Związki zawodowe w natarciu
Polskie organizacje pracownicze przeżywają
drugą młodość. Choć ubywa im członków, działają coraz bardziej
profesjonalnie i skutecznie - ocenia "Rzeczpospolita".
Wanda Stróżyk, przewodnicząca "S" w tyskich zakładach Fiata mówi że, dyrekcja próbuje spacyfikować związek. Kierownicy wzywali do siebie pracowników i nakłaniali ich do wypisania się z organizacji. Kiedy próbowali się bronić, straszono ich konsekwencjami. Organizacja poinformowała już o tym prokuraturę. Bogusław Cieślar, rzecznik firmy odpiera zarzuty.
Przyczyną konfliktu w zakładach Fiata są niespełnione żądania płacowe. Podobnie jest w innych przedsiębiorstwach. W gliwickim Oplu na znak protestu zakład został oflagowany. Solidarność domaga się podwyżki o 500 zł na osobę. Do sporu zbiorowego przygotowują się też pracownicy LOT. Żądają poprawy warunków pracy i podniesienia pensji. Niedawno zakończył się strajk pracowników PKP Polskich Linii Kolejowych. Przez kilka dni, blokując tory w największych polskich miastach, domagali się wzrostu wynagrodzenia. Udało się. Zarząd przystał na podwyżkę 100 zł brutto od 1 kwietnia.
To właśnie rosnące żądania płacowe polskich pracowników mogą uratować rodzime związki przed marginalizacją. Od lat liczba ich członków spada. Jeszcze w 2002 r. dwie największe centrale: OPZZ i "S" liczyły ok. 1,8 mln osób. W 2006 było to o ok. 300 tys. mniej.
Organizacje pracownicze musiały więc znaleźć sposób, aby zachęcić do siebie nowych członków. I znalazły. Ich działalność nie ogranicza się już do organizacji protestów i strajków. Centrale związkowe mają swoje wyspecjalizowane biura, witryny internetowe, korzystają z funduszy unijnych, wydają broszury, szkolą działaczy i współpracowników, współpracują z uczelniami ekonomicznymi.
Sposobem na wyjście z cienia jest też organizacja spektakularnych akcji. "S" i OPZZ rozpoczęły właśnie dwie niezależne kampanie marketingowe. Obie nawołują do podnoszenia wynagrodzeń. (PAP)