WAŻNE
TERAZ

Tusk po rozmowach z liderami Europy. "Wsparcie obrony powietrznej"

Boom na pracę wakacyjną. Zarobki do 10 tys. "Nie mogę w to uwierzyć"

Wrzucam ogłoszenie, telefony dzwonią non stop - powtarzają nam przedsiębiorcy prowadzący sezonowe biznesy nad polskim morzem. Rekordowe są także stawki. Młodzi Polacy mogą zarobić nawet 10 tys. zł miesięcznie. - Inflacja zwiększyła u nich zapotrzebowanie na pieniądze - komentuje ekspert rynku pracy Krzysztof Inglot.

MiędzyzdrojeBoom na pracę wakacyjną. Zarobki do 10 tys. zł
Źródło zdjęć: © Agencja Wyborcza.pl | Cezary Aszkiełowicz
Adam Sieńko

Smażalnie ryb, kawiarnie, lodziarnie, restauracje - wszystkie punkty handlowe nad polskim morzem łączy jedno. Ruch w nich jest sezonowy. Część z nich w trakcie zimy zamyka się całkowicie, inne lokale mocno ograniczają zatrudnienie, by na początku lata znów masowo rekrutować kandydatów. Tych ostatnich w tym roku jest całe mnóstwo.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jajka za 25 gr czy jajka za 1 zł? Sprawdzamy, które wybiorą Polacy

Właścicielka baru w Krynicy Morskiej zatrudnia łącznie 50 osób. Kobieta co roku prosi zeszłorocznych pracowników, by w marcu poinformowali ją, czy chcą pracować w nadchodzące wakacje. Młodzi ludzie odzywają się jednak rzadko, telefony z pytaniami o pracę rozdzwaniają się dopiero tuż przed sezonem.

Nie mogę w to uwierzyć, ale w tym roku musiałam odmawiać. Mam wręcz nadkomplet. W ubiegłych latach to się nie zdarzało, bo zapotrzebowanie na pracowników było cały czas - mówi nasza rozmówczyni.

Przedsiębiorczyni podkreśla, że wśród szukających pracy dominują bardzo młodzi ludzie. Wiele aplikacji pochodzi od 15-latków, a osoby poniżej 21 roku życia stanowią ogromną większość kandydatów. - Na nowe ogłoszenia dostaję kilkadziesiąt odpowiedzi dziennie - dodaje właścicielka baru.

W tej beczce miodu można znaleźć jednak także łyżkę dziegciu. Kobieta przyznaje, że stosuje w swoich lokalach system dni próbnych. Statystycznie przechodzi go poniżej połowy kandydatów.

"Uczę, jak trzymać miotłę"

Dlaczego? Pani Danuta, właścicielka lokalu gastronomicznego z Chałup, mówi że rekrutacja stała się mordęgą. Kobieta na każdy sezon stara się skompletować 35-osobową załogę. - Już wiem, że z częścią będę musiała się pożegnać. Do poważnej pracy nadaje się może co piąta osoba - zauważa.

Zdaniem pani Danuty problemem są niskie kompetencje młodych ludzi.

Widać, że w domu niczym się nie zajmują. Po zatrudnieniu muszę ich uczyć, jak trzymać miotłę i tłumaczyć, jakich środków czystości użyć do umycia stołu. Nauka przychodzi z trudem - narzeka restauratorka.

Przedsiębiorczyni dodaje, że wielu pracowników ma problem z nałogami - narkotykami i alkoholem. - Problemem nie do przejścia bywa też zakaz używania telefonu w pracy czy to, że trzeba mieć krótkie paznokcie - relacjonuje.

Warunki? Pracownicy dostają darmowe zakwaterowanie i wyżywienie. Wynagrodzenie podane w widełkach to 8-10 tys. zł bruto. - Uważam że to dobre warunki, ale o znalezienie kompetentnych ludzi i tak nie jest łatwo. Prowadzę jednak ten biznes od kilkunastu lat. Nie zamierzam się poddawać - dodaje pani Danuta.

O boomie na pracę sezonową mówi też przedsiębiorca z Władysławowa. Nasz rozmówca opowiada, że odbiera 10-15 telefonów dziennie. Wiek? Od 16 do 60 lat, reguły nie ma, dorzuca.

- Jeszcze kilka lat temu, gdy wrzucałem ogłoszenie do sieci telefon milczał i cieszyłem się, gdy odebrałem go raz dziennie - opowiada.

