Że zbyt wolno wymierają
Język polityki, polski ekonomista i rozbity samolot. Wiadomości znalezione w moim komputerze jednego dnia o tej samej godzinie.
13.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 12:27
Wiadomość pierwsza z internetu: „Pytana, czy nie jest rozczarowana postawą Putina, który nie dotrzymuje przyjętych ustaleń, Merkel odparła, że ?rozczarowanie? nie jest właściwym pojęciem w tej sytuacji. - Moim obowiązkiem, zgodnym z interesami niemieckimi i europejskimi, jest nazywanie rzeczy po imieniu".
To mi się podoba. Już od dawna - może od czasów, kiedy mówienie (a właściwie mądrzenie się) o polityce stało się igraszką komentatorów telewizyjnych niemających pojęcia, do jak trudnych tematów się zabierają - język polityki stał się dziecinny, to znaczy prosty, uczuciowy i dydaktyczny. „How do you feel?", czyli: „Co pan czuje", zastąpiło kartezjańskie pojęcie myślenia. Czuję, więc jestem - mogą mówić dzisiejsi mędrcy.
Oczywiście czucie przynależy każdemu, a myślenie tylko niektórym. Obama stracił zaufanie do Putina; pani Merkel się rozczarowała; premier Cameron nie ma co do niego złudzeń; Berlusconi lubi Putina; sam Putin zaś szczerze wierzy, że Rosję i Ukrainę łączy specjalna więź - to wszystko są cytaty z mediów. To prostsze i łatwiejsze od mówienia, co dokładnie Rosja zrobiła, gdzie przebiega dziś granica rosyjsko-ukraińska, co się dzieje na Krymie, jaka była odpowiedź innych podmiotów politycznych.
W najważniejszych nawet sprawach, nie tylko w Polsce, ale w Polsce szczególnie, przyjęło się odwoływać do argumentów nieracjonalnych. Polityka nie jest nauką ścisłą, oczywiście, ale też nie jest objawieniem.
Wiadomość druga: „Japoński minister finansów Taro Aso (...) zasugerował, że osoby w podeszłym wieku powinny ?się pospieszyć i już umrzeć?". Polskie Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego - albo co najmniej ambasador RP w Japonii - powinno złożyć protest w sprawie plagiatu popełnionego przez japońskiego ministra. Ten polityczno-ekonomiczny pomysł jest bowiem częścią polskiego dziedzictwa narodowego, jako że był sformułowany, i to wierszem, już w 1966 roku przez Janusza Szpotańskiego w utworze „Targowica, czyli opera Gnoma".
Dzieło to rozpoczyna się od Oratorium Gnoma (czyli pierwszego sekretarza KC PZPR sprzed pół wieku, Władysława Gomułki. Wyjaśnienie dla młodzieży i czytelników w wieku średnim: sekretarze PZPR nie lubili satyry i Szpotański został skazany na trzy lata więzienia). „(...) Wtem genialny pomysł błyska: To śmiertelność jest zbyt niska. - Ach, od dawna tom już czuł! Krzywa zgonów idzie w dół! Kiedy wszystko rośnie wokół - ludność, ceny i MO - musi wzbudzać to niepokój, że wciąż skarbca widać dno. Teraz rzecz się prostą staje, że zbyt wolno wymierają - teraz mamy jasny cel: więcej zgonów w PRL! Hej, staruszku emerycie, zbyt wesoły jest twój los! Musisz sobie skrócić życie, by ogólny podnieść wzrost. PRL jest młodym krajem, starość państwu nic nie daje - ciebie nic nie czeka już, więc czym prędzej kładź się wzdłuż! A gdy znikną źli renciści, sekretarzu, prędzej pisz - to przedpole się oczyści, i my nań wpuścimy wyż".
Patrząc na dzisiejszy świat, trzeba przyznać, że właściwie nic lepszego w sprawie nas, emerytów, nie wymyślono, i Szpotański może być nazwany nie tylko wybitnym polskim socjologiem („Towarzysz Szmaciak"), politologiem („Caryca i zwierciadło"), ale też ekonomistą i futurologiem. Przypomnę, że jego utwory można znaleźć na wspaniale przygotowanej stronie w internecie: http://literat.ug.edu.pl/szpot/.
Wiadomość trzecia: „Niewielki (13 m długości) prywatny samolot rozbił się na przedmieściach Waszyngtonu. W wypadku zginęło trzech pasażerów oraz troje mieszkańców domu, w który uderzyła maszyna - poinformowały amerykańskie władze".
Przedstawiciele amerykańskiej Państwowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) przybyli natychmiast na miejsce i zapowiedzieli, że będą badać wszystkie możliwe elementy związane z wypadkiem, takie jak pogoda, wyszkolenie załogi i, oczywiście, sam samolot. W śledztwie poza przedstawicielami NTSB uczestniczą FBI, policja i straż pożarna. Ekspertyza na miejscu potrwa od trzech do ośmiu dni. W USA rozbija się około stu małych samolotów rocznie i wszystkie przypadki są szczegółowo dokumentowane, a części samolotów drobiazgowo zbierane i składane.