Bitcoin poniżej 13 tys. dol. Paniczna wyprzedaż przy pękającej bańce

Spekulanci na kryptowalutach zrezygnowali z próby przebicia wartością rynkową giganta na rynku telefonów komórkowych, czyli Apple. Kurs zawrócił tak ostro w dół jak jeszcze nigdy w historii. W piątek o 8:20 naszego czasu bitcoiny znalazły się na poziomie o ponad 7 tys. dol. niższym niż w niedzielę. Z rynku kryptowalut wycofano aż 150 mld dol.

Bitcoin poniżej 13 tys. dol. Paniczna wyprzedaż przy pękającej bańce
Źródło zdjęć: © WP.PL | Chinafotopress
Jacek Frączyk

22.12.2017 | aktual.: 22.12.2017 11:30

Jeszcze w środę pisaliśmy o największym spadku w historii bitcoina, kiedy w zaledwie trzy dni stracił na wartości 4 tys. dol. od swojej maksymalnej ceny wyznaczonej w niedzielę. Wtedy jeszcze nie było pewności, czy bańka już pękła. Robi się to jednak coraz bardziej prawdopodobne.

W piątek średnia cena liczona przez serwis Coindesk na podstawie czterech największych giełd obrotu bitcoinem w dolarze, zeszła do poziomu 12,5 tys. dol. To o 7,3 tys. dol. mniej niż przy najwyższym kursie 19 783,06 dol.

Co ciekawe, choć wielu graczy pamięta pewnie ostre skoki w górę, to aż w takim tempie jak między ostatnią niedzielą a piątkiem bitcoin rósł tylko dwa razy w historii. Na początku grudnia zyskiwał 7,7 tys. dol. pomiędzy ekstremalnymi wskazaniami w okresie pięciu dni.

Notowania bitcoina na platformie BitStamp w ostatnim tygodniu (dol.)

Obraz
© Money.pl

A największy dotychczas pięciodniowy spadek? Odnotowano go wczoraj, kiedy przez moment kurs tracił w pięć dni 2,8 tys. dol. Teraz rynek kryptowalut może wchodzić w fazę, w której część graczy zapamięta, że na bitcoinie można też tracić. To bardzo ważna lekcja i lepiej jej nie zapominać.

Bańka pęka ostatecznie?

Od długiego już czasu kreśliliśmy czarny scenariusz pęknięcia napompowanej do niemożliwości bańki na instrumencie, który formalnie nie jest nic wart, poza technicznie błyskawiczną możliwością transferowania pieniędzy. Rynek jednak ignorował ostrzeżenia analityków i instytucji. Wciąż znajdowały się pieniądze, które dopływały. W ostatniej fazie wzrostów głównie z Korei i Japonii.

Co więcej, w piątek Koreańczycy nadal są skłonni płacić za bitcoina najwięcej, bo 17,7 tys. dol. i w pierwszej piątce platform obrotu, oferujących najwyższe ceny zajmują aż cztery miejsca. Równie entuzjastyczni są jeszcze Indonezyjczycy, którzy dają powyżej 17 tys. dol.

Względnie optymistycznie podchodzą do przyszłych notowań spekulanci z Polski, bo na platformie gromadzącej największe obroty w polskim złotym płacą 13,8 tys. dol. To o 500 dol. wyżej niż średnia rynkowa.

- W przeciwieństwie do akcji, czy obligacji nie jest możliwe, by obliczyć potencjalne stopy zwrotu na bitcoinie. Kupowanie ich staje się w ten sposób hazardem, a nie inwestycją - powiedział agencji Reuters Takashi Hiroki, główny strateg w Monex Securities w Tokio.

Czy bańka już pękła i teraz czas zjazdów na poziomy z początku roku, czyli poniżej 1 tys. dol.? Tego nikt nie odważy się z pewnością prognozować, bo na rynku kryptowalut wszystko może się zdarzyć. Drukowane wciąż przez kilka wielkich banków centralnych pieniądze właśnie w kryptowalutach znalazły jedno ze swoich ujść. Strumień ogranicza obecnie tylko umarzanie aktywów przez Fed.

Kwestia w tym, że hossa wyforsowała kurs kryptowalut na zbyt wysokie poziomy. Łączna wartość niby-pieniędzy wzrosła przez moment do aż prawie 650 mld dol. Więcej warte były już tylko dwie amerykańskie korporacje nowych technologii Apple i Google. Czy coś co realnie umożliwia tylko szybszy transfer pieniędzy, w dodatku podlegające powolnej inflacji ma być warte więcej niż spółki, które produkują zyski? Sytuacja była kuriozalna i przypominała wszystkie bańki z historii. Czekano tylko aż odwaga kupujących załamie się pod podażą.

To nastąpiło w momencie, gdy nie było już informacji, które napędzały sztucznie kursy, a do tego duzi spekulanci dostali w ręce możliwość zarobienia na spadkach wielkich pieniędzy. Po debiucie kontraktów terminowych na bitcona na chicagowskich giełdach CBOE i CME najważniejsza kryptowaluta praktycznie wyłącznie spada.

Najbardziej intensywnie obracany kontrakt styczniowy na bitcoina na CBOE wyceniano w piątek w najgorszym momencie na 13 tys. dol., czyli o 2,2 tys. dol. niżej niż dzień wcześniej. Na CME zszedł nawet do 12,9 tys. dol. Spekulanci, którzy wystawiali kontrakt (chcieli zarabiać na sprzedaży) w poniedziałek przy debiucie na CME zarobili nieprawdopodobne pieniądze.

Kontrakt debiutował po aż 20650 dol. Jeśli ktoś odwrócił pozycję przy cenie 12,9 tys. dol. to zarobek jest 7,8 tys. dol. pomnożone przez 2,3 dźwigni na kontraktach, czyli łącznie 17,8 tys. dol. 86 proc. od wyłożonej kwoty w pięć dni. Zyski, o których nawet bitcoinerzy nie śnili.

Razem z bitcoinem zaczęły też tracić inne kryptowaluty. W zwiazku z tym ich wartość zeszła w piątek do poziomu 480 mld dol. Oznacza to, że od niedzieli z rynku kryptowalut wycofano ponad 150 mld dol.

Źródło artykułu:WP Finanse
walutybitcoinkrach
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (371)