Związki: już ponad 2 tys. górników bierze udział w podziemnym proteście (aktl.2)
#
dochodzi m.in. zaktualizowana liczba protestujących
#
09.01.2015 19:05
09.01. Bytom (PAP) - Coraz więcej górników protestuje przeciwko planom likwidacji czterech kopalń Kompanii Węglowej (KW). Według związkowców w piątek wieczorem w podziemnych strajkach w tych zakładach bierze już udział ponad 2 tysiące górników. Na powierzchni protestuje ok. tysiąca kolejnych osób.
Rząd zapowiedział, że w ramach planu naprawczego KW zamierza zlikwidować kopalnie: Brzeszcze w miejscowości o tej nazwie, Bobrek-Centrum w Bytomiu, Sośnica-Makoszowy w Gliwicach i Zabrzu oraz Pokój w Rudzie Śląskiej.
Jak podała śląsko-dąbrowska Solidarność w kopalni Brzeszcze 640 metrów pod ziemią strajkuje 750 górników. W kopalni Bobrek-Centrum na powierzchnię nie wyjechało 500 osób, które przebywają 840 metrów pod ziemią. W proteście bierze też udział ok. 500 górników z kopalni Sośnica-Makoszowy strajkujących 700 metrów pod ziemią. Do akcji protestacyjnej dołączyło blisko 300 górników z kopalni Pokój, którzy znajdują się 790 metrów pod ziemią.
W piątek rano, według informacji przekazanej przez związkowców, w podziemnym proteście brało udział ok. 1,3 tys. pracowników czterech kopalń. W kopalni Brzeszcze tę formę protestu załoga podjęła jeszcze w środę, w dzień prezentacji rządowego programu.
Związkowcy przekazali też, że taką samą formę protestu, jak górnicy, którzy po swoich zmianach pozostają pod ziemią, przyjmują pracownicy powierzchni, których zgodnie z rządowym planem przede wszystkim obejmą zwolnienia (większość górników dołowych z likwidowanych kopalń ma być przeniesiona do innych zakładów). To głównie pracujący w zakładach przeróbczych oraz w administracji.
Szef górniczej Solidarności Jarosław Grzesik mówił, że w swoich miejscach pracy pozostali m.in. pracownicy przeróbki z obu części ostatniej bytomskiej kopalni. Na tzw. ruchu Centrum protestujący wyszli na dach zakładu przeróbczego - podobnie jak czynili to w przeszłości przy protestach przeciwko likwidacji swojej kopalni. W piątek rano w przewidzianych do likwidacji zakładach odbyły się kolejne już masówki. Związkowcy mówili na nich o kwestiach związanych z planem naprawczym dla KW.
W piątek protesty odbywały się także poza zakładami. Przed kopalnią Brzeszcze manifestowali pracownicy, mieszkańcy oraz przedstawiciele lokalnych władz. Mieli ze sobą flagi, transparenty związkowe. Skandowali m.in. "Gdzie jest Kopacz", "Złodzieje, złodzieje". Protestujący zablokowali też ronda w Zabrzu i Rudzie Śląskiej.
Związkowcy nie przyjechali w piątek do Warszawy, gdzie zaprosił ich pełnomocnik rządu ds. restrukturyzacji górnictwa Wojciech Kowalczyk. Wystosowali natomiast list do premier Ewy Kopacz, w którym zgłaszają gotowość natychmiastowego rozpoczęcia rozmów na temat branży. Warunkiem podjęcia rozmów jest wycofanie się przez rząd z planów likwidacji kopalń. Są też zdania, że takie rozmowy powinny odbyć się na Śląsku.
Na poniedziałek w całym regionie śląsko-dąbrowskim zaplanowano akcję protestacyjno-strajkową. Związkowcy na razie nie chcą zdradzać szczegółów. Podkreślają jednak, że chodzi nie tylko o problemy górnictwa, lecz także sytuację znajdującego się na krawędzi upadku gliwickiego Bumaru (z branży zbrojeniowej) czy też zakładów przemysłu stalowego.
Według przyjętego w środę przez rząd planu naprawczego dla KW możliwości dofinansowania tej spółki wyczerpały się i bez restrukturyzacji upadnie ona w ciągu miesiąca. Wśród rozwiązań wskazano likwidację czterech kopalń KW, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla 5,2 tys. zwalnianych - kosztem ok. 2,3 mld zł.
Związkowcy podkreślają, że realizacja rządowego planu będzie miała bardzo negatywne skutki dla regionu. Przypominają, że miasta takie jak Bytom, w których przed kilkunastu laty zlikwidowano kopalnie, do dzisiaj borykają się ze strukturalnym bezrobociem i innymi problemami społecznymi.