Trwa ładowanie...

Bezpieczeństwo głowy państwa to dla nich absolutny priorytet

Przed agentami United States Secret Service kolejne ważne zadanie. Nad zabezpieczeniem polskiej wizyty Baracka Obamy pracują od tygodni. Bezpieczeństwo głowy amerykańskiego państwa to dla nich absolutny priorytet. Kim właściwie są i ile zarabiają ludzie, którzy codziennie ryzykują własne życie?

Bezpieczeństwo głowy państwa to dla nich absolutny priorytetŹródło: AFP
d37x9tw
d37x9tw

Wszędzie tam, gdzie on

Jest ich ogółem ponad 5 tys. Nie wszyscy, naturalnie, chronią prezydenta. Firma zaczynała 165 lat temu jako komórka walcząca z fałszowaniem pieniędzy. Przestępstwami gospodarczymi zajmuje się do dziś. Jednak to ochrona najważniejszej osoby w państwie pozostaje najbardziej spektakularnym zadaniem agencji.

Ilu dokładnie agentów będzie monitorować polską wizytę – nie wiadomo. Takie informacje nie są podawane do publicznej wiadomości. Mówi się o nich dopiero po fakcie. A i do końca nie wiadomo, czy są prawdziwe, czy służą tylko zaciemnianiu stanu faktycznego. W czasie wizyty w Londynie Obamie miało towarzyszyć 200 pracowników agencji. Chodzi tu jednak tylko o osoby pozostające w składzie prezydenckiej świty.

Agenci Secret Service na ulicy są dobrze widoczni. Lustrzane okulary, rozpięte marynarki. W trakcie warszawskiej wizyty również przyciągną uwagę widzów. Ilu z nich jednak przebywać będzie w tłumie incognito – nie dowiemy się nigdy.

Do powstania tajemnic związanych z ich pracą przyczyniły się w niemałym stopniu filmy sensacyjne. Hollywood nie zawsze dbało o rzetelność i dokładność w przedstawianiu wizerunku agencji. Często dawało jej obraz jako placówki mającej nieograniczone możliwości, z agentami mającymi cechy supermanów. Równie często wytykało jej błędy i niedopatrzenia. Można się jednak zastanowić, czy zaciemnianie prawdziwego oblicza firmy denerwuje jej pracowników, czy może jest im na rękę? Na pewno wiadomo jedno: Secret Service, komórka odpowiedzialna za bezpieczeństwo pierwszej osoby w państwie, posiada liczne uprawnienia, niedostępne innym służbom. Robią wszystko po swojemu

d37x9tw

Amerykanie stosują własne procedury zawsze i wszędzie. Również podczas zagranicznych podróży głowy państwa. Starają się nie zostawiać niczego przypadkowi. Sprawdzają wszystko osobiście. Ze służbami gospodarzy współpracują tylko przy ochronie tras przejazdu i miejsca pobytu ich podopiecznego. Osobista ochrona prezydenta pozostaje w wyłącznej gestii pracowników agencji. Secret Service bardzo dba o podtrzymanie przeświadczenia, iż prezydent USA jest najlepiej strzeżoną osobą na świecie. W razie potrzeby agent ma obowiązek poświęcić własne życie dla obrony „Pasażera”. Tak w żargonie agencji nazywany jest Obama. Zazwyczaj prace związane z przygotowaniem wizyty trwają kilka tygodni, a bywa, że i miesięcy. Dlatego ubiegłoroczna kwietniowa wizyta Baracka Obamy, do której ostatecznie nie doszło, miała być wydarzeniem odbiegającym od wytyczonych standardów. W jej przypadku agencja miała zaledwie kilka dni na przygotowania. Sytuację utrudniał fakt, że miała to być pierwsza podróż Obamy do Polski, a w przypadku, gdy
teren jest nieznany, na agentów spadają dodatkowe obowiązki. Jakie to dokładnie obowiązki? Agenci starają się przewidzieć dosłownie wszelkie, nawet najdrobniejsze zagrożenia. Najwięcej uwagi poświęcają lotnisku, trasie przejazdu i miejscu zakwaterowania. Badają żyrandole, przedmioty wiszące na ścianach, dachy, studzienki kanalizacyjne. Ustalają, czy prezydent powinien wejść do jakiegoś pomieszczenia, czy też nie. Nie wolno im jednak ograniczać jego przestrzeni osobistej. Jeśli „Pasażer” zechce podejść do widzów i przywitać się z nimi, agenci nie mogą mu tego zabronić.

