Andrzej Stępień powrócił. Kolejne próby oszustwa "na policjanta" na Mazowszu
"Dzień dobry, nazywam się Andrzej Stępień, jestem funkcjonariuszem CBŚ" – usłyszała w słuchawce mieszkanka podwarszawskich Marek. Ktoś rzekomo próbował się włamać na jej konto przez internet. Oszuści chcieli metodą "na policjanta" wyłudzić jej dane logowania.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
Scenariusz jest niemal zawsze ten sam. Dzwoni Andrzej Stępień – czasem jest szeregowym policjantem, czasami oficerem CBŚ. Jego działalność jest już znana nie tylko na Mazowszu, ale i w całej Polsce.
Próbował (a w zasadzie próbowali, bo oszustów było trzech) już oszukiwać mieszkańców Bydgoszczy, Gorzowa Wielkopolskiego, Grudziądza, Krakowa czy Gdańska. Głównie starszych.
Rozmówcy byli informowani o tym, że na ich konto próbowali się włamać hakerzy, a policja prowadzi przeciwko nim tajną akcję. Dlatego trzeba wybrać pieniądze z konta i przekazać je funkcjonariuszowi, który już stoi pod domem ofiary w cywilnym stroju.
W ubiegłym roku zatrzymano w tej sprawie trzech mieszkańców Koszalina i okolic.
Teraz Andrzej Stępień powraca. Prawdopodobnie za sprawą "sprytnych" naśladowców.
Jak napisała na Facebooku jedna z mieszkanek podwarszawskich Marek, metoda była bardzo podobna. Tym razem jednak zamiast gotówki, oszust próbował wyłudzić dane logowania do bankowości internetowej i zadzwonił – jak zwykle – z zastrzeżonego numeru telefonu.
- Podczas rozmowy polecił, bym zadzwoniła pod 112, ale mam się nie rozłączać - on mnie przełączył do drugiego oszusta, który odegrał scenkę i potwierdził jego wersję – relacjonuje kobieta.
Oszukać się jednak nie dała, bo powiedziała, że rozłączy się i sama zadzwoni na pobliski komisariat. Złodzieje próbowali jeszcze ratować się stwierdzeniem, że "jeśli opóźni pani akcję, to straci pani wszystkie pieniądze".
To jednak nie zadziałało. – Jeszcze mi się ręce trzęsą – napisała mieszkanka Marek i ostrzega pozostałych użytkowników.
Jak jednak czytamy w komentarzach, to nie był odosobniony przypadek. - Wczoraj znajoma opowiadała dokładnie tę samą historię. Dzwonili na stacjonarny numer – napisała już w pierwszym komentarzu pani Magdalena, również mieszkająca w okolicach.
Co jednak ciekawe, niedoszłe ofiary oszustów często ograniczają się do wpisu w internecie i nie zgłaszają tego policji. Jak dowiedzieliśmy się
nieoficjalnie, komisariat w Markach nie zauważył większej liczby zgłoszeń, jeśli chodzi o próby oszustwa metodą "na policjanta".
Próby oszustw będą wracać
Zdaniem eksperta Collegium Civitas dr. Krzysztofa Liedela, tego typu próby oszustwa będą powracać, w przeciwieństwie do np. metody "na amerykańskiego żołnierza", która jego zdaniem była „trochę zbyt bezczelna”.
- Tam była mowa nawet o 2 mln dolarów, więc to wzbudzało większe podejrzenia – mówi nam Krzysztof Liedel. – W metodzie "na wnuczka" czy "na policjanta" łatwiej jest oszukać nieświadomego człowieka, przede wszystkim starszego.
Zdaniem eksperta metody mogą ewoluować, a przestępcy będą próbowali udoskonalać metody oszustwa. – Wciąż świadomość społeczna nie jest wystarczająca, by tego typu oszustów skutecznie wyeliminować. Dopóki będą znajdować ofiary, dopóty będą próbować – ocenia Liedel.
Przedstawiciel Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas podkreśla, że w próbie uświadamiania udział musi wziąć przede wszystkim państwo. Na przykład za pośrednictwem mediów publicznych. Zresztą te prywatne też powinny głośniej mówić o tego typu sytuacjach.
Jak podkreśla dr Krzysztof Liedel, najlepiej w takiej sytuacji przerwać rozmowę i zgłosić ją policji. – Nie jest rolą zwykłego Kowalskiego, by "podpuszczać" oszustów i próbować łapać złodzieja. To robota policji – puentuje ekspert.
Do ciebie też dzwonił Andrzej Stępień? A może masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.