Biedronka nadal winna 250 mln zł?
Ćwierć miliarda złotych, zdaniem stowarzyszenia Stop Wyzyskowi Biedronka, winny jest właściciel sieci dyskontów jej byłym i obecnym pracownikom. To pieniądze, jakie zarobić mieli na nadgodzinach, a które nigdy nie zostały rozliczone.
15.11.2012 | aktual.: 16.11.2012 10:51
Ćwierć miliarda złotych, zdaniem stowarzyszenia Stop Wyzyskowi - Biedronka, winny jest właściciel sieci dyskontów jej byłym i obecnym pracownikom. To pieniądze, jakie zarobić mieli na nadgodzinach, a które nigdy nie zostały rozliczone.
Jak twierdzi Edward Gollent, prezes stowarzyszenia Stop Wyzyskowi - Biedronka, od niemal początku istnienia sieci w Polsce "w planowy i zorganizowany sposób wykorzystywała ona pracowników". Proceder miał polegać na wpisywaniu tylko części przepracowanych godzin. Na przykład kasjer pracował 12 godzin, ale liczono i płacono mu tylko za sześć.
W sumie, według wyliczeń stowarzyszenia, suma zaległych wynagrodzeń to 125 mln zł, a po uwzględnieniu odsetek ustawowych to 249,5 mln zł należnych kilku tysiącom osób.
- Stracili nie tylko pracownicy, ale też państwo. Nie zapłacono podatków, składek ZUS i składek emerytalnych - mówił na konferencji zorganizowanej w sejmie poseł PiS Jan Szmit.
Jednocześnie Edward Gollent opublikował list otwarty do Aleksandro Soaresa Dos Santosa, przechodzącego właśnie na emeryturę prezesa Jeronimo Martins, do którego należy sieć Biedronka. Prosi w nim o wypłacenie zaległych pensji swoim byłym i obecnym pracownikom.
- Podana na konferencji informacja, jakoby Sąd Najwyższy potwierdził, że nasza firma jest winna byłym pracownikom 125 milionów złotych, jest nieprawdziwa. Zaznaczyć należy, że sąd przytoczył wspomnianą kwotę jako fragment wcześniejszej wypowiedzi pana Gollenta w postępowaniu, które było wszczęte z powództwa JMP i dotyczyło ochrony dóbr osobistych spółki - mówi Wirtualnej Polsce Anna Papka z Jeronimo Martins Polska. - Wywiązaliśmy się w stu procentach ze wszystkich zobowiązań wynikających z postanowień sądu, a dotyczących wypłaty kwot za godziny nadliczbowe - dodaje.
Jednak jak podkreśla szef stowarzyszenia Stop Wyzyskowi - Biedronka, wiele osób o swoje pieniądze się nie ubiegało, bo bało się konsekwencji ze strony pracodawcy. Dodaje, że nawet jeśli pracownik zgłosił się do sądu, to ten nie mógł zasądzić na jego korzyść pieniędzy za wszystkie nadgodziny - po trzech latach zgodnie z prawem takie sprawy się bowiem przedawniają.
- Niemal wszyscy pracownicy, którzy poszli do sądu walczyć o swoje pieniądze, wygrali. Jeden z nich uzyskał wynagrodzenie w kwocie blisko 80 tys. zł. Zazwyczaj były to kwoty jednak dużo niższe, w granicach około 10 tys. zł - mówi Edward Gollent.
Najgłośniejsza była sprawa Bożeny Łopackiej, określanej nawet Lechem Wałęsą w spódnicy. Jako jedna z pierwszych złożyła ona pozew o odszkodowanie z tytułu niewypłaconych pieniędzy za nadgodziny, jako jedyna chciała występować przed kamerami. Ostatecznie sąd przyznał jej ponad 25 tys. zł odszkodowania - kilkanaście tysięcy przepadło z racji przedawnienia roszczeń.
