Zamiast wspomnień, debata o kryzysie
- Oto najsilniejszy think tank od Lizbony do Władywostoku. Szkoda tylko, że na co dzień nie grają ze sobą w jednej drużynie - mówił redaktor naczelny tygodnika "Forum" Jacek Mojkowski, przedstawiając gości jednego z paneli konferencji Kariera-Sukces-Przyszłość, zorganizowanego w ramach obchodów 20-lecia Korporacji HZ.
07.10.2011 | aktual.: 10.10.2011 14:27
W słynnej auli B Szkoły Głównej Handlowej do panelu „Dokąd zmierza Polska i jak wykorzystujemy szanse do szybkiego rozwoju?” przystąpili m.in. Józef Oleksy, Andrzej Olechowski czy Danuta Hübner. Spotkanie odbyło się w ramach 20-lecia Korporacji HZ, organizacji zrzeszającej absolwentów Wydziału Handlu Zagranicznego SGPIS/SGH. Jego absolwenci to najważniejsze osoby polskiej polityki, ekonomii, bankowości i przedsiębiorczości. Nic dziwnego, że z tematów wspomnieniowych szybko przeszli na dzisiejsze problemy Polski, Europy i świata.
- To, co nas rzeczywiście dziś męczy, to kryzys demograficzny. Tego nie da się zmienić z soboty na niedzielę, tak jak się w Polsce wprowadziło kapitalizm. Dziś nie możemy się jednak tym martwić, tylko szybko usiąść i zastanowić, co zrobić, aby to zmienić - rozpoczęła debatę Henryka Bochniarz, prezydent Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Szybko jednak z perspektyw Polski w globalnej gospodarce politycy i ekonomiści zeszli na temat kryzysu i bankructwa Grecji.
- To banki wywołały kryzys, ale w otoczeniu stworzonym przez polityków. Jeśli więc dziś kogoś trzeba chwytać za twarz, to nie banki, ale polityków - mówił podczas panelu Marek Borowski. - To, że w konstytucji jest zapis o 60-procentowym limicie długu, to było proroctwo, które nas uchroniło przed dzisiejszą Grecją. Nie wierzę, by kolejne rządy nie miały pokusy zadłużania się do tego poziomu co Grecy, gdyby nie limity - dodawał były marszałek Sejmu.
Jak zwrócili jednak uwagę prelegenci, dziś Polska, między innymi dzięki zapisom o limitach zadłużenia, ale także dzięki sprawnej działalności Komisji Nadzoru Finansowego, jest nazywana nadzieją kontynentu.
- Niestety, powstaje Europa dwóch prędkości - mówiła Danuta Hübner. Zauważyła przy tym, że mnożą się podziały. - Oczywiste jest, że jest podział na kraje strefy euro i nie euro. Drugi podział to północ, która sobie radzi i się rozwija, jest też dużo bardziej innowacyjna. My jesteśmy dziś w tej północy. Na południu jest niestety Grecja, Hiszpania czy Portugalia - wskazała Hübner.
Paneliści stwierdzili jednak, że ten podział nikomu nie służy. Choć Grecji dziś trzeba pomóc i zapłacić za jej długi, to w długiej perspektywie utrzymanie strefy euro i wydane dziś pieniądze się zwrócą. Tym bardziej że Unii Europejskiej rośnie konkurencja. Premier Rosji Władimir Putin zadeklarował chęć utworzenia Unii Euroazjatyckiej.
- Mieliśmy plany wielkiego połączenia Europy, bo jeśli są dwa ścierające się bloki, to zawsze dojdzie do konfliktów, najpierw zimnych, a później gorących - ostrzegał podczas debaty przed dzieleniem Europy Andrzej Olechowski. - Dziś musimy się trzymać w kupie, bo nas, ludzi cywilizacji europejskiej, jest coraz mniej. Jeśli ten projekt łączenia nie przyspieszy, to będziemy mieli problem - mówił były minister finansów i spraw zagranicznych.
- Ostatnio w Brukseli gościła prezydent Brazylii. I co ona tam robiła? Uczyła Unię Europejską, jak w kryzysie iść do przodu. Nas uczyła, tę dumną Europę, która przez wieki wyznaczała kierunki - zauważył z kolei Józef Oleksy.
Były premier, pytany przez moderatora panelu, jakie słowo będzie kluczem do opisania najbliższego dziesięciolecia, jeśli lata 90. XX wieku to była globalizacja, a ostatnia dekada zdominowana była przez kryzys, odparł:
- To słowo to będzie rewolucja - stwierdził były premier. Później już w żartach dodał jednak, że wcale nie musi być ona groźna, a może być piękna.
