4 czerwca w Gdańsku nie będzie manifestacji
Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność"
postanowił w poniedziałek o nieorganizowaniu 4 czerwca
manifestacji pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku
11.05.2009 | aktual.: 11.05.2009 14:34
Zarząd Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" postanowił w poniedziałek o nieorganizowaniu 4 czerwca manifestacji pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców w Gdańsku.
Jak poinformował szef NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek - manifestacja związku 4 czerwca odbędzie się w Katowicach. Lider "S" zaprosił do udziału w niej inne działające w kraju centrale związkowe.
Natomiast w Gdańsku, 4 czerwca odbędzie się msza św. z udziałem prymasa Józefa Glempa, a po niej pokojowy wiec działaczy "Solidarności".
"Będą jakieś dwa, trzy wystąpienia, jeśli będą oficjalne osoby to pewnie one wystąpią, a na pewno przewodniczący związku Janusz Śniadek. Można tu mówić o pokojowym wiecu" - powiedział dziennikarzom przewodniczący zarządu gdańskiej "S" Krzysztof Dośla.
Dośla przewiduje, że we mszy oraz 2-3-godzinnym wiecu będzie uczestniczyć kilka tysięcy osób.
Lider "Solidarności" Stoczni Gdańsk Roman Gałęzewski podkreślił w wypowiedzi dla dziennikarzy, że "w tym miejscu nie można sobie wyobrazić niepokojowej manifestacji". "Będziemy robili wszystko, nawet zasłaniając własnym ciałem, aby nie doszło do żadnych ekscesów" - zapewnił.
Przemawiając do kilkudziesięciu członków Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ "Solidarność" Śniadek powiedział m.in., że opluwa się teraz dobre imię Solidarności. Zarzucił rządowi brak dialogu społecznego.
"29 kwietnia pod Pałacem Kultury i Nauki wyrządzono krzywdę stoczniowcom. Ten rząd jeszcze nie czuje tego, nie ma świadomości, że obrażając godność stoczniowców, obraził cały polski świat pracy. I rozpoczyna teraz ucieczkę, która nie ma końca. Nie da się uciec przed gniewem robotników" - mówił Śniadek.
Lider "S" podkreślił, że o każdej porze dnia i nocy, jest w stanie zapewniać publicznie, że pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców ze strony związku nie będą się działy rzeczy "niegodne".
"Oskarżanie nas, że będą się działy rzeczy gorszące na grobach naszych kolegów jest kolejną potwarzą" - powiedział Śniadek, zbierając za tę wypowiedź gromkie oklaski działaczy gdańskiej "S".
Zdaniem Śniadka, dziś "próbuje się przeciwstawiać Solidarność reszcie Polski".
"Jeśli byśmy dzisiaj zapomnieli o tych wykluczonych, o tych najsłabszych, to wtedy nie mielibyśmy prawa do używania znaku Solidarności. Ale jesteśmy Solidarnością, będziemy robić swoje i będziemy bronić godności pracowników, bez względu na oskarżanie i opluwanie, które nas spotyka" - dodał lider "S".
Wobec wcześniejszej zapowiedzi związkowców z "S" Stoczni Gdańsk, że 4 czerwca odbędzie się ich manifestacja, premier Donald Tusk zdecydował o przeniesieniu politycznej części obchodów rocznicowych z Gdańska do Krakowa.
Szef rządu uzasadniał, że ze względu na manifestację związkowców, nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa zaproszonym gościom.
Według rzecznika rządu Pawła Grasia, "rząd ani się nie obraża, ani nie boi, ale to jest ten jeden, jedyny dzień w roku, ta jedna, jedyna sytuacja, że rząd nie może pokazać siły".
"Nie może wyjść w świat 4 czerwca obrazek, w którym pod Pomnikiem Stoczniowców policja szarpie się i szamocze ze stoczniowcami. Taki obrazek w świat nie pójdzie i dla takiego obrazka jesteśmy gotowi narazić się na zarzuty, że rząd jest słaby, że być może stchórzyliśmy" - mówił Graś w poniedziałek rano w TVN24.
"Jesteśmy gotowi to wziąć na siebie, tylko po to, żeby pokazać w ten dzień światu, że to jest święto Solidarności, jedności i to jest hołd polskiej drogi do wolności" - dodał.