Będzie uchwała ws. gminnych opłat za wzrost wartości nieruchomości
Naczelny Sąd Administracyjny nie orzekł we wtorek, jak liczyć trzyletni okres na ustalenie przez gminy tzw. opłaty adiacenckiej, czyli opłaty za wzrost wartości nieruchomości. Zdecydował, że rozstrzygnie o tym w szerszym składzie.
16.04.2013 | aktual.: 14.05.2013 10:18
Opłata adiacencka to opłata, jaką musi zapłacić właściciel lub użytkownik wieczysty, gdy wartość jego nieruchomości wzrosła na skutek np. podziału nieruchomości. Przepisy o opłacie są zawarte w ustawie o gospodarce nieruchomościami. Wynika z nich, że gmina ma trzy lata na ustalenie opłaty, licząc od dnia, w którym uprawomocniła się decyzja zatwierdzająca podział nieruchomości. Nie mówią jednak, czy w tym terminie decyzja o opłacie ma być podpisana, czy już doręczona właścicielowi nieruchomości.
Wtorkowa rozprawa przed NSA dotyczyła 15-hektarowej nieruchomości w Kostrzynie nad Odrą. Jej właścicielka wystąpiła o podział nieruchomości. Władze miasta zgodziły się na to i nieruchomość podzielono na 80 odrębnych działek, a decyzja o tym stała się ostateczna 23 kwietnia 2009 r.
Po ponad dwóch latach burmistrz Kostrzyna rozpoczął postępowanie, by ustalić opłatę adiacencką. Z operatu sporządzonego przez rzeczoznawcę wynikało, że na skutek podziału wartość gruntu wzrosła o prawie cztery miliony złotych. Dlatego burmistrz nakazał właścicielce wnieść opłatę w wysokości ok. 1,2 mln zł, czyli 30 proc. różnicy wynikającej ze wzrostu wartości nieruchomości.
Właścicielka zgłosiła wiele zarzutów do operatu rzeczoznawcy i chciała, by burmistrz zlecił jego ocenę Komisji Arbitrażowej Stowarzyszenia Rzeczoznawców Majątkowych. Burmistrz jednak odmówił i w marcu 2012 r. wydał decyzję, która potwierdziła opłatę w wysokości ok. 1,2 mln zł.
Właścicielka odwołała się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Gorzowie Wielkopolskim. SKO podtrzymało jednak rozstrzygnięcie burmistrza. Swoją decyzję wydało 23 kwietnia 2012 r. - dokładnie tego samego dnia, kiedy mijał trzyletni termin na ustalenie opłaty adiacenckiej.
Właścicielka zaskarżyła decyzję SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gorzowie Wielkopolskim. Podtrzymała w niej zarzuty o błędach w operacie. Argumentowała też, że opłata została ustalona po upływie trzech lat od podziału nieruchomości, bo decyzja SKO została jej doręczona dopiero 28 kwietnia. Twierdziła, że liczy się dzień doręczenia, a nie wydania decyzji.
Właścicielka poinformowała także, że wystąpiła do Komisji Arbitrażowej przy Stowarzyszeniu Rzeczoznawców Majątkowych o zbadanie prawidłowości operatu.
Sąd odrzucił jej skargę. Orzekł, że momentem ostatecznego wydania decyzji o opłacie, była chwila podpisania jej przez osobę upoważnioną w SKO, a nie chwila doręczenia. Stwierdził także, że właścicielka dostarczyła opinię Komisji Arbitrażowej dopiero dzień po zamknięciu rozprawy przez sąd. Poza tym wykazała się opieszałością, bo wniosek do Komisji o zbadanie operatu wniosła dopiero po wydaniu decyzji przez SKO - uznał sąd.
Właścicielka nieruchomości zaskarżyła ten wyrok do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Twierdziła, że SKO nie mogło rzetelnie zapoznać się ze sprawą, a WSA niesłusznie odrzucił opinię Komisji Arbitrażowej, bo wcześniej sygnalizowała, że Komisja nad nią pracuje. Nie zgodziła się też z zarzutem, że działała opieszale, bo operat został jej przedstawiony dopiero w lutym 2012 r. i wtedy też prosiła burmistrza, by sam zgłosił się do Komisji.
We wtorek Naczelny Sąd Administracyjny stwierdził, że zanim rozstrzygnie tę sprawę, musi poznać odpowiedź szerszego, siedmioosobowego składu tego sądu. Chodzi o odpowiedź na pytanie, jak liczyć trzyletni termin na ustalenie opłaty adiacenckiej - czy decydująca jest data wydania i podpisania decyzji ostatecznej, czy data jej doręczenia osobie, która ma tę opłatę uiścić.
W uzasadnieniu NSA wskazał, że nigdy nie zostało to jednoznacznie rozstrzygnięte przez ten sąd, a sądy niższych instancji różnie to interpretują. Tymczasem - jak podkreślił - jest to kwestia ważna nie tylko dla tej, ale i dla wszystkich innych spraw związanych z opłatą adiacencką.
Nie wiadomo jeszcze, kiedy NSA zbierze się w siedmioosobowym składzie, by rozstrzygnąć ten problem.