Z większym entuzjazmem w przyszłość patrzy inny absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego Dariusz Rosati.
- Euro przetrwa ten kryzys. Za 10 lat będzie walutą jeszcze bardziej pożądaną niż dziś. Dlaczego? Bo wszystkim się to opłaca, choć nie wszyscy dziś o tym jeszcze wiedzą - uważa były minister sprawa zagranicznych. - Dla Greków czy Portugalczyków tragedią byłoby wyjście ze strefy. Niemcy też nie zrezygnują z euro, bo szybko ich nowa waluta uległaby silnej aprecjacji, co odbiłoby się na ich gospodarce. Trzeba jednak zmian, by nie doszło więcej do takich ekscesów, jakie robił rząd Grecji albo jakie robiły banki irlandzkie - dodał Rosati.
Przed spotkaniem ekonomistów i polityków studentom SGH doradzali, jak dbać o rozwój swojej kariery polscy bankowcy, także absolwenci słynnego Wydziału Handlu Zagranicznego. Stwierdzili, że wbrew pozorom dziś o karierę dużo trudniej niż na początku lat 90., kiedy to oni zaczynali dopiero tworzyć polski system bankowy.
- Wtedy było łatwiej. Wystarczyło znać angielski i już się pracowało w banku - mówił Kazimierz Stańczak, obecnie prezes Polanku EFG.
- Gdy weszłam do siedziby Visy w Londynie, nie miałam karty, nie miałam żadnej wiadomości o bankowości. Chciałam zostać filmowcem. Szczęśliwy przypadek sprawił, że pracuję dziś tu, gdzie pracuję i zajmowałam się wdrażaniem kart w wielu krajach naszego regionu - mówiła Małgorzata O’Shaughnessy, wiceprezes Visa Europe.
Bankowcy zgodnie stwierdzili, że kiedyś przepustką do kariery była znajomość języka angielskiego. Dziś jest to natomiast jedynie „element higieny osobistej”. Obecnie ważne, by jak najwięcej podróżować, zwiedzać, mieć szeroki horyzonty. Pracę najlepiej zaczynać jednak od Polski i później piąć się po szczeblach kariery w zagranicznych korporacjach. Stąd łatwo dziś trafić do centrali za granicą.
- Widzę w głównej siedzibie Visy w Londynie wielu młodych Polaków, którzy może nie są zatrudnieni na wysokich stanowiskach, ale mają wielką determinację, dużo większą niż inne nacje - podkreślała Małgorzata O’Shaughnessy, zaznaczając, że dziś korporacje promują osoby innowacyjne.
Bankowcy szybko jednak panel o nazwie „Ścieżki kariery i drogi do sukcesu w polskiej bankowości” zamienili w debatę na temat kryzysu. Dyskusję rozpoczęła prof. Leokadia Oręziak z Kolegium Gospodarki Światowej SGH (uznawanego za następcę Wydziału Handlu Zagranicznego), która nie przejmując się siedzącymi obok prezesami banków, stwierdziła, że główna wina kryzysu spada właśnie na ich kolegów z USA. Stwierdziła też, że dziś odwróciły się relacje i to gospodarka jest dla branży finansowej, a nie na odwrót.
- Pierwszego bankiera powieszono w XV wieku, bo pożyczył pieniądze jakiemuś księciu, który później nie chciał tych pieniędzy oddać. Dziś jest podobnie - odpowiedział na zarzuty prof. Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Banku. - Trzeba sobie zadać pytanie: czy winny jest bank, który pożyczał, czy politycy, którzy pożyczali i ustalali sami reguły pożyczania? To przecież oni tworzyli otoczenie regulacyjne - dodawał.
Prelegenci zwrócili jednak uwagę, że w Polsce na szczęście nie doszło do bankructw banków czy pomocy publicznej dla instytucji finansowych.
- W wielu krajach kredyt traktowano jak narkotyk, biorąc kolejne pożyczki. To też wina polityków, którzy doprowadzili do deregulacji rynku choćby przez bardzo niskie stopy procentowe. W Polsce tymczasem wprowadzono rekomendację S, która pomogła bankom i spowodowała, że dziś nie mam portfeli złych kredytów frankowych, jak to jest na przykład na Węgrzech - mówiła Sonia Wędrychowicz-Horbatowska, wiceprezes Banku Handlowego.
- Lekcja dla studentów. Musicie sobie radzić także w kryzysie - podsumował dyskusję Kazimierz Stańczak.