Pan Piotr z Dębek w tym roku odebrał 50 CV. Wszystko w odpowiedzi na jedną ofertę pracy. Właściciel baru mówi, że jest zadowolony, bo pozwala mu to na selekcję kandydatów i znalezienie osoby najbardziej pasującej do stanowiska.

Zainteresowanych jest tak wielu, że przedsiębiorca zaczął rezygnować z zatrudniania Ukraińców, którzy w ostatnich latach stanowili podporę rynku pracy tymczasowej. - Wielu z nich trafia do mnie z agencji pracy tymczasowych. Są przeszkoleni. Widać, że mówią to, co pracodawca chce usłyszeć. A potem okazuje się, że trafili do kuchni prosto z budowy i gdy przychodzi do usmażenia schabowego rozkładają ręce - tłumaczy pan Piotr.

O dużym zainteresowaniu słyszymy także od przedstawiciela jednej z nadmorskich sieci kawiarni. Firma na okres wakacji zatrudnia dodatkowo 40 osób. - Ludzie dzwonią, przychodzą do nas ze swoimi CV. Myślę, że w tym roku bylibyśmy w stanie zatrudnić nawet cztery razy tyle pracowników - mówi nasz rozmówca.

Zarobki? Nawet 7-10 tys. zł miesięcznie

Nie wszystkie lokale usługowe spotykają się z nadmiarem chętnych do pracy. "Gazeta Wyborcza" przytaczała niedawno przykład restauracji w Sopocie, w której przez brak kucharzy lokal nie nadąża z obsługa klientów.

Nie wierzę, że przy dobrej płacy można narzekać na brak zainteresowania - kwituje jeden z naszych rozmówców.

Skąd jednak wniosek, że płace mają wpływ na liczbę chętnych? Na przykład stąd, że na przełomie kwietnia i maja na potężny niedobór pracowników narzekali rolnicy. Jedna z naszych rozmówczyń, pani Dorota, opowiadała, że tak trudnej sytuacji z rekrutacją nie miała do co najmniej dekady. - Przewidywałam zatrudnienie trzech osób. Przyszło mi to naprawdę z dużym trudem, choć w ubiegłych latach zgłaszało się po kilka osób na jedno miejsce - wspominała.

praca sezonowa, zarobki
praca sezonowa, zarobki © Personnel Service

Na polach i plantacjach stawki często oscylują jednak wokół krajowego minimum. Poza tym dwa miesiące temu studenci i uczniowie, którzy stanowią gros zainteresowanych pracą sezonową, siedzieli jeszcze w szkolnych ławach.

Tymczasem wynagrodzenie za pracę sezonową w niektórych wypadkach może robić wrażenie. Przykłady? Naleśnikarnia w Chałupach szuka osoby z doświadczeniem w gastronomii za 8-10 tys. zł brutto miesięcznie. Do tego dochodzi darmowy nocleg i wyżywienie. Te dwa ostatnie "benefity" proponuje także właściciel stoiska we Władysławowie. Tu pensje sięgają 7-7,5 tys. zł brutto.

W trakcie trwającego ponad miesiąc jarmarku w Krynicy Morskiej pracownicy są kuszeni podstawą w wysokości 30 zł brutto za godzinę plus prowizja od sprzedaży. Pracodawca ocenia łączne wynagrodzenie na około 10-13 tys. zł do ręki.

Polskim rodzinom brakuje pieniędzy

Krzysztof Inglot, założyciel agencji Personel Service i ekspert rynku pracy wskazuje na kilka przyczyn tego boomu.

Przede wszystkim, zdaniem Inglota, exodus Ukraińców okazał się zjawiskiem wyolbrzymionym. Wiele osób z Ukrainy pracuje wprawdzie dzisiaj za granicą, ale są to w ocenie eksperta głównie mężczyźni. Kobiety które przyjechały do Polski z dziećmi, szukają pracy lokalnie. I wciąż mogą być zainteresowane pracą sezonową.

Druga kwestia to zdaniem Inglota "efekt inflacyjny", przez który przeciętne polskie gospodarstwa domowe straciły część siły nabywczej. - Wzrost cen zwiększył zapotrzebowanie na pieniądze u młodych ludzi. W budżetach rodzin brakuje środków, by wysłać nastolatków na wakacje - wskazuje ekspert.

Istotne według założyciela Personel Service okazało się także zwolnienie osób do 26 roku życia z podatku dochodowego. Kwota brutto w ogłoszeniu stała się kwotą netto.