Belka: w obecnej sytuacji lepiej byłoby zawiesić składki do OFE

Ze względu na napięcia budżetowe obecny system przekazywania składek do OFE jest nie do utrzymania. Optymalnym rozwiązaniem byłoby zawieszenie na kilka lat składek do OFE i uporządkowanie w tym czasie finansów publicznych - uważa szef NBP Marek Belka.

Belka: w obecnej sytuacji lepiej byłoby zawiesić składki do OFE
Źródło zdjęć: © AFP | YASSER AL-ZAYYAT

16.02.2011 | aktual.: 17.02.2011 06:35

Prezes banku centralnego spotkał się w środę ze studentami na Uniwersytecie Warszawskim i odpowiadał na ich pytania. Część dyskusji była poświęcona rządowym planom zmian w OFE.

NBP przesłał do KPRM we wtorek swoją opinię na temat rządowego projektu. Belka wyjaśnił, że ta opinia NBP jest wielowątkowa i "w gruncie rzeczy traktuje rozwiązanie rządowe, jako być może konieczne zło i pokazuje, że można byłoby (zrobić zmiany w OFE-PAP) lepiej". - To nie jest jakaś krytyka w czambuł (...) to bardzo solidna analiza, która mówi, że być może było to (czyli rządowy plan-PAP) konieczne - powiedział szef NBP. Dodał, że zmiany w OFE sprawy "kryzysu finansów publicznych" nie załatwią.

Zgodnie z rządowym projektem zamiast 7,3-proc. składki do Otwartych Funduszy Emerytalnych ma trafiać 2,3 proc., a 5 proc. będzie księgowane na kontach osobistych w ZUS. Rząd chce w ten sposób ograniczyć przyrost długu publicznego i deficytu.

Belka zaznaczył, że uważa się za jednego ze współautorów reformy emerytalnej. - Gdybym był ministrem finansów dzisiaj, to też uznałbym, jak minister Rostowski, że ten system jest nie do utrzymania (...) ze względu na napięcia budżetowe - poinformował Belka. Jego zdaniem minister finansów Jacek Rostowski "ma bardzo dobry punkt wyjścia, aby obecny system zaatakować".

Belka zwrócił uwagę, że Polska chce wejść do strefy euro, zamierza utrzymać dług publiczny poniżej 60 proc. PKB (do czego zobowiązuje nas Konstytucja).

Jego zdaniem lepszym rozwiązaniem w sytuacji, w której nie można "odpowiednio obniżyć deficytu", ciąć wydatków, a jednocześnie nie chce się podnosić podatków, byłoby czasowe zawieszenie wpłat do OFE.

- Zawieśmy wpłaty do OFE na cztery czy trzy lata. Przez ten okres uporządkujemy finanse publiczne, dogadamy się z Unią Europejską - zaproponował. Dodał, że nie wie, czy ten plan udałoby się zrealizować. Obecnie Unia nie chce się zgodzić na takie ustępstwa, bo mogłoby to być odebrane politycznie przez inne kraje, jako przyzwolenie na brak dyscypliny finansowej. Belka wskazał, że można by też zmienić zasady liczenia długu publicznego i uznać, że transfery do OFE nie są wliczane do deficytu.

Według niego w czasie kilkuletniego zawieszenia składek do OFE, pieniądze zamiast do funduszy otrzymywałby ZUS, byłyby indeksowane według formuły zaproponowanej w projekcie rządowym, czyli według nominalnego wzrostu PKB.

- Jestem daleki od rzucania kamieniem w Rostowskiego. On jest w sytuacji rzeczywiście bardzo trudnej (...) Ten system liczenia długu publicznego uniemożliwia istnienie tej reformy (emerytalnej - PAP) w obecnym kształcie - dodał.

Formułę waloryzacji składek opartą na nominalnym PKB Belka określił, jako "bardzo hojną". Zwrócił uwagę, że przez 40 lat stopa zwrotu z inwestycji prowadzonej przez kogokolwiek nie może być, z zasady, znacząco wyższa niż nominalne tempo wzrostu gospodarczego.

Belka zwrócił uwagę, że poważna dyskusja o OFE powinna dotyczyć nie tego, czy rząd dokonuje skoku na kasę, ale jak sprawić, by środki zgromadzone w OFE właściwie wykorzystać.

Wskazał, że jednym z celów reformy emerytalnej było stworzenie zasobów kapitału długoterminowego. "Przez te 10 lat jednym z największych zaniechań wszystkich rządów było to, że nie zbudowaliśmy rynku finansowego, który by oferował OFE długoterminowe instrumenty finansowe" - przyznał prezes NBP. - Jeżeli OFE będą miały, w co inwestować w kraju, tak żeby to sprzyjało przyspieszeniu wzrostu gospodarczego, to wtedy stopy zwrotu od tych inwestycji mogą być na dłuższą metę wyższe - dodał.

Belka zaznaczył, że według planów i prognoz rządu, a także na podstawie podjętych działań, można przyjąć, że deficyt sektora finansów publicznych znajdzie się poniżej 3 proc. PKB dopiero w 2013 r.

Według niego wybór mamy taki: albo trzeba uzyskać zgodę od KE na przesunięcie terminu o rok (z 2012 r. na 2013 r. - PAP), co jest trudne, albo nie dotrzymać terminu i narazić się na sankcje, albo podjąć kroki, aby sprowadzić deficyt do 3 proc. PKB w 2012 r.

Olli Rehn, komisarz UE ds. gospodarczych i walutowych, przebywający z wizytą w Polsce powiedział w środę, że Polska przygotuje wyliczenia i prognozy jak zamierza obniżyć deficyt sektora finansów publicznych do 3 proc. PKB w 2012 r., jak tego wymaga KE. We wtorek Rehn podkreślał, że nie ma powodu, by przedłużać Polsce termin redukcji deficytu do 2013 r.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)