Hieny cmentarne w akcji

Nie mają żadnych skrupułów. Czatują pod kostnicą, nagabują żałobników na pogrzebach, wydzwaniają, mejlują, esemesują. Wystarczy, że zmarły zginął w wypadku samochodowym.

Hieny cmentarne w akcji
Źródło zdjęć: © WP.PL | Przemysław Jach

13.12.2013 | aktual.: 18.12.2013 11:02

W pogrzebie tragicznie zmarłej osoby uczestniczy grupa nieznajomych? To prawdopodobnie agenci kancelarii odszkodowawczych. Bezczelni, bez taktu. Przyszli namówić bliskich zmarłego na podpisanie umowy, by "mogli odzyskać swoje pieniądze od ubezpieczyciela". Oczywiście za odpowiednią opłatą.

Skąd dowiedzieli się o tragicznej śmierci twego bliskiego? Informacje oczywiście za opłatą przekazują im pracownicy szpitala, zakładu pogrzebowego, policji i straży pożarnej. Część kancelarii nie kryje się z tym, że płaci za informacje o tragicznych wypadkach, w których ktoś został ranny albo poniósł śmierć. Dla takich firm to bezcenna wiedza.
- Zdarzają się takie sytuacje, że człowiek nie dojechał jeszcze do domu po wizycie w kostnicy, a tam pod drzwiami czekają już agenci. Takie zachowanie jest poniżej poziomu, którego przekraczać nie wolno. Biznes biznesem, ale poziom fundamentalnej przyzwoitości musi być zachowany - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof Kawałowski z kancelarii odszkodowawczej APU Pomoc.

Kawałowski regularnie dostaje propozycje od zupełnie obcych ludzi, którzy oferują przekazywanie poufnych informacji, danych osobowych oraz nakłanianie poszkodowanych do współpracy w zamian za pieniądze.

Grzechy kancelarii odszkodowawczych

Kancelarie odszkodowawcze pojawiły się na polskim rynku w odpowiedzi na zapotrzebowanie klientów, którzy mieli problem z dochodzeniem swoich praw w sporze z firmami ubezpieczeniowymi. Z roku na rok są coraz aktywniejsze. W 2004 r. doradcy odszkodowawczy byli autorami 8,1 proc. wszystkich skarg i wniosków skierowanych do Rzecznika Ubezpieczonych. W następnych latach udział procentowy w ogólnej liczbie skarg i wniosków systematycznie wzrastał i kształtował się na poziomie od 13 proc. do 26 proc.

Zobacz materiał wideo: Niełatwa droga do odszkodowania

Wraz ze wzrostem ich aktywności pojawia się coraz więcej sygnałów o nieodpowiednim działaniu i potrzebie uregulowania tej części rynku ubezpieczeniowego.

Jak twierdzi Kawałowski, jeszcze jakiś czas temu zabiegał o regulacje zarówno rynku, jak i zawodu. Tak, aby na pierwszym miejscu stawiać klienta, a nie zysk kancelarii. Jednak wszelkie projekty uporządkowania tej części rynku popierane zarówno przez Biuro Rzecznika Ubezpieczonych, jak i Polską Izbę Ubezpieczeń upadły. - Kiedyś apelowałem, by zawód ten mogły wykonywać tylko osoby z wykształceniem prawniczym. Spotykałem się z argumentem, że powinni móc wszyscy z dyplomem szkoły wyższej, ale powiedzmy sobie szczerze, co może zrobić dla poszkodowanego magister filozofii? - dodaje prawnik.

Zaznacza, że jednym z ważniejszych problemów jest brak identyfikacji osób, które pracują dla kancelarii odszkodowawczych. Zdarzają się bowiem sytuacje, że dochodzi do przywłaszczenia pieniędzy przez kogoś, kto obiecał pomóc. - Niestety w kancelariach odszkodowawczych często pracują ludzie kompletnie do tego nieprzygotowani. Działalnością zajmują się osoby z podstawowym wykształceniem, co jest pewnym kuriozum. Dużo osób nie ma przygotowania merytorycznego i mentalnego - podsumowuje.

Czytaj dalej: Bulwersujące stawki kancelarii odszkodowawczych » Biuro Rzecznika Ubezpieczonych także zauważa ten problem. Pracownicy kancelarii odszkodowawczych mylą podstawowe prawa, mają problem ze znajomością obowiązków zakładu ubezpieczeń w związku ze zgłoszonym roszczeniem, a nawet nie umieją przedstawić dowodów na poparcie swoich twierdzeń. Zresztą biuro zastrzeżeń do działalności kancelarii odszkodowawczych ma znacznie więcej.

