Zaparkował na prywatnym parkingu. Po powrocie dostał zaskakujący list
Zostawiając samochód na prywatnym strzeżonym parkingu, mało kto spodziewa się, że po powrocie może dostać list od Straży Miejskiej z wezwaniem do zapłaty. Taka historia przydarzyła się jednak kierowcy, który zostawił swój pojazd w Poznaniu, skąd udał się w dalszą podróż samolotem.
Mężczyzna wykupił usługę parkingową wraz z biletem lotniczym. Samochód zostawił na prywatnym parkingu przy ulicy Leśnych Skrzatów w Poznaniu - pisze serwis epoznan.pl. Pojazd stał tam przez 10 dni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ostatni dzień wakacji nad Bałtykiem. Nikt nie chce myśleć o końcu lata
"Dzisiaj dostałem list polecony ze straży miejskiej z mandatem za parkowanie na terenach zielonych przeznaczonych do użytku publicznego" - poskarżył się czytelnik serwisu.
Co się stało? Według ustaleń straży miejskiej obsługa parkingu pod nieobecność swojego klienta przestawiła samochód poza ogrodzony teren. Pojazd znalazł się tuż za płotem - na kawałku trawnika przylegającego do idącej wzdłuż parkingu ulicy. Mężczyzna skontaktował się ze Strażą Miejską. Okazało się, że nie jest pierwszą osobą, która zgłasza taki nietypowy problem.
Przemysław Piwecki, rzecznik Straży Miejskiej, poinformował serwis, że odpowiedzialność za wykroczenie ponoszą w takiej sytuacji pracownicy parkingu, którzy zaparkowali samochody klientów na terenach zielonych.
Mandaty za parkowanie
Obecnie za nielegalne zaparkowanie samochodu straż miejska może wystawić mandat do 1200 zł. Tak wysoka kara spotka jednak wyłącznie kierowców, którzy pozostawią auto na miejscu parkingowych dla niepełnosprawnych i posługują się jednocześnie sfałszowaną kartą parkingową.
W przypadku mniej rażących naruszeń kierującym grożą zazwyczaj mandaty od 100 zł do 300 zł. Kwota może być wyższa, jeżeli kierowca zaparkuje samochód na terenie zielonym, a straż miejska uzna, że poczynił w ten sposób większe straty dla przyrody. W takich sytuacjach kara może sięgnąć nawet 1000 zł.