Ból głowy szejków
Cena ropy spadła od lipca o 70 proc., a kraje OPEC, które jeszcze niedawno czerpały z niej gigantyczne zyski – drastycznie ograniczają produkcję. Decyzje o kolejnych cięciach zapadną z pewnością na szczycie Organizacji, który odbywa się obecnie w Oranie. Jednak czy przyniosą one zamierzony efekt?
Jeszcze latem wydawało się, że będziemy musieli przyzwyczaić się do cen ropy na poziomie powyżej 150 dol. za baryłkę. Tymczasem od lipca, kiedy czarne złoto było najdroższe w historii, jego cena zaczęła dramatycznie spadać. Międzynarodowa Agencja Energii zapowiedziała, że globalny popyt na ropę naftową skurczy się w tym roku pierwszy raz od 25 lat.
Powód? Światowa gospodarka pogrążyła się w recesji. Dodajmy, że recesja ta została w dużej mierze wywołana właśnie rekordowymi cenami ropy. To właśnie intensywny wzrost indeksów tego surowca przesądził o wzroście inflacji, z którą banki centralne walczyły podnosząc stopy procentowe. Powyższe czynniki sprawiły, że gospodarki państw rozwiniętych zaczęły zwalniać już w drugim kwartale 2008 roku, a późniejsze zamieszanie na rynkach finansowych kryzys gospodarczy jeszcze bardziej spotęgowało.
W lipcu tego roku większość analityków rynku ropy zakładała kolejne wzrosty indeksów, które miały być efektem takich czynników jak aktywność partyzantów w bogatej w ropę Nigerii czy nawet atak Izraela na instalacje nuklearne Iranu. Dzisiaj - zaledwie pół roku później – takie informacje są już w mediach kompletnie nieobecne. Uwagę dziennikarzy i analityków zajął kryzys finansowy i recesja w najważniejszych gospodarkach globu. I to właśnie recesja, która spowodowała drastyczny spadek popytu na ropę, sprawiła, że indeksy tego surowca - nie - rosną w kierunku 200 dol., a szybują w dół i są bliskie miejsca, w którym znajdowały się na początku XXI wieku.
W drugim półroczu 2008 roku cena ropy spadła o ok. 100 dolarów i znajduje się na poziomie, na jakim była ostatnio w drugiej połowie roku 2004, a wiele wskazuje na to, że w niedalekiej przyszłości spadnie jeszcze bardziej. Dlaczego? Rok 2009 będzie dla gospodarki światowej najgorszym od wielu lat. Najbardziej rozwinięte państwa znajdą się w recesji, której skali nie możemy jeszcze przewidzieć. Złe nastroje w państwach rozwiniętych pociągną za sobą spowolnienie gospodarcze w krajach, które nie zostały w pierwszej chwili dotknięte kryzysem na rynkach finansowych, jednak kraje te ucierpią poprzez drastyczny spadek globalnego popytu. Dotyczy to przede wszystkim państw, które swój rozwój opierają na eksporcie surowców.
Kraje, które jeszcze pół roku temu swoje optymistyczne projekty inwestycyjne opierały na założeniu, że rekordowe ceny surowców utrzymają się, dzisiaj muszą swoje plany drastycznie weryfikować. Ceny surowców zaczęły spadać, a kryzys finansowy sprawił, że problemy z kredytowaniem mają dzisiaj nawet surowcowi potentaci. Zakrojone na szeroką skalę plany inwestycyjne redukuje nawet Brazylia, której prezydent jeszcze do niedawna chwalił się, iż utrzymają one swoją opłacalność, nawet gdy cena ropy spadnie do 30 dol. za baryłkę.
Producenci ropy, którzy znaleźli się w niezwykle trudnym położeniu, spotkali się w Algierii, aby zdecydować o kolejnych cięciach produkcji. Taką deklarację złożył przed szczytem Chakib Kheli - prezydent Organizacji Krajów Eksportujących Ropę Naftową, a jednocześnie minister ropy kraju goszczącego konferencję. Analitycy prognozują, że dzienna produkcja czarnego złota zmniejszy się nawet o 1,5 mln baryłek, a Arabia Saudyjska wezwała do redukcji jeszcze większej – o 2 mln baryłek. Przewidywane cięcia nie będą pierwszymi, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnim czasie. Analitycy z Petrologistics szacują, że tylko w listopadzie dzienna produkcja ropy spadła o 1 mln baryłek.
Problem OPEC tkwi jednak w tym, że zmniejszanie podaży ropy nie przynosi pożądanego efektu – popyt na ropę spada jeszcze szybciej. Jak pisze Jad Mouawad z ‘The New York Times’, nadpodaż ropy jest w tej chwili tak duża, że producenci ropy adaptują tankowce jako magazyny służące do jej przechowywania.
Kolejnym problemem krajów zrzeszonych w OPEC jest Rosja, która plasuje się w ścisłej czołówce eksporterów ropy, jednak do OPEC nie należy. Jej PKB rosło w ostatnich latach w średnim tempie 7 proc. PKB, jednak tegoroczne spadki cen surowców sprawiły, że kraj ten znalazł się w recesji. Kreml nie chce ścisłej współpracy z OPEC, co mogłoby zahamować spadki cen ropy. Ograniczenie produkcji okazałoby się bowiem dla Rosjan wyjątkowo kosztowne. Surowe warunki klimatyczne, jakie panują na bogatej w ropę Syberii mogłyby bowiem spowodować zamarznięcie instalacji wydobywczych i ropociągów. Ponadto, w przeciwieństwie do całkowicie znacjonalizowanego przemysłu petrochemicznego w krajach OPEC, rosyjskie koncerny eksportujące ropę znajdują się częściowo w rękach prywatnych. Proces decyzyjny jest więc bardziej złożony. Przykładem może być tutaj brytyjsko-rosyjski TNK-BP, który jest trzecim największym producentem ropy w Rosji.
Prezydent Miedwiediew co prawda obiecał ostatnio OPEC większą koordynacji w zakresie wydobycia ropy, jednak w dalszym ciągu odmawia pełnej współpracy. Sytuacja może zmienić się po spotkaniu w Oranie, na którym obecna będzie rosyjska delegacja. Organizacja, chce, aby Rosjanie zmniejszyli dzienną produkcję, która wynosi obecnie ok. 9,8 mln baryłek - o ok. 0,6 mln baryłek.
Jak zatem będą kształtować się indeksy cen ropy w przyszłym roku? Wielu analityków jest zdania, że spadną one do ok. 30 dol. za baryłkę. Czy faktycznie tak się stanie? W obliczu zatrzymania się gospodarek krajów rozwiniętych, decydujący wpływ na ceny ropy naftowej będą miały Chiny.
Jeśli chińska gospodarka oprze się globalnemu spowolnieniu, zapotrzebowanie na ropę, jakie będzie generować, powstrzyma gwałtowny spadek cen czarnego złota. Właśnie takie założenie przyjęła niedawno Międzynarodowa Agencja Energii, która zmieniła swoją przyszłoroczną prognozę co do popytu na ropę z 85,8 mln baryłek do 86, 3 mln baryłek dziennie. Już sam raport sprawił, że cena ropy zanotowała 11 grudnia niewidziany od dawna, 10-procentowy wzrost. Był to jednak skok jednorazowy, po którym indeksy cen ropy szybko powróciły do spadków. Jeśli jednak gospodarka Państwa Środka spowolni, czego symptomy możemy już obserwować, wówczas nic nie będzie przemawiało za tym, aby ceny ropy utrzymały się na poziomie, jaki obserwujemy obecnie.
Autor: Piotr Pająk / IPO.pl