Bank centralny powinien zareagować na pojawiające się sygnały narastania presji inflacyjnej - Rzońca

- Bank centralny powinien zareagować na pojawiające się ryzyko narastania presji inflacyjnej, wynikającej m.in. z niedowartościowania kursu walutowego - uważa Andrzej Rzońca.

11.01.2011 | aktual.: 11.01.2011 10:25

- Bank centralny powinien zareagować na pojawiające się ryzyko narastania presji inflacyjnej, wynikającej m.in. z niedowartościowania kursu walutowego - wynika z artykułu prasowego, którego współautorem jest Andrzej Rzońca, członek Rady Polityki Pieniężnej.

- Im dłużej kurs jest niedowartościowany, tym bardziej dotkliwe mogą być (...) skutki: z jednej strony wzrost presji popytowej, a z drugiej osłabienie dynamiki PKB potencjalnego. I jeden, i drugi efekt niedowartościowanego kursu zwiększa ryzyko presji inflacyjnej. Tymczasem obserwowany od upadku banku Lehman Brothers spadek wrażliwości kursów walut gospodarek wschodzących na zmiany stóp procentowych podbija koszty ewentualnej zbyt późnej reakcji banku centralnego na presję inflacyjną. Po pojawieniu się takiej presji władzom monetarnym trudniej byłoby ją ograniczyć; musiałyby podnieść stopy mocniej, niż podwyższały je w przeszłości w reakcji na presję inflacyjną o takiej samej sile - napisano w artykule dla "Rzeczpospolitej".

- W przypadku zbyt późnej reakcji na presję inflacyjną mógłby bowiem - ze względu na możliwości zastępowania kredytu w walucie krajowej kredytem w walutach obcych - znaleźć się w poważnych kłopotach. Objawiałyby się one niewielkim wpływem władz monetarnych zarówno na popyt na kredyt (...) jak i na podaż kredytu (...) - napisano.

- Oczywiście w tej sytuacji nadzór bankowy mógłby ograniczać kredytowania w walutach obcych za pomocą odpowiednich regulacji. Przy braku takich regulacji władze monetarne mogłyby natomiast odzyskać wpływ na popyt i podaż kredytu i ograniczyć presję inflacyjną, dokonując na tyle silnych podwyżek stóp procentowych, aby doprowadzić do istotnego umocnienia kursu - napisano.

Zdaniem autorów, przy spóźnionej reakcji powinno ono być przy tym na tyle gwałtowne, żeby wzrost gospodarki spowolnił.

Nominalny kurs złotego - według nich - kształtuje się na poziomie zbliżonym do średniej z lat 2002-2010, czyli okresu niskiej inflacji w Polsce. Dla porównania, w Czechach jest on silniejszy o 14 proc. od tej średniej, w Chinach o 11 proc., a w Brazylii o 29 proc.

- (...) istnieją podstawy, aby oceniać, że obserwowany kurs złotego jest raczej niedowartościowany niż przewartościowany, co oznacza, że jest on raczej słabszy niż mocniejszy od kursu równowagi - napisano w artykule. (PAP)

mak/ asa/

Źródło artykułu:PAP
inflacjafinansestopy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)