Zalewają nas importowane czereśnie słabej jakości. Sadownicy załamani
To kolejny trudny rok dla polskich sadowników. Tuż przed szczytem sezonu rynek jest przepełniony czereśniami importowanymi. Krajowi producenci zwracają uwagę, że przywożone owoce są "przeciętnej" jakości.
09.08.2024 11:05
Już początek sezonu był wymagający dla posiadaczy czereśniowych sadów. Już na początku kwietnia informowaliśmy, że owoce zakwitły - było to o około trzy tygodnie "przed czasem". Wraz z biegiem czasu problemy sadowników tylko się zwiększyły.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tony importowanych czereśni. Padł rekord
Już w maju i czerwcu producenci ostrzegali przed wzmożonym importem czereśni. Teraz, jak podaje portal sad24.pl, potwierdzają to dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) - wynika z nich, że padł niechlubny rekord.
W maju 2024 r. import świeżych czereśni był najwyższy od 2004 r. czyli od czasu, gdy GUS zbiera szczegółowe dane o handlu międzynarodowym. Po raz pierwszy w historii sprowadziliśmy w maju ponad 1000 ton czereśni.
Dla porównania w całym 2022 r. w Polsce wyprodukowano 78 800 ton czereśni, więc mogłoby się wydawać, że skala importu nie jest aż tak duża. Jednak ta ilość sprawiła, że doszło do skumulowanej podaży pod koniec miesiąca, czyli w dość kluczowym momencie sezonu na czereśnie.
Skąd Polska sprowadza czereśnie?
Dane wskazują, że pod koniec maja 2024 r. do Polski przybyły przede wszystkim czereśnie z Serbii (67,1 proc. importu). Sadownicy zauważają, że do naszego kraju trafiają owoce przeciętnej jakości, ale ich cena jest konkurencyjna.
Na drugim miejscu plasują się czereśnie z Grecji (12,6 proc.), a na trzecim - z Hiszpanii (10,1 proc.). Te owoce sprowadzamy także z Niemiec (6,5 proc.). Szczątkowe ilości importujemy z Macedonii (1,8 proc.).
Rolnicy bezradni wobec taniej konkurencji
Poza oficjalnymi danymi o importerach owoców trzeba pamiętać także o mniejszych pośrednikach, których wolumeny nie są monitorowane. Już na początku czerwca informowaliśmy w WP Finanse, że na giełdzie "Rybitwy" w Krakowie pojawili się sprzedawcy czereśni z południa Europy, którzy oferowali owoce po znacznie niższych cenach niż polscy handlarze.
Czereśnie pochodziły najprawdopodobniej z Rumunii, Serbii i Węgier. Rumuńscy sadownicy sprzedawali odmianę Burlat po 10 zł/kg, a czasami nawet po 6 zł/kg, a odmianę Carmen po 15 zł/kg. Na miejscu pojawiła się kontrola Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS). Nałożono mandaty na sprzedawców handlujących owocami bez odpowiednich oznaczeń.