Bez sygnałów z Ameryki inwestorzy nie wiedzą co robić
Brak sesji na Wall Street, upały i wakacje. To dzisiejszy obraz rynków finansowych.
03.07.2009 17:44
Spośród ponad dwudziestu europejskich indeksów giełdowych tylko trzy zanotowały zmianę większą niż 1 procent. Niemal wszędzie obroty były symboliczne. Na największych europejskich parkietach zmiany wskaźników nie przekroczyły 0,3 proc. Sesja bez historii i bez komentarza.
Polska GPW
Indeksy giełdowe zaczęły dzień niemal na zero w porównaniu do czwartkowego zamknięcia. To spory sukces byków, po wczorajszych spadkach za oceanem. Niestety ich radość nie trwała zbyt długo. Wkrótce bowiem wskaźniki zaczęły tracić, choć zniżka nie była zbyt wielka. Spółki surowcowe znów znalazły się w niełasce i ich papiery traciły po około 1 proc. Nie pomagały indeksom ani banki, ani rosnące od kilku dni walory Telekomunikacji Polskiej. Wciągu dnia zmiany cen akcji i wartości indeksów były niewielkie. Z pewnością wpływ na senny przebieg sesji miał brak notowań w Stanach Zjednoczonych. Krótkie wytchnienie inwestorom z pewnością się przyda. Jest jednak ryzyko, że to wytchnienie potrwa jeszcze kilka tygodni. Dziś obroty były żenująco niskie i do takiego stanu trzeba się chyba będzie przyzwyczaić. WIG20 stracił 0,69 proc., a WIG zniżkował o 0,49 proc. Wskaźniki małych i średnich firm zmieniły swoją wartość o 0,1 proc. Obroty wyniosły 828 mln zł. Giełdy zagraniczne
Wczorajszy prawie 3 procentowy spadek S&P500 i 2,6 proc. zniżka Dow Jonesa to jak na ostatnie czasy spore wydarzenie. Najpilniej śledzony na całym świecie indeks wyłamał się z marazmu w dół i zszedł znów nieco poniżej poziomu 900 punktów. Najciekawsze jest to, że spadek nastąpił po publikacji informacji powszechnie oczekiwanej i spodziewanej. Liczba bezrobotnych w Stanach Zjednoczonych rośnie od dawna i będzie rosła jeszcze przez najbliższy rok. Problem w tym, czy będzie rosła mniej, czy bardziej zgodnie z oczekiwaniami. I to jest główna cecha obecnej sytuacji na giełdowych rynkach. Nie liczą się fakty, ale różnica między faktami, a oczekiwaniami. Nie decyduje racjonalna kalkulacja ale emocje.
Giełdy azjatyckie wcale się amerykańskimi obawami nie przejęły. Co prawda przeważały spadki indeksów, ale nie były one znaczące. Żaden nie zszedł poniżej 1 proc. Nikkei zniżkował o 0,6 proc. i jego wykres nie wygląda najlepiej. Liderzy wzrostów wciąż pozostają ci sami. Bombaj i Szanghaj to gwiazdy nie tylko ostatnich sesji, ale miesięcy. Indyjski BSE30 zyskał 0,5 proc., a w ciągu ośmiu miesięcy lekko licząc 100 proc. Jeszcze lepiej radził sobie wskaźnik giełdy w Chinach, który dziś wzrósł o skromne 0,9 proc.
Europejskie giełdy zaczęły dzień na plusie. DAX i CAC40 zyskiwały po około 0,4 proc., londyński FTSE rósł tylko o 0,3 proc. Nastroje nie były jednak najlepsze i przeważały spadki. Skala zmian nie była jednak duża i wskaźniki oscylowały w pobliżu zera, nie oddalając się od tego punktu odniesienia więcej, niż kilka dziesiątych procenta.
Waluty
Po dwudniowej dość silnej aprecjacji, dziś rano dolar znów tracił na wartości. Starczyło tego na dojście do 1,4 dolara za euro. Złoty natomiast nieco stracił ze swej mocy. Trudno się temu dziwić, skoro w ciągu ośmiu dni dolar staniał wobec naszej waluty prawie 30 groszy. Dziś rano kosztował 3,12 zł. i była to cena najniższa od połowy stycznia tego roku. Kurs euro od dwóch dni oscyluje wokół poziomu 4,37 zł i wygląda na to, że osiągnął tu stan równowagi. Cena franka od wczoraj niemal się nie zmieniła i za „szwajcara” trzeba było płacić 2,87 zł, a przez moment nawet 2,85 zł. Szwajcarski bank centralny skutecznie wspomaga naszych kredytobiorców. Około godziny 16.00 złoty wciąż trzymał się bardzo mocno zabierając dolarowi i euro kolejne 2 grosze. Tylko frank nie chciał bardziej stanieć.
Podsumowanie
Sesja niewiele znacząca dla obrazu rynku. Może stanowić jedynie zwiastun tego, z czym możemy mieć do czynienia przez najbliższe tygodnie. Bardzo niskie obroty, symboliczne zmiany cen akcji i wartości indeksów. Wakacje w całej pełni. Jedyna nadzieja w tym, że już za kilka dni zaczyna się sezon publikacji wyników finansowych amerykańskich firm. To może wprowadzić trochę ożywienia także na nasz rynek.
Roman Przasnyski,
główny analityk,
Gold Finance