Amerykańscy inwestorzy nadal są (nadmiernymi) optymistami
W USA wtorkowe kalendarium było praktycznie puste. Jedynie na dwie godziny przed końcem sesji opublikowany został protokół z ostatniego posiedzenia FOMC (o tym niżej).
07.04.2010 09:30
W dalszym ciągu najważniejsze były nastroje i czekanie na sezon raportów kwartalnych.
Rynek akcji rozpoczął sesję „po staremu”, czyli małym spadkiem indeksów. Byki zaatakowały jednak prawie natychmiast i indeksy wróciły do poziomów z poniedziałku. Tam rynek wszedł w marazm czekając na pretekst do zwyżki. Takim pretekstem okazał się być protokół z ostatniego posiedzenia FOMC.
Co można było znaleźć w tym protokole? Fed widzi ożywienie gospodarcze (to przecież nie niespodzianka), które może być wyhamowane przez słaby rynek pracy. Członkowie Fed uważają też, że sformułowanie o stopach „pozostających na niskim poziomie przez czas dłuższy” nie musi oznaczać, że stopy wzrosną za 6 miesięcy. Tak przyjęto dotychczas uważać. Właśnie to wytłumaczenie wykorzystał obóz byków do podniesienia indeksów. Postarano się zlekceważyć to, że Fed rozważał inne (poza stopami) sposoby zacieśniania polityki monetarnej. Stwierdzono też wyraźnie, że przez utrzymywanie stóp na niskim poziomie Fed nie może dopuścić do rodzenia się baniek spekulacyjnych (które przecież teraz właśnie pięknie rosną – to moja uwaga, nie Fed).
Taki protokół logicznie myślących graczy powinien zaniepokoić, a nie zachęcić do kupna akcji, ale tak się nie stało. Co prawda pod koniec sesji zwyżki zmniejszyły się, ale jednak były to wzrosty. Rynek wchodzi w euforyczną i nieracjonalną część fali piątej tej hossy. Tak zawsze się dzieje przed dłuższą korektą, ale pamiętać trzeba, że taka euforia może się utrzymywać nawet przez kilka tygodni.
GPW rozpoczęła wtorkową sesję od wzrostu indeksów, ale był on bardzo niepewny, a podaż z chęcią wykorzystywała każdy wzrost do przeprowadzenia ataku. Dużo lepiej wyglądał rynek węgierski. Najwyraźniej Polacy bali się tego, że w USA we wtorek zobaczymy korektę, co zapowiadały spadające kontrakty na amerykańskie indeksy. Jednak po niecałej godzinie wahań również nasz rynek podreptał na północ. Liderami były banki.
Po dwóch godzinach stabilizacji, przed pobudką w USA indeksy znowu przyśpieszyły. Na rynkach europejskich tymczasem praktycznie nic się nie zmieniło, a w Budapeszcie byki nawet nieco osłabły. To wzmocnienie to był tylko nasz ruch. Nic dziwnego, ze jak tylko po pobudce w USA indeksy na innych giełdach się osunęły to i u nas w kilkanaście minut WIG20 wrócił w okolice czwartkowego zamknięcia. Obawy przed korektą w USA były większe niż optymizm wynikający z czwartkowo/poniedziałkowych tam wzrostów.
Jednak w Niemczech, czy we Francji indeksy zabarwiły się na czerwono, a u nas WIG20 bardzo szybko wrócił na poziom o pół procent wyższy niż czwartkowe zamknięcie. Zachowanie rynku sygnalizowało, że gracze nadal świętują (na ulicach w Warszawie było to bardzo dobrze widać), ale obrót jednak w drugiej części sesji dynamicznie rósł, co mogło świadczyć o dużym zaangażowaniu inwestorów zagranicznych. Kropkę nad i postawił fixing podnosząc WIG20 na poziom bliski sesyjnego maksimum. Do 2.650 pkt. zostało już tylko 75 pkt.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi