Zdecydujemy my, nie związki

Rozmowa z Aleksandrem Gradem, ministrem skarbu państwa

17.04.2009 | aktual.: 17.04.2009 11:51

Niemal całe prognozowane na ten rok wpływy z prywatyzacji, czyli 12 mld zł, mają pochodzić ze sprzedaży akcji spółek energetycznych. Tymczasem związkowcy protestują. Czy ich opór nie opóźni planowanych transakcji?
Ze związkowcami uzgodniłem już wcześniej, że sprzedaż akcji pracowniczych będzie możliwa na takich samych zasadach, na jakich swoje papiery sprzedawać będzie Skarb Państwa. Decyzje w kwestii prywatyzacji podejmuje ostatecznie Skarb Państwa, a nie związki. Trzeba podkreślić, że pakiety socjalne dla pracowników energetyki są bardzo szerokie i znane już od lat.

Jak odnosi się Pan do protestów związkowców odnośnie do składu rady nadzorczej Enei? Zdaniem przedstawicieli związków, wprowadzenie do rady osób związanych z Vattenfall czy E.ON jest niebezpieczne. Skarbowi Państwa zarzucane jest przy okazji działanie na szkodę spółki.
Odbieram to jako zupełnie niepotrzebne komentarze. Skład akcjonariatu Enei jest znany. Mniejszościowi akcjonariusze mają swoich przedstawicieli w radzie. To normalne w spółkach akcyjnych. A żaden przedstawiciel E.ON-u w niej nie zasiada.

Kiedy i w jaki sposób planuje Pan sprzedaż Enei?
W tym roku, w III, IV kwartale. Może to nastąpić albo w drodze odpowiedzi na wezwanie, jeżeli będzie ono nas satysfakcjonować pod względem ceny, albo w drodze zaproszenia do negocjacji. Ostatecznej decyzji co do trybu jeszcze nie ma. To zależy od tego, jak postąpią inwestorzy.

W branży energetycznej mówi się, że pozostający w posiadaniu MSP 76,5-proc. pakiet akcji Enei kupi Vattenfall, który ma już 18,6 proc. Pan również tak sądzi?
To, że Vattenfall jest już mniejszościowym akcjonariuszem, niczego nie przesądza. Jestem przekonany, że o Eneę mocno rywalizować będzie co najmniej dwóch, trzech inwestorów, a Vattenfall dobrze wie, że nie będzie traktowany w uprzywilejowany sposób.

Jeszcze w tym roku nowe, warte 4–5 mld zł, akcje wyemitować ma największa w branży Polska Grupa Energetyczna. Może Pan rozwiać wątpliwości i powiedzieć, czy zrobi to w drodze emisji giełdowej, czy raczej zamkniętej, skierowanej np. do arabskich funduszy inwestycyjnych, z którymi już spotykał się i Pan, i zarząd PGE?
Doradcy - banki inwestycyjne uważają, że debiut giełdowy jest obecnie niemożliwy. Możemy mówić dopiero o IV kwartale tego roku. Zarówno zarząd, jak i my rozmawiamy z inwestorami, przedstawiając im spółkę. Rozwiązaniem ostatecznym może być zarówno IPO, jak i sprzedaż pakietów w ramach pre-IPO. Wszystko zależy od ofert, które inwestorzy położą na stole.

Kolejną spółką do prywatyzacji w tym roku jest ZE PAK. Czy rozmawia Pan np. z CEZ-em o sprzedaży pakietu kontrolowanego przez Skarb Państwa, a jednocześnie pozostałych akcji należących do grupy Elektrimu?
Pakiet 50-proc. akcji PAK sprzedamy razem z dwiema kopalniami węgla brunatnego "Konin" i "Adamów" w otwartym przetargu. Nie będzie więc tak, że jakiś potencjalny nabywca zostanie do nas skierowany przez pozostałych akcjonariuszy PAK-u. I właśnie dlatego uzgadnialiśmy z zarządcą będącego w upadłości Elektrimu, zapisane w pierwotnej umowie prywatyzacyjnej, odstąpienie od prawa pierwokupu akcji elektrowni. Potencjalny inwestor będzie musiał mieć wiele spraw wyjaśnionych z pozostałymi akcjonariuszami PAK -u.

Wycena kopalni to długotrwały proces. Skomplikowaną sprawą jest spór MSP z Zygmuntem Solorzem-Żakiem, kontrolującym Elektrim. Skąd zatem przekonanie, że prywatyzacja PAK-u zostanie ukończona w tym roku?
Kończymy już wybór doradcy prywatyzacyjnego. Wyceny były robione już wcześniej, więc wszystkiego nie trzeba będzie zaczynać od zera.

Porozmawiajmy chwilę o jeszcze jednej spółce energetycznej – Enerdze. Pojawiają się spekulacje, że ona mogłaby zostać przejęta przez podmiot taki jak np. PGNiG. Czy faktycznie tak może być?
Takiej koncepcji dotychczas nie było. Energa będzie miała inwestora strategicznego, ale najpierw zostanie przeprowadzona cała procedura prywatyzacyjna. Faktem jest, że koncerny łączące elektroenergetykę i sektor gazu funkcjonują w całej Europie, bo są tam efekty synergii. Gdyby zarząd PGNiG wystąpił z ofertą, na pewno zostałaby ona przez nas rozważona. Ale na takich samych zasadach, jak innych oferentów.

