Zakaz handlu w niedzielę. Niemcy znaleźli sposób na obejście go

Zakaz handlu w niedzielę i sklepy zamknięte na cztery spusty - taki scenariusz nas czeka, jeśli przejdą propozycje "Solidarności", która postuluje, by handlujących w niedzielę wsadzać do więzienia. Już dziesięć lat temu podobny scenariusz przerabiali Niemcy.

Zakaz handlu w niedzielę. Niemcy znaleźli sposób na obejście go
Źródło zdjęć: © Eastnews | ASSOCIATED PRESS/FOTOLINK
Agata Kalińska

03.04.2017 | aktual.: 03.04.2017 14:23

Ale tamtejsi handlowcy znaleźli patent, jak obejść niewygodne prawo.

Niemcy są jednym z kilku krajów unijnych, które wprowadziły ograniczenia w handlu w niedzielę. Za to obowiązujące tam restrykcje należą do najostrzejszych. W Niemczech, podobnie jak w Austrii, obowiązuje tzw. "niedzielna cisza": zamknięte są wszystkie sklepy nie licząc tych na stacjach benzynowych, dworcach kolejowych i lotniskach. Choć przepisy nieco zliberalizowano, to i tak u naszych zachodnich sąsiadów toczy się spór o to, czy w siódmy dzień tygodnia wolno handlować, czy nie.

Wśród walczących z zakazem wyróżnia się sieć domów towarowych Kaufhof, która zaskarżyła zakaz do niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał skargę odrzucił. Sieć miała jednak inny pomysł na obejście niewygodnych dla siebie przepisów. Ometkował asortyment naklejkami "Pamiątka z Berlina", po czym otworzył podwoje galerii przy Alexanderplatz w niemieckiej stolicy.

Zakaz nie obejmował bowiem handlu pamiątkami. Efekt przekroczył oczekiwania. Utarg przez pięć godzin był większy niż przez trzynastogodzinny jakikolwiek dzień powszedni. Innym razem przed galerią uruchomiono karuzelę i zorganizowano "festiwal fontann". Lokalne władze dopuszczają bowiem handel w niedzielę, o ile towarzyszy innym wydarzeniom i jest jego nieoderwalną częścią.

Okazało się jednak, że sprzedawanie szynki i warzyw jako pamiątki z Berlina było działaniem na krótką metę. Władze nie podzieliły entuzjazmu klientów i nałożyły na placówkę w przeliczeniu 27 tys. dolarów kary. Zagroziły jednocześnie, że jeśli sieć powtórzy ten manewr w kolejną niedzielę, to zapłaci ponad 54 tys. dolarów kary. A jeśli nadal nie przestanie, to musi się liczyć z zamknięciem sklepu.

- To zastanawiające, że w kraju tak postępowym jak Niemcy, sklepy w śródmieściu są zamknięte wtedy, kiedy ludzie mają czas na zakupy - uważa szef holdingu Media-Saturn, Peter Haas. Sieci handlowe domagają się, by sklepy pozostawały otwarte przez dziesięć niedziel w roku. Powołują się przy tym na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że obowiązywanie maksymalnie dziesięć niedziel handlowych nie narusza konstytucji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (674)