Wszyscy, którzy w tej chwili cieszą się tym, że nabór do szkół pielęgniarek i położnych jest duży, muszą pamiętać o tym, że młodzież idzie do tych szkół, ponieważ są to chyba jedyne dwa zawody, które dają gwarancję pracy w Europie. Osoby, które skończą te szkoły, nie muszą zostać w Polsce i w dużym stopniu nie zostaną _ - przestrzega.
Dyplomy pielęgniarskie uzyskane na wyższych uczelniach są uznawane w krajach Unii Europejskiej. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w 2001 r. studia na kierunku licencjackim pielęgniarstwa podjęły 932 osoby, w 2002 - ponad dwa tysiące, w 2003 - 1885 osób ( nie ma jeszcze danych za rok 2004, ponieważ rekrutacja trwa do końca września).
Resort monituje sytuację
Rzeczniczka Ministerstwa Zdrowia Ewa Gwiazdowicz podkreśliła, że resort monitoruje sytuację. Dodała, że w Unii Europejskiej obowiązuje swobodny przepływ osób i nie można bronić nikomu wyjazdu.
Obecnie największe bariery dla chcących wyjechać pielęgniarek stanowią nieznajomość języka oraz lęk przed opuszczeniem bliskich. Ale firmy organizujące nabór zauważyły te problemy i starają się im przeciwdziałać. _ Jak grzyby po deszczu powstały firmy, które kształcą pielęgniarki w zakresie podstawowej znajomości języka i języka medycznego, który jest konieczny do wykonywania pracy. Dodatkową zachętą do podjęcia pracy poza granicami Polski jest to, że w ofertach pojawiają się również oferty pracy dla członków rodzin pielęgniarek i oferty pomocy w uzyskaniu dla nich zatrudnienia _ - powiedziała Gutowska.
Dodała, że oferty pracy dla pielęgniarek i położnych izba otrzymuje niemal codziennie w poczcie. W Polsce pielęgniarska pensja to najczęściej ok. 700 zł netto. Jedna z pielęgniarek, która podjęła pracę we włoskim hospicjum, napisała w liście do biuletynu warszawskiej izby, że zarabia 1450 euro; za mieszkanie płaci 250 euro. Kiedy podejmowała tę pracę, otrzymała ok. 1200 euro.
Nieporównywalne zarobki
_ W Stanach pielęgniarka anestezjologiczna może zarobić około 80 tys. dolarów rocznie, a "normalna" - 50 tys dolarów. Charakter pracy jest diametralnie różny od polskiego - rozszerzony zakres obowiązków, większa odpowiedzialność. Ale to są pieniądze za które można żyć - i to dobrze żyć _ - powiedziała Gutowska.
Samorząd pielęgniarek i położnych dziwi się, że państwo polskie nie podejmuje żadnych działań, by zaradzić prawdopodobnemu kryzysowi.
Obecnie pielęgniarek brakuje w dużych miastach - jeden z warszawskich szpitali usiłuje od jakiegoś czasu zatrudnić 30 pielęgniarek. W małych miejscowościach pielęgniarki tracą pracę i w wielu przypadkach otrzymują zasiłki. Do Warszawy nie przyjadą, bo za pensję otrzymywaną w szpitalu nie utrzymają się w stolicy, jeśli muszą wynająć mieszkanie. _ Czy nie lepiej by było dopłacić im do zakwaterowania, niż płacić zasiłek dla bezrobotnych? _ - pyta Gutowska.