Co Pana skłoniło do zwrócenia się do spółek o przesłanie informacji o wszystkich kluczowych kontraktach od 2007 roku i przekazanie ich do CBA i ABW? Czy były informacje o nieprawidłowościach? Po to powstała „tarcza antykorupcyjna” tworzona przez poszczególne służby, aby zapobiegać niezgodnym z prawem działaniom organów spółek. Stwierdziłem, że lepiej zrobić wykaz kluczowych działań spółek, aby służby na bieżąco je monitorowały. To pomoże zapobiec potencjalnym nieprawidłowościom. Rozwiązanie systemowe jest dużo lepsze, niż doraźne działanie. Czy to będzie stała praktyka?
Teraz będzie tak, że każda spółka, która rozpoczyna realizację poważnego zamówienia publicznego, zostanie poproszona o przesłanie nam informacji na ten temat. Instytucje takie jak: CBA, ABW czy inne będą te procesy dyskretnie monitorowały. Oczywiście, w taki sposób, aby nie szkodzić spółce i jej wizerunkowi.

Od dłuższego czasu spekuluje się o odwołaniu prezesa PKO BP Jerzego Pruskiego. Czy zaplanowane przez resort zmiany w składzie rady nadzorczej mają z tym związek?
Darzę prezesa Pruskiego zaufaniem. Nie wiem, dlaczego miałby odchodzić ze stanowiska. Fakt, że spekulacje pojawiają się od dawna, potwierdza, że nie mają nic wspólnego z prawdą. Zmiany w radzie są wywołane tym, że z ministerstwa odeszła pani dyrektor Urszula Pałaszek, która była przedstawicielem MSP.

Ale zmian ma być więcej.
To nie jest przesądzone, a w naszych planach nie ma żadnego „drugiego dna”.

PKO BP ma zostać w tym roku dokapitalizowane na około 4–5 mld zł. Skarb Państwa ma zachować kontrolę nad bankiem, chociaż nie bezpośrednio. To oznacza, że dużą część emisji objęłoby PZU albo Bank Gospodarstwa Krajowego czy PZU. PZU ma nadwyżkę, ale skąd BGK wziąłby pieniądze na udział w emisji PKO BP?
Po to właśnie przyjęliśmy przepisy, które pozwalają dokapitalizować BGK obligacjami. Myślę, że podwyższenie kapitału i emisja nowych akcji dla Skarbu Państwa zostanie objęta właśnie przez BGK. W jaki sposób ten bank będzie wzmocniony, zależy od ministra finansów, który tę instytucję nadzoruje.

Formalnie możliwa jest już emisja obligacji zamiennych na akcje spółek SP. Kiedy ta emisja nastąpi?
Aby móc odpowiedzieć na to pytanie, potrzebuję jeszcze ostatecznych rozmów z ministrem Jackiem Rostowskim. Kwestie formalne są już wyjaśnione, ale potrzebna jest ścisła współpraca w tej sprawie.

W jaki sposób te papiery będą sprzedawane, czy resort poszuka specjalnych odbiorców?
Zastanawialiśmy się długo nad tym, do kogo mają trafić te papiery. Zainteresowanie zgłaszały np. zagraniczne banki inwestycyjne. Myślę, że ustalimy z resortem finansów pewną wielkość potencjalnej emisji. Wtedy wytypujemy duże instytucje finansowe, które będą mogły w niej uczestniczyć.

Jaki będzie mechanizm wyceny akcji do emisji obligacji?
W zależności od tego, o akcjach jakich przedsiębiorstw będziemy mówili, ich wartość trzeba szacować w różny sposób. To zadanie zlecimy zewnętrznemu operatorowi.

MSP podpisało w ostatnich dniach memorandum w sprawie ugody z Eureko w kwestii PZU. Mówił Pan, że resort zaproponował rozwiązanie ugodowe, opierające się na rzeczywistych nakładach poniesionych przez Eureko. O jaką kwotę może realnie, Pana zdaniem, chodzić – 5 mld zł? Więcej?
Właśnie rozpoczęliśmy rozmowy z Eureko, reprezentowanym przez Berta Heemskerka, prezesa Rabobanku. I ufam, że w trakcie tych rozmów stworzymy nowe rozwiązania, które pozwolą zakończyć ten wieloletni spór w sposób zadowalający dla obu stron.

Na jakim etapie jest prywatyzacja PW „Rzeczpospolita”?
Po tym jak dwaj inwestorzy uzupełnili swoje oferty, wczoraj upłynął czas na wpłacenie przez nich wadium.

Do kiedy potrwają negocjacje?
Do skutku (śmiech). Chciałbym już zakończyć tę prywatyzację, która wzbudza ogromne emocje i dyskusje w mediach, ponieważ tu wchodzi w grę „Rzeczpospolita” – jeden z największych dzienników. W powszechnej opinii, jego wydawca jest spółką państwową, a tak nie jest. Skarb ma pośrednio – właśnie przez PW „Rzeczpospolita” – tylko 49 proc. głosów i niewiele władztwa korporacyjnego. Trzeba to przeciąć. Zobaczymy, czy oferty inwestorów ostatecznie będą satysfakcjonujące.

Dziękujemy za rozmowę.

Justyna Piszczatowska, Łukasz Wilkowicz
PARKIET

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)