10 mln litrów wódki, która może zabić

Rocznie w Polsce alkoholem metylowym zatruwa się kilkadziesiąt osób. Te dane nie powinny jednak nikogo dziwić skoro nawet co ósma butelka wypitej w naszym kraju wódki pochodzi z niepewnego źródła. Skarb Państwa traci przez to nawet miliard złotych rocznie.

10 mln litrów wódki, która może zabić
Źródło zdjęć: © AFP | Alexandr Nemenov

14.09.2012 | aktual.: 14.09.2012 20:57

Butelka najtańszej półlitrowej wódki w sklepie kosztuje około 18-20 zł. Na bazarze można mieć ją już za połowę tej ceny. Według danych zbieranych przez Polski Przemysł Spirytusowy, metodą tajemniczego klienta, najtaniej na bazarach litr czystego spirytusu można kupić za 14 zł w województwie łódzkim oraz w okolicach Płocka. Najdrożej jest w świętokrzyskim, gdzie za bazarowy spiryt zapłacić trzeba aż 35 zł. Kupując go legalnie trzeba wydać około 90 zł.

- Najczęściej nielegalny alkohol sprzedawany jest w postaci czystego spirytusu w litrowych butelkach pet - mówi Leszek Wiwała, prezes Związek Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego. - Z zasady to co jest w sklepie, to jest legalne. Z naszych badań wynika, że praktycznie nie ma nielegalnych trunków na półkach sklepowych. Jeśli jest na alkoholu banderola, to niemal na pewno jest to legalna wódka - dodaje.

I właśnie o banderole się rozchodzi. Nielegalny alkohol sprzedawany dziś w Polsce wbrew zapewnieniom bazarowych sprzedawców, to ani bimber, ani skradziony spiryt z polmosów. Najczęściej to tzw. odkażanka. Rocznie przez jej nielegalną produkcję - zdaniem PPS - budżet państwa jest uszczuplony o około miliard. Jak to możliwe?

Alkohol etylowy, czyli ten który znajduje się w prawdziwej wódce, stosowany jest w wielu gałęziach przemysłu: kosmetycznym, farmaceutycznym, chemicznym. Z tym, że firmy produkujące syrop na kaszel czy płyn do szyb oczywiście nie muszą płacić akcyzy. A ten podatek to nawet połowa ceny litra wódki.

Aby rozróżnić alkohol spożywczy od przemysłowego stosuje się różnego rodzaju skażalniki. Najczęściej jest to alkohol izopropylowy oraz benzoesan denatonium (tzw. bitrex). To właśnie ten ostatni składnik alkoholu używanego w przemyśle sprawia, że nikt o zdrowych zmysłach nie wypije płynu do spryskiwaczy. No chyba, że się go odkazi, a gorzki smak bitreksu zniweluje.

- Niedawno pod Łodzią zlikwidowano wytwórnię, która dostarczała około 10 proc. całego nielegalnego alkoholu w Polsce. Dla takich pseudoproducentów nie opłaca się wypuszczać metylu, bo na czarnym rynku straciłby renomę - opisuje całą skalę zjawiska Krzysztof Brzózka, prezes Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Obraz
© (fot. ZP PPS)

Co roku jednak w Polsce umiera z powodu zatrucia alkoholem metylowym kilkadziesiąt osób. Ostatni taki przypadek dotyczył Kielc. Pod koniec sierpnia po spożyciu alkoholu z nieznanego źródła zmarła jedna osoba, druga straciła wzrok. Kilka dni później także w Kielcach zmarła kobieta, która zapewne zakupiła trunek w tym samym źródle.

- Przykładając skalę wypadków śmiertelnych po spożyciu alkoholu metylowego do liczby osób umierających od spożywania legalnego alkoholu w Polsce to jest to totalny margines. Według naszych wyliczeń rocznie jest to blisko 10 tys. osób. Legalnym alkoholem zatruwa się około 1600 osób, bo przecież też jest to trucizna. Około 6 tys. umiera z powodu marskości wątroby. Kolejnych 1600-1700 zgonów spowodowanych jest chorobami psychicznymi związanymi ze spożywaniem alkoholu - mówi Krzysztof Brzózka,

Nie zgadza się z takim podejściem Leszek Wiwała. Jego zdaniem czeska afera metylowa może mieć dla nas wbrew pozorom pozytywne skutki, bo sprawi, że w Polsce spożycie nielegalnego alkoholu spadnie.
- Z naszych danych wynika, że około 15 proc. spożywanego w Polsce alkoholu pochodzi z nielegalnego źródła. To około 10 mln litrów stuprocentowego spirytusu. Liczę, że po informacjach z Czech Polacy się opamiętają i przestaną kupować nielegalną wódkę. Alkohol, którym zatruli się mieszkańcy Kielc pochodził od sąsiada z tak zwanego pewnego źródła. Trzeba zrozumieć, że kupując wódkę na bazarze nikt nie ma pewności skąd ona pochodzi - mówi szef PPS.

Jak dodaje z badanych przez nich próbek zakupionego na bazarze bimbru, większość była zwykłą odkażanką zrobioną z płynu do spryskiwaczy. Metylowego alkoholu tam nie ma, ale jest wiele innych szkodliwych substancji takich jak chloroform czy izopropanol. Od nich po prostu nie ślepnie się od razu.

Sebastian Ogórek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)