ZUS nie wierzy zwolnieniom
Zakład Ubezpieczeń Społecznych wstrzymał
zasiłki chorobowe ok. 1,8 tys. osobom z regionu łódzkiego; ZUS
uznał, że są oni zdrowi. 17 tys. pracowników, którzy w ubiegłym
roku przynieśli do firm zwolnienia, zostało wezwanych do
orzeczników; sprawdzali oni czy osoby te naprawdę chorują -
wylicza "Dziennik Łódzki".
15.02.2006 | aktual.: 15.02.2006 07:19
Na opinię lekarza w siedzibie Zakładu przy ul. Brzezińskiej w Łodzi czeka Anna Więckowska z Łęczycy, pracownik gospodarczy, od pięciu miesięcy na zwolnieniu. "Orzecznik sugerował, że oszukuję, bo nie przyniosłam wszystkich badań. Na wyniki trzeba jednak czekać miesiącami, nie zdążyłam jeszcze wszystkiego skompletować. Mam zwyrodnienie kręgosłupa i coraz gorszą morfologię" - skarży się kobieta.
Skrzywdzona wezwaniem do ZUS czuje się również Ewa Figura, motornicza tramwaju, która w listopadzie miała wypadek i do dziś odczuwa bóle kręgosłupa i zawroty głowy.
ZUS prowadzi kontrole z własnej inicjatywy (osoby na zwolnieniach losuje komputer) lub - coraz częściej - na wniosek pracodawcy.
Np. zduńskowolska firma "Zwoltex", gdzie absencja chorobowa wynosiła do niedawna 6-8 proc., występowała o skontrolowanie zwolnień lekarskich dwa, trzy razy w roku.
"W kilku przypadkach rocznie ZUS uznawał zwolnienia za bezzasadne" - twierdzi kierowniczka działu kadr Małgorzata Zdzienicka. Teraz, kiedy "Zwoltex" znalazł się w upadłości, absencja wzrosła do 25 proc.
Czesław Barański, pełnomocnik syndyka, nie zamierza jednak kontrolować tych zwolnień, żeby - jak mówi - nie utrudniać ludziom życia.
Internistka z poradni na łódzkim Teofilowie przyznaje, że zagrożeni utratą pracy pacjenci proszą o zwolnienie lekarskie. Dzięki zwolnieniu lekarskiemu dostaną więcej pieniędzy niż na zasiłku dla bezrobotnych.
"Niektórzy nawet płaczą, że jesteśmy dla nich ostatnią deską ratunku" - dodaje rozmówczyni "Dziennika Łódzkiego". (PAP)