Na sali sądowej Bożena Łopacka pojawiać musiała się później jeszcze regularnie, bo Jeronimo Martins wytoczyło jej, Edwardowi Gollentowi oraz stowarzyszeniu Stop Wyzyskowi - Biedronka kilka procesów o zniesławienie. W sumie JMP domagało się kilkuset tysięcy odszkodowania. Na razie trzy sprawy sieć sklepów przegrała, jedna nadal się toczy.
Zdaniem reprezentującego poszkodowanych przez Biedronkę mecenasa Lecha Obary dziś przede wszystkim trzeba zmienić prawo mówiące o przedawnieniu roszczeń już po trzech latach. Wielu pracowników bojąc się zwolnienia nie chce iść do sądu, ale gdy uda im się znaleźć inną pracę, dużo chętniej walczą o należne im pieniądze. Niestety wówczas najczęściej sprawa się przedawnia.
- Będziemy postulować o zmiany w prawie, tak by okres przedawnienia był wydłużony. Pierwsza propozycja jest taka, aby czas przedawnienia był liczony dopiero od momentu odejścia pracownika z miejsca pracy. Dziś jest tak, że wiele osób godzi się na niepłacenie za nadgodziny, bo wie, że wniosek w sądzie skończy się zwolnieniem. Powód do tego pracodawca zawsze znajdzie - mówi adwokat.
Druga postulowana przez niego zmiana ma korzenie jeszcze w przedwojennym prawie pracy. Sprawy związane z wynagrodzeniem pracowników nie przedawniałaby się w momencie zajęcia się nimi przez Inspekcję Pracy.
Jak mówi Edward Gollent, jego Stowarzyszenie zamierza dalej walczyć o odszkodowania od Biedronki. Jeśli w ciągu dwóch tygodni nie dostanie odpowiedzi od prezesa Jeronimo Martins, zamierza podjąć kroki prawne. Nie chce jednak zdradzać, co dokładnie ma na myśli - na razie uruchamia profil na Facebooku poświęcony tej sprawie. Jak dodaje, ostatnio coraz częściej od pracowników Biedronki dostaje nowe zgłoszenia dotyczące nierozliczania czasu pracy. Na razie zbiera dowody potwierdzające, czy jest to celowe działanie inspirowane przez kierownictwo sklepu, a nie jednostkowe przypadki. Z takimi zarzutami nie zgadza się JMP.
- Kilka lat temu wdrożyliśmy jeden z najlepszych na rynku systemów elektronicznej ewidencji czasu pracy. Wspierają go dodatkowe rozwiązania zabezpieczające pracowników przed potencjalnymi nadużyciami w tym zakresie. Mowa między innymi o monitoringu video oraz o weryfikacji zgodności godzin logowania w kasach z godzinami pracy poszczególnych pracowników w sklepach. Czas pracy jest szczegółowo, co do minuty, rejestrowany, stanowiąc udokumentowaną podstawę wypłaty wszystkich wynagrodzeń - tłumaczy Anna Papka.
Po aferze sprzed kilku lat z rozliczaniem czasu pracy, złymi warunkami BHP i nieprzestrzeganiem prawa pracy w sklepach Biedronki cała sieć zaczęła się zmieniać. Dziś w dyskontach nie ma już umów śmieciowych, a pracownicy mają pakiet socjalny, w skład którego wchodzi m.in. opieka medyczna czy wyprawka szkolna dla dzieci.
- Oferujemy konkurencyjne warunki zatrudnienia, które obejmują nie tylko minimalne wynagrodzenie podstawowe, które jest o blisko 25 proc. wyższe niż płaca minimalna w kraju i wynosi obecnie 1870 zł brutto, ale także system premiowy. Przykładowo średnia miesięczna premia na stanowisku kasjera w roku 2011 wyniosła prawie 300 zł - mówi Anna Papka.
Jeronimo Martins Polska to jeden z największych pracodawców w naszym kraju. Według danych sieci zatrudnia ponad 37 tys. osób, a przed miesiącem otworzono 2000. sklep w Polsce. Biedronka jest też jedną z największych polskich firm ze sprzedażą przekraczającą 25 mld zł.