Prezydent USA – funkcja niebezpieczna

Od zamachu na prezydenta McKinley’a w 1901 roku, United States Secret Service chroni prezydentów największego mocarstwa. Zabezpiecza też członków ich rodzin oraz poprzedników. Agencja odpowiada także za ochronę szefów państw goszczących z wizytą w USA.

Pracownicy agencji, chroniąc prezydenta, narażają życie. W razie konieczności mają obowiązek przyjąć kulę przeznaczoną dla niego. Obowiązuje ich całkowita dyskrecja dotycząca życia osobistego prezydenta i jego rodziny, a także tajemnic zawodowych. Prezydenci USA zawsze byli narażeni na niebezpieczeństwo. Niemal co czwarty padał ofiarą zamachu. Nie wszystkie kończyły się śmiercią. Zamachowcy odnieśli jednak „sukces” w przypadku czterech z nich, m.in. Abrahama Lincolna i Johna F. Kennedy’ego. Ostatni zamach na prezydenta USA, którego agentom Secret Service nie udało się udaremnić, miał miejsce 30 marca 1981 roku. Celem zamachowca był Ronald Reagan. Prezydent przeżył. Kula nieznacznie minęła jego serce.

Barack Obama od momentu wypłynięcia na szerokie wody polityki jest bardzo narażony na nieprzyjazne akcje. Dlatego już od 2007 roku zarówno on, jak i jego rodzina znajdują się pod wyjątkowo dokładną obserwacją ochrony. Towarzyszy mu ona niemalże na każdym kroku, przez 24 godziny na dobę. Nie inaczej będzie też podczas jego polskiej wizyty. Atmosferę podgrzewa fakt niedawnego zabicia Osamy bin Ladena. „Islamscy terroryści mają Polskę na celowniku” – takie opinie pojawiły się w mediach na długo przed polską wizytą amerykańskiego „number one”.

d37x9tw

Jak wygląda praca agenta w Polsce?

Przeciętne zarobki w Biurze Ochrony Rządu wynoszą 3,8 tys. zł brutto. Kierowcy zarabiają średnio o 200 zł mniej. Pensje oficerów sięgają 4,2 tys. zł. Zwierzchnik „borowików”, gen. Marian Janicki, zarabia natomiast ponad 13 tys. zł. Czyli mniej więcej tyle, co szef MSWiA Jerzy Miller, któremu BOR podlega.

Co trzeba zrobić, aby dostać się do Biura i otrzymywać borowską pensję? Przede wszystkim – być mężczyzną. 95 proc. borowców to panowie, a średnia ich wieku nie przekracza 40 lat.

Trzeba być zdrowym, silnym i wysportowanym. Przejść pozytywnie rozmowę kwalifikacyjną, badania psychologiczne i egzamin testujący sprawność fizyczną. Dodatkowym plusem jest wyższe wykształcenie. Ponad połowa „borowików” to absolwenci wyższych uczelni. Preferowana jest znajomość języków obcych, a także umiejętności w dziedzinie sportów walki czy strzelectwie.

d37x9tw

Dokładna liczba funkcjonariuszy nie jest znana. To informacja tajna. Według szacunków, w BOR pracuje ok. 2 tys. osób. Co robią ci, którzy akurat nikogo nie chronią? Biuro pracuje na trzy zmiany, więc pracownikom należy się, jak każdemu, czas wolny. Mogą też brać udział w specjalistycznych szkoleniach, podnoszących ich umiejętności.

Jeśli nie masz matury, w BOR nie masz czego szukać. Podobnie „na odstrzał” idą ci, którzy zadarli z prawem. Przepisy mówią też, że funkcjonariuszem Biura może być wyłącznie osoba posiadająca polskie obywatelstwo. Po przejściu ścieżki rekrutacyjnej kandydat czeka na wyniki postępowania kwalifikacyjnego. Wiadomość o przyjęciu do BOR, bądź odrzuceniu jego kandydatury, dostaje pisemnie, bez uzasadnienia.

Nieposzlakowana opinia, uczciwość, karność – to cechy, których wymaga się od „borowików”. Nie każdy potrafi jednak zachowywać się tak, jak oczekują od niego zwierzchnicy. BOR-owcy w przeszłości dorabiali sobie jako ochroniarze, stali „na bramkach” w warszawskich lokalach. Jako bramkarze, warto dodać, mieli dobrą markę.

Tk/JK

d37x9tw
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d37x9tw