Skandal na talerzu! Śmierdzące kiełbasy na żołnierskiej stołówce
Podwyższony stan gotowości w polskich siłach zbrojnych! Wszystko przez wędliny, które wojsku dostarczały zakłady mięsne Viola w Lnianie (woj. kujawsko-pomorskie). To zakłady, w których – jak ujawnili dziennikarze z programu TVN „Uwaga!” – „odświeżano” przeterminowane wędliny: czyszczono je z zielonej pleśni, naklejano nowe etykiety. Wyroby, które trafiły do wojska, zostały zatrzymane w magazynach. Armia zleciła badania.
12.03.2013 | aktual.: 12.03.2013 07:20
Aferę z mięsem ujawnili dziennikarze programu TVN „Uwaga”. W ich materiale widać jak zepsute wędliny są odświeżane, mimo że widać na nich pleśń i są po terminie przydatności do spożycia. Miało do tego dochodzić w zakładach Viola z Lniana, które poza produkcją na wolny rynek zaopatrywały 25 jednostek wojskowych w Polsce. – Z receptur, które do nas dotarły, wynika, że tzw. wysort handlowy był dodawany m.in. do kiełbasy popularnej, zwyczajnej, śląskiej oraz mielonki – mówi dziennikarz „Uwagi!” Grzegorz Kuczek. „Wysort” to produkty wycofane ze sprzedaży z powodu wad – m.in. pleśni czy kwaskowatości. Według prawa zakłady mięsne nie mogły przyjąć takich produktów – powinny one zostać zniszczone. Po medialnych doniesieniach w zakładzie wstrzymano produkcję, a sprawą z urzędu zajęła się prokuratura. By dostarczać swoje wyroby do jednostek wojskowych, zakłady Viola musiały przejść szczegółową, rygorystyczną kontrolę jakości wyrobów i uzyskać odpowiednie zezwolenia i certyfikaty państwowych urzędów. Zakład pomyślnie
przeszedł całą procedurę.
Po publikacji „Uwagi” i decyzji wojewódzkiego lekarza weterynarii o wstrzymaniu produkcji w zakładzie mięsnym z Lniana, wojsko wszczęło alarm. – Zakład dostarczał nam kiełbasy, szynki, boczki i inne produkty z przetworzonego mięsa – wylicza ppłk Joanna Kleszmit-Bodziuch z Inspektoratu Wojskowej Służby Zdrowia. – Zleciliśmy przeprowadzenie badań w akredytowanych laboratoriach.
Wszystkie produkty dostarczone przed wybuchem skandalu z zakładów Violi zostały natychmiast wycofane z garnizonowych stołówek i przekazane do badań laboratoryjnych pod kątem obecności substancji zagrażającej życiu i zdrowiu żołnierzy.
– Badania potrwają około siedmiu dni – dodaje ppłk. Joanna Kleszmit-Bodziuch. – Zaprzestaliśmy odbierania wyrobów z tych zakładów, a te już dostarczone zostały zabezpieczone w naszych magazynach. Wojskowi inspektorzy pracują od piątku i pobierają z nich próby do badań w laboratoriach.