Żmijewski: polski system aukcyjny CO2 tańszy o 75 proc. od unijnego
Aukcja uprawnieniami na emisję CO2
przewidująca darmowe uprawnienia dla najlepszych technologii,
pozwoliłaby osiągnąć unijny cel redukcji emisji CO2 o trzy czwarte
niższym kosztem - uważa prof. Krzysztof Żmijewski, koordynator
Green Effort Group.
21.11.2008 17:55
_ Takie rozwiązanie obniży koszt realizacji unijnego celu obniżenia emisji o 20 proc. do 2020 roku do jednej czwartej _ - powiedział dziennikarzom Żmijewski. Zaznaczył, że przemysł i energetyka popiera stanowisko polskiego rządu w sprawie pakietu energetyczno-klimatycznego.
Pakiet energetyczno-klimatyczny UE służy m.in. obniżeniu emisji CO2 w UE o 20 proc. do 2020 roku. W tym celu Komisja Europejska zaproponowała, aby od 2013 roku przedsiębiorstwa m.in. energetyczne kupowały wszystkie pozwolenia emisyjne na otwartej giełdzie.
Polski rząd, choć zgadza się na redukcję emisji, uważa, że taki sposób mógłby doprowadzić nawet do 90-proc. podwyżki cen prądu w Polsce i proponuje tzw. benchmarking, czyli darmowe pozwolenia dla firm stosujących najlepsze technologie.
Benchmarking pozwoli - zdaniem Żmijewskiego - na zgodną z celem UE 20-procentową redukcję emisji CO2 w elektroenergetyce do 2020 roku o 20 proc. w stosunku do 2005 roku, kiedy emisja wynosiła 148 mln ton.
_ Żeby to osiągnąć trzeba zamykać 1000 MW mocy rocznie, budując w to miejsce 1400-1500 megawatów mocy, z tego 400 z węgla, reszta z energii odnawialnej _ - zaznaczył profesor.
W jego opinii, zarówno przydziały darmowych uprawnień, jak i system aukcyjny proponowany przez KE prowadzą do nieuzasadnionych zysków przedsiębiorstw energetycznych, ponadto otwarta aukcja bez mechanizmów zabezpieczających niesie ryzyko spekulacji.
_ Darmowe uprawnienia powodują tzw. +oportunity profit+, czyli zysk bez produkcji energii poprzez sprzedaż uprawnień albo dodawanie ich kosztu do ceny sprzedawanej energii elektrycznej _ - wyjaśnił. _ A nabywcy przemysłowi nie mogą tego wliczyć w ceny swojej produkcji, bo na ich rynku panuje konkurencja _- dodał Żmijewski, uzasadniając sprzeciw przemysłu wobec propozycji KE.
_ Ponieważ KE zauważyła tę nieprawidłowość, wprowadziła aukcjonizm _- powiedział. Jego zdaniem to rozwiązanie przynosi z kolei tzw. "product surplus", polegający na tym, że przedsiębiorstwa, nawet jeśli mają niższe koszty produkcji dzięki lepszej technologii, i tak sprzedają energię po wyższej cenie oferowanej przez konkurencję.
_ Koszty zakupu uprawnień lub kara za ich brak obciąży rachunki odbiorców _- podkreślił.
Ponadto aukcja uprawnień CO2, ponieważ będzie otwarta dla wszystkich, nie tylko dla unijnych przedsiębiorstw energetycznych, stwarza ryzyko spekulacji - uważa profesor. Może to - w jego opinii - doprowadzić do wykupywania uprawnień np. przez fundusze czy duże, pozaunijne koncerny energetycze i wzrostu kosztów zakupu uprawnień dla pozostałych "biedniejszych uczestników rynku".
_ W aukcjach mogą brać udział wszyscy, również ci którym emisje do niczego nie są potrzebne. Ponadto nie ma unijnych zapisów regulujących wzrost cen na aukcji _ - zaznaczył.
Podkreślił, że rynek rocznej wartości ok. 48 mld euro jest atrakcyjny m.in. dla zasobnych instytucji finansowych.
_ Dodatkowo ten system nie uwzględnia specyfiki państw członkowskich i traktuje Vattenfalla i elektrownie Kozienice dokładnie tak samo _- zaznaczył.
Żmijewski uważa, że rozwiązaniem jest dobry benchmark liczony osobno dla poszczególnych paliw, np. oddzielnie dla produkcji energii z węgla czy gazu. "Wtedy elektrownie jądrowe i odnawialne nic nie dostają, bo nic nie potrzebują, a kto potrzebuje, dostaje tyle darmowych uprawnień, ile na megawatogodzinę zużywa przedsiębiorstwo z najlepszą technologią (w danym sektorze - PAP)" - wyjaśnił.
Jednak jego zdaniem, propozycja Polski "nie leży w interesie KE", m.in. dlatego, że Komisji nie zależy na obniżaniu ceny dwutlenku węgla.