Bańka na bitcoinie niedługo pęknie. Japoński spec od inwestycji nie ma wątpliwości
Kongres inwestycyjny zorganizowany przez Reutersa w Nowym Jorku przyniósł wiele negatywnych słów na temat tego, co się dzieje na bitcoinie. Katsunori Sago, główny dyrektor inwestycyjny japońskiego Post Banku, powiedział w czwartek, że bańka wkrótce pęknie. Jednak najpierw kurs może dojść nawet do 10 tys. dol.
16.11.2017 | aktual.: 16.11.2017 14:40
Katsunori Sago kieruje działem inwestycji w Post Banku z Japonii. Na odbywającym się w tym tygodniu kongresie inwestycyjnym Reutersa w Nowym Jorku nie miał ciepłych słów dla rynku kryptowalut.
Uważa, że przy tych cenach bitcoina jak obecnie to olbrzymia bańka, większa nawet od bańki internetowej z końca lat 90. ubiegłego wieku, która pękła w roku 2000.
Przypomnijmy, że wówczas rynek zafascynował się branżą, która przyszłość i owszem miała, ale z zyskami trzeba było bardzo długo poczekać, a wiele firm wcale nie miało dobrego pomysłu na biznes. Kursy akcji rosły zbyt szybko, a potem błyskawicznie spadały, gdy okazało się, że straty firm nie maleją, a część z nich upadła.
- W trakcie bańki sektora IT widzieliśmy rosnące akcje dotcomów, ale przynajmniej w tym czasie byli ludzie używający Yahoo, lub Rakuten (japoński serwis internetowy) - ludzie korzystali z ich usług - powiedział Reutersowi. - Tym razem widzę całkiem sporo osób, prowadzących firmy kryptowalutowe w moim gronie przyjaciół, ale prawie nie znam nikogo, kto handluje kryptowalutami i nie widziałem nikogo, kto by ich używał w prawdziwym życiu - powiedział.
Obecnie kupuje się formalnie nic nie wart zakodowany ciąg znaków o nazwie bitcoin czy ethereum, który potem można przeznaczyć np. na zakupy w sklepie, albo inwestycję w tokeny, czyli udziały w start-upach. Ostatnio wzrosty były właśnie związane ze start-upami.
Problem w tym, że te nowe firmy swoje usługi będą sprzedawać już prawdopodobnie nie za bitcoiny, więc część zainwestowanych w nie środków będą chciały wymienić na "normalne" waluty. Wtedy podaż może objawić się z pełną mocą.
Katsunori Sago twierdzi, że bitcoin może dojść nawet do poziomu 10 tys. dol., co nie zmienia faktu, że wart jest mniej niż 100 dol. Przy takiej cenie bank skłonny byłby rozważyć nawet inwestycję.
Spekulanci wiedzą swoje
Spekulanci na bitcoinie bardziej chyba usłyszeli tę część wypowiedzi japońskiego analityka, w której mówił, że bitcoin dojdzie do 10 tys. dol., a mniej tę, że bańka pęknie. Dlatego przystąpili w czwartek do zakupów. Wywindowali w czwartek kurs do poziomu powyżej 7,5 tys. dol., a to dość blisko rekordowym 7,8 tys. dol.
Czynnikiem napędzającym marsz w górę jest plan szykuje się dla rynku kryptowalut rewolucja, która uczyni go jeszcze bardziej spekulacyjnym.
Chicagowska giełda towarowa CME (Chicago Mercantile Exchange), specjalizująca się w kontraktach terminowych, planuje wprowadzenie kontraktów na indeks kryptowalut (uśrednione notowania najważniejszych kryptowalut z bitcoinem na czele) od grudnia. Ich notowania umożliwią grę na kryptowalutach w obie strony - zarówno na wzrosty, jak i na spadki.
Chwilowo entuzjazm budzi sam fakt nobilitowania w ten sposób kryptowalut. Można powiedzieć, że w ten sposób weszły na salony. Kontrakty sprawią, że rynkiem wartym już 124 mld dol. zainteresują się inwestorzy instytucjonalni.
Według Sago, rajd na bitcoinie skończy się prawdopodobnie właśnie tuż przed wprowadzeniem kontraktów na CME do obrotu.