Awans zawodowy, wystarczy wejść w łaski szefa
Awans można uzyskać na trzy sposoby: wybitnymi wynikami w pracy, fartownym zwolnieniem się miejsca lub znajomościami. Istnieje jednak czwarta droga!
22.11.2012 | aktual.: 22.11.2012 13:40
Awans można uzyskać na trzy sposoby: wybitnymi wynikami w pracy, fartownym zwolnieniem się miejsca lub znajomościami. W normalnych warunkach, dla większości pracowników, wszystkie te trzy drogi są niedostępne. Istnieje jednak czwarta droga, którą może pójść każdy: wejście w łaski szefa.
Od razu trzeba zaznaczyć: nie chodzi o bycie podnóżkiem. Bycie podnóżkiem zabija awans. Szefowie przyzwyczajają się do podnóżków i za nic w świecie nie chcą się ich pozbyć. Wejście w jego łaski to co innego - to uzależnienie szefa od swojej osoby na tyle, że gdy on dostanie awans lub ofertę lepszej pracy, jego pierwszą decyzją będzie ściągnięcie ciebie.
Wiesław zrobił to, stając się osobą "zawsze na czas". Cokolwiek miał do zrobienia od szefa, zawsze robił to na czas. Można było na nim polegać. Nigdy nie zawiódł terminu, nawet jeśli musiał siedzieć dwie noce z rzędu, żeby nadrobić czyjeś inne opóźnienia. – Szef wiedział, że dotrzymam terminu i powoli zaczął zlecać mi coraz trudniejsze i bardziej odpowiedzialne zadania – opowiada. – A wiadomo, że z tym wiąże się konieczność częstszych spotkań, rozmów i dostępu do innych ważnych osób w organizacji. Po kilku miesiącach znałem osobiście każdego dyrektora w firmie i większość kierowników działów. Potrafiłem znacznie szybciej niż inni zdobyć podpis, akceptację lub trudno dostępne informacje. I gdy szef poszedł w górę, wszedł do zarządu firmy, ja zostałem jego zastępcą.
Zawsze "w centrum"
Grażyna zrobiła to, stając się "centrum informacji branżowych". Raz na tydzień wysyłała szefowi krótki e-mail z zestawieniem najważniejszych wiadomości z firm konkurencyjnych, z branży zagranicznej oraz branż sąsiednich. – Wszystkie wiadomości przechowywałam u siebie. Gdy miesiąc później szef potrzebował jakiejś informacji, pisał do mnie, Wystarczył prosty mail np. „Czy mamy coś na temat systemu informatycznego w firmie X w dziale produkcji? Ile za niego zapłacili, kto im go instalował?”, a ja natychmiast przesyłałam mu potrzebne informacje. Nie musiał sam ich zbierać ani porządkować – wyjaśnia.
– Prawdziwą wartość mojego centrum informacji poznał podczas pewnej prezentacji. Przedstawiciele ważnego klienta zadali mu wiele trudnych pytań, na które nie bardzo wiedział co odpowiedzieć. Na tablecie szybko weszłam w bazę informacji. Wybrałam kilka tekstów, w których znajdowały się odpowiednie argumenty i wrzuciłam na projektor. Mając je przed oczami, szef szybko wybrnął z kłopotu i rozwiał wątpliwości klienta. Na niego spadła później lawina uznania ze strony zarządu, a na mnie – lawina jego uznania. Pół roku później szef otrzymał propozycję objęcia stanowiska dyrektora wykonawczego u tego właśnie klienta, a mi zaproponował posadę doradcy zarządu ds. strategii.
Social media górą
Z kolei Igor, jako człowiek młody i obeznany z internetem, de facto prowadził szefowi profil w portalu społecznościowym. Profil ten miał na celu utrzymanie kontaktu z najważniejszymi klientami, ale bez zarzucania ich informacjami z firmy. Szefowi chodziło raczej o osobisty kontakt niż o kolejny kanał promocji firmy. Igor przeglądał więc strony internetowe poświęcone narciarstwu, jeździectwu i golfowi – sportom, które szef i wybrani klienci aktywnie uprawiali – i wrzucał na profil szefa linki do najciekawszych tekstów, opisów, zdjęć i filmików. W tym przypadku awans szefa nie przyniósł awansu Igorowi. Zamiast tego, szef zaproponował mu założenie małej agencji social media i formalną obsługę profilu swojego oraz kilku innych znajomych dyrektorów. Oferowane pieniądze i system pracy odpowiadał Igorowi bardziej niż siedzenie w biurze, przyjął więc ofertę i jest bardzo zadowolony.
Sposoby Wiesława, Grażyny i Igora mogą nie być dla ciebie odpowiednie. Jednak ogólną zasadę – dostarczać szefowi wartość pozazawodową – możesz wykorzystać w swojej pracy. Sumienne wykonywanie obowiązków mieści się w pierwszej drodze do awansu – wybitnych wynikach pracy – i jest to naprawdę trudne do uzyskania. Konkurencja bowiem mierzy dokładnie w ten sam cel. Gdy ty skupisz się na rzeczach pozazawodowych, koledzy popukają się w czoło, ale i odetchną, że ubył im jeden konkurent. Tymczasem twoja droga do awansu może być nie tylko szybsza, ale i bardziej przyjemna. Na pewno bowiem nie naharujesz się tak mocno jak ci, którzy chcą uzyskać najlepsze wyniki pracy.
Mariusz Ludwiński
(AS)