W raporcie "Jeszcze raz o działalności kancelarii i doradców odszkodowawczych", przygotowanym przez Pawła Wawszczaka i Bartłomieja Chmielowca z BRU, zwrócono uwagę na bardzo istotną kwestię, jaką jest wysokość opłat pobieranych przez pracowników kancelarii. Na tym rynku panuje wolna amerykanka, a w wielu przypadkach wysokość wynagrodzenia na rzecz firmy prezentującej poszkodowanego może wyczerpywać znamiona wyzysku. Kancelarie potrafią zażądać prowizji w wysokości 30-50 proc. od tego, co przyznał ubezpieczyciel. Do tego dochodzi jeszcze kwestia 23 proc. podatku VAT.

To, ile będzie wynosić odszkodowanie zależy od wielkości powstałej szkody. Kwoty zaczynają się od kilku tysięcy złotych, a mogą wynieść nawet maksymalnie 5 mln euro. Tak duże świadczenia zdarzają się w sytuacjach kiedy poszkodowany jest sparaliżowany i nie ma szans na poprawę jego stanu zdrowia.

- Praktyką, o której słyszymy często, jest zapis w umowie z poszkodowanym, zgodnie z którym całość odszkodowania z zakładu ubezpieczeń wędruje na konto firmy odszkodowawczej. Następnie firma, niekiedy z opóźnieniem, przekazuje pieniądze poszkodowanemu pomniejszone o własne, wynagrodzenie. Jest to o tyle niebezpieczne, że w przypadku niewypłacalności pośrednika lub sprzeniewierzenia pieniędzy, poszkodowany nie może skorzystać ze stworzonych specjalnie na takie wypadki mechanizmów chroniących go - komentuje Marcin Tarczyński, analityk z Polskiej Izby Ubezpieczeń.

Zdarza się też tak, że poszkodowany dostanie dożywotnie świadczenie, a kancelaria odlicza sobie jego część jako wynagrodzenie. - W takim wypadku zapewnia sobie niejako dożywotnie wynagrodzenie kosztem np. części renty poszkodowanego - zauważa analityk.

We wcześniej wspomnianym opracowaniu BRU zauważono także, że często w umowach, które kancelarie odszkodowawcze dają do podpisania swoim klientom, znajdowały się klauzule niedozwolone, np. odbierające konsumentowi prawo do rozwiązania umowy, nieinformowanie klienta o pełnych kosztach obsługi, czy postanowienia przewidujące zakaz przyjmowania odszkodowania bezpośrednio od ubezpieczyciela.

Te i inne problemy są wynikiem braku regulacji tej części sektora usług ubezpieczeniowych. PIU od lat apeluje do legislatora, że firmy odszkodowawcze powinny zostać bezwzględnie objęte specjalnymi dla nich regulacjami i nadzorem. Zdaniem tej organizacji tylko w taki sposób można zapewnić bezpieczeństwo poszkodowanym. Podobne działania proponowało Biuro Rzecznika Ubezpieczonych, a w 2011 r. Rada Rozwoju Rynku Finansowego rozpoczęła prace nad projektem regulacji prawnych, jednak nic z tego nie wyszło. Ani resort sprawiedliwości, ani KNF nie chciały wziąć na siebie odpowiedzialności nadzoru. Były też oddolne inicjatywy, które m.in. ograniczały wielkość prowizji pobieranej przez kancelarię do 20 proc., czy też wprowadzenie warunku niekaralności doradców odszkodowawczych. Niestety one także spaliły na panewce.

- Każdy poszkodowany ma prawo do skorzystania z pomocy pośrednika, jeśli uzna to za konieczne. Pośrednik powinien dawać gwarancje należytego wykonania usługi. Jednak niektóre kancelarie postępują nieetycznie. Poszkodowani są nakłaniani do podpisywania umów zaraz po wypadku, czasem nawet w szpitalu. Co więcej, dochodzi do tego zanim zostanie zgłoszona szkoda, a więc bez żadnego sporu z towarzystwem ubezpieczeń. W takim przypadku nie jest możliwe ocenienie, czy udział kancelarii w sprawie miał jakakolwiek wartość dodaną - zauważa Tarczyński.

Biuro Rzecznika Ubezpieczonych zauważa pozytywne aspekty działalności kancelarii odszkodowawczych. Po pierwsze stanowią uzupełnienie istniejących kancelarii prawniczych. Jak napisano w opracowaniu poświęconemu temu zagadnieniu, "profesjonalny doradca odszkodowawczy może pomóc poszkodowanemu we właściwym udokumentowaniu roszczeń oraz w dochodzeniu tychże roszczeń w wysokości adekwatnej do poniesionej szkody i z uwzględnieniem indywidualnej sytuacji poszkodowanego". Do tego działalność kancelarii i doradców odszkodowawczych powoduje także usprawnienie procesu likwidacji szkód przez zakłady ubezpieczeń, zwłaszcza gdy takie podmioty aktywnie uczestniczą w procesie i współpracują ze specjalistami, jak biegli czy rzeczoznawcy. Są na rynku takie kancelarie, które aktywnie pomagają poszkodowanym. Niestety w ogólnym rozrachunku skarg i zastrzeżeń jest więcej niż pochwał.

ubezpieczenieubezpieczenie na życiepiu
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (195)