Banki nie rezygnują z kredytów walutowych. Będą dostępne tylko dla wybranych

Banki wcale nie rezygnują z kredytów walutowych na dom lub mieszkanie. Zmiany, które weszły w życie 1 lipca spowodowały tylko, że statystyczny Kowalski nie będzie mógł ich zaciągnąć. Atrakcyjne, bo symbolicznie oprocentowane pożyczki w euro i frankach, będą udzielane tylko wybranym klientom.

Banki nie rezygnują z kredytów walutowych. Będą dostępne tylko dla wybranych
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

05.07.2014 | aktual.: 05.07.2014 09:33

Analityk Expandera Jarosław Sadowski przypomniał, że w pierwszym kwartale br. łączna wartość wszystkich kredytów walutowych nie przekroczyła ledwie 0,5 proc. całego portfela kredytów. Dla porównania, w czwartym kwartale 2013 roku było to 0,93 proc. W najlepszym trzecim kwartale 2008 r. (w tym roku banki udzieliły wyjątkowo dużo kredytów we frankach szwajcarskich) było to aż 79,9 proc. wszystkich kredytów.

W tym roku nielicznie kredyty walutowe trafiły tylko do bardzo zamożnych Polaków. Działo się tak, gdyż banki dawały je osobom, których miesięczny dochód był pokaźny, wynosił nawet 12-15 tys. zł netto. To znacznie więcej, niż wymagały w latach poprzednich. Analityk powiedział PAP, że średnia wartość tych kredytów była wysoka - ok. 500 tys. zł, podczas gdy średni kredyt złotowy na mieszkanie to 200 tys. zł.

Spadek liczby kredytów walutowych w Polsce to efekt Rekomendacji S Komisji Nadzoru Finansowego ws. kredytów hipotecznych, która weszła w życie w styczniu 2014 r., by ograniczyć ryzyko walutowe. Wzrosło ono znacznie po krachu finansowym w USA we wrześniu 2008 roku.

W lipcu tego roku zaczęły obowiązywać ostatnie z zaleceń w Rekomendacji S. Jak podkreślił Sadowski, od początku lipca banki nie mogą dawać kredytów walutowych osobom, które zarabiają w złotych. Natomiast kredytu w naszej walucie nie dostaną osoby czy rodziny, które większość dochodów otrzymują np. w euro czy dolarach. Analityk wyjaśnił, że takie problemy mogą dotyczyć m.in. marynarzy, informatyków, pracujących dla firm zagranicznych, ale żyjących w Polsce, czy Polaków zamieszkałych na terenach przygranicznych, ale zatrudnionych poza granicami kraju.

Dodał, że zarabiający w obcej walucie nie będą mieć łatwo, bo ofert kredytowych w euro, w dolarach czy funtach brytyjskich nie jest wiele na rynku. - Około ośmiu banków zamierza na nowych zasadach udzielać kredytów w euro - wyjaśnia.

- Ich oprocentowanie nie jest wysokie, bo stopy procentowe w strefie euro są bliskie zeru - mówi. Zwraca jednak uwagę na dość wysokie marże, które naliczają sobie banki. Wynoszą one od 3 do 5 proc.

Jego zdaniem dla Polaków, którzy zarabiają we frankach szwajcarskich, uzyskanie kredytu w Polsce stanie się niemożliwe.

Analityk Expandera pytany, co zmiany w tzw. Rekomendacji S oznaczają dla banków, odparł, że dla wielu nic, bo nie miały w ofertach kredytów walutowych, a te, które ich udzielały, teraz będą sprzedawały ich mniej.

- Polacy zarabiający za granicą, będą mogli ubiegać się tam o kredyt. Jednak zagraniczny bank raczej nie będzie chciał kredytować mieszkania w Polsce. Zwykle banki chcą się zabezpieczyć na nieruchomości w tym kraju, w którym działają - dodał.

Analityk Open Finance Halina Kochalska powiedziała PAP, że od lipca banki nie rezygnują z walutowej oferty, ale też jej nie wzbogacają. - Banki poprzestały na dostosowaniu się do zaleceń Komisji Nadzoru Finansowego. Jeśli nie mają w ofercie kredytów w walucie, w jakiej zarabia zainteresowany odeślą go z kwitkiem - zaznaczyła.

Kochalska poinformowała, że osoby uzyskujące dochody w euro mogą pożyczać unijny pieniądz w kilku bankach w: Aliorze, BOŚ, BZ WBK, Deutsche Banku, Getin Noble Banku, mBanku, Pekao i Raiffeisenie. Natomiast kredyt dolarowy można dostać w mBanku, BOŚ oraz Pekao. Dla emigracji na Wyspach ofertę w funtach brytyjskich ma mBank.

Sadowski, analityk Expandera przewiduje, że najwięcej kredytów walutowych będą udzielały trzy banki: Deutsche Bank, BZ WBK i Pekao.

Od lipca zmieniają się także na bardziej restrykcyjne rekomendacje dla samych banków. Eksperci zwracają uwagę, że muszą one prowadzić tzw. testy warunków skrajnych, czyli sprawdzać, czy kredytobiorca będzie w stanie wywiązać się z warunków umowy kredytu, jeśli znacząco wzrosną stopy procentowe NBP lub zmieni się kurs walutowy. Co roku banki będą musiały też oceniać wartość zabezpieczenia hipotecznego, by nie przekraczała wartości nieruchomości.

Od 2014 r. wkład własny przy zakupie nieruchomości na kredyt wynosi co najmniej 5 proc. Banki nie mogą zatem udzielać kredytów na 100 proc. nieruchomości. W 2015 r. będzie to co najmniej 10 proc., w 2016 r. - 15 proc, a rok później 20 proc.

Według zaleceń KNF, które weszły w życie od 2014 r., bank powinien rekomendować klientom detalicznym okres spłaty kredytu nie dłuższy niż 25 lat. Jednak jeśli klient będzie chciał dłużej go spłacać, to okres ten nie może przekroczyć 35 lat. Ponadto w takim przypadku zdolność kredytowa byłaby wyliczana tak, jakby się pożyczało pieniądze na 30 lat. Bank powinien też uwzględnić zdolność kredytobiorcy do uzyskiwania dochodów w całym okresie trwania umowy, a nie tylko w momencie jego zaciągania.

Źródło artykułu:PAP
bankikredyty walutowerekomendacja s
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)