Trwa ładowanie...

Zakaz handlu dzieli Polaków. Zwolennikom zakupów w niedzielę rząd mówi głośne "nie"

Od 2018 roku rząd ograniczał możliwość robienia zakupów w niedzielę, by dojść do stanu, w którym zakupy w markecie w siódmy dzień tygodnia można zrobić siedem razy w roku. Badania pokazują, że choć zwolenników handlu w niedzielę jest trochę więcej niż przeciwników, to nie jest to ogromna przewaga. Rząd i "Solidarność" stawiają jednak sprawę jasno: żadnego luzowania przepisów nie będzie.

Zakaz handlu dzieli Polaków. Zwolennikom zakupów w niedzielę rząd mówi głośne "nie" Zakaz handlu dzieli Polaków. Zwolennikom zakupów w niedzielę rząd mówi głośne "nie" Źródło: money.pl, fot: Rafał Parczewski
d1c0ls2
d1c0ls2

61 proc. Polaków popiera zakaz handlu w każdą niedzielę, nieobejmujący niedziel przedświątecznych i określonych typów sklepów i punktów, w których obsługuje właściciel - takie były wyniki badania przeprowadzonego przez CBOS w listopadzie 2017 roku. Wtedy zakaz był dopiero na etapie planów, ograniczanie możliwości robienia zakupów zaczęło się bowiem w 2018 roku. Najpierw niehandlowe były dwie niedziele w miesiącu, rok później trzy, aż w końcu od 2020 roku handlowych jest tylko kilka niedziel w roku.

Przez ten czas proporcje zwolenników i przeciwników się odwróciły, choć zarazem trudno powiedzieć, by jedna z tych grup zdobyła miażdżącą przewagę. Według sondażu przeprowadzonego we wrześniu 2021 roku przez UCE Research dla Grupy AdRetail 54,9 proc. Polaków uważało, że sklepy powinny być otwarte w każdą niedzielę. 35,8 proc. badanych było temu przeciw, a 9,3 proc. nie miało wyrobionej opinii w tej kwestii.

Po drodze było jeszcze wiele badań. Na przykład w sierpniu 2021 roku sondaż zrealizowany przez ARC Rynek i Opinia wykazał, że 50 proc. Polaków chciałoby w większym stopniu przywrócić handel w niedzielę. Natomiast równo rok wcześniej badanie zlecone przez firmę CBRE wykazało, że zwolenników zniesienia zakazu handlu jest 51 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Najważniejsza kwestia przed zimą. "Rząd powinien zrobić wszystko"

Rząd i związkowcy przeciwko handlowi w niedzielę

Rząd jednak zdecydowanie należy do przeciwników handlu w niedzielę. Pokazał to jesienią ubiegłego roku, kiedy przygotował nowelizację przepisów w reakcji na coraz śmielsze poczynania marketów. Wiele znanych sieci zaczęło działać w każdy dzień tygodnia, wykorzystując do tego furtkę w przepisach. Wyjęte spod zakazu były bowiem m.in. stacje benzynowe, małe sklepiki, w których sprzedaje właściciel, apteki, a także wszystkie placówki pocztowe. Wystarczyło więc zarejestrować działalność pocztową i można było handlować do woli.

To oczywiście bardzo nie spodobało się "Solidarności", która jest twórcą ustawy o zakazie handlu. W końcu w wyłączeniu z zakazu placówek pocztowych chodziło o to, żeby można było w niedzielę odebrać list czy paczkę, a nie pójść na zakupy do np. Biedronki czy Auchana.

d1c0ls2

Jak przekonują związkowcy, praca w niedzielę negatywnie wpływa na życie rodzinne osób zatrudnionych w handlu, jest szkodliwa dla zdrowia, a duże sieci uderzają w małe osiedlowe sklepiki. Reprezentujący handlową "Solidarność" Alfred Bujara domagał się zaostrzenia zakazu już w 2018 roku, kiedy to pierwsze punkty zaczęły przyjmować klientów w każdą niedzielę.

Ostatecznie zaostrzone prawo weszło w życie w lutym tego roku i duże sieci handlowe nie miały wyjścia - znów musiały zamknąć sklepy. Od tego czasu nikt nie znalazł uniwersalnego "wytrychu" w przepisach, który pozwoliłby marketom na nieskrępowaną działalność. Pojedyncze placówki szukały własnych rozwiązań. Czytelnią stały się ostatnio pojedyncze franczyzowe sklepy sieci Carrefour, taką metodę stosowały też niektóre sklepy Intermarche. Jeden z nich w lutym działał przez chwilę nawet jako dworzec autobusowy.

Nie ma mowy o luzowaniu

Głośnym echem odbiły się doniesienia o Biedronce, która chce działać jako wypożyczalnia książek. Członkowie rządu i związkowcy domagali się kontroli inspekcji pracy. Zaapelowała o to m.in. minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. I faktycznie, w piątek Główny Inspektor Pracy Katarzyna Łażewska-Hrycko poinformowała, że jeśli Biedronka otworzy sklepy, w ten weekend wystartują takie kontrole.

- Bezczelna próba omijania prawa, skandaliczna praktyka. Jeśli Biedronka to zrobi, wyciągniemy konsekwencje - tak w programie "Tłit" Wirtualnej Polski komentował doniesienia ws. Biedronki wiceminister finansów Artur Soboń.

d1c0ls2

- Sieci handlowe znowu próbują omijać ustawę o niedzielnym handlu. Jeśli nie spotka się to ze zdecydowaną reakcją Państwowej Inspekcji Pracy, będzie to oznaczało, że żyjemy w państwie z dykty, w którym można bezkarnie łamać prawo i wyzyskiwać pracowników – komentował z kolei w rozmowie z money.pl Alfred Bujara.

- Jednorazowe złamanie zapisów ustawy regulującej handel w niedziele stanowi wykroczenie. Jeżeli sytuacja się powtarza i prawo jest łamane w sposób uporczywy, mamy już do czynienia z przestępstwem, za które grożą znacznie bardziej dotkliwe kary finansowe, sięgające nawet miliona złotych – tłumaczył Bujara. I dodał, że gdy kontrola jest jednorazowa, to właścicielowi sklepu "po prostu opłaca się zapłacić 1-2 tys. zł kary i nadal łamać prawo".

– Jeżeli zajdzie taka potrzeba, nie wykluczam także, że oszustów i złodziei będziemy eliminować nowelizacją ustawy. Prostą, jedno-, dwuzdaniową - zapowiadał z kolei Janusz Śniadek, dziś poseł PiS, a dawniej przewodniczący "Solidarności", w rozmowie z portalem wiadomoscihandlowe.pl.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1c0ls2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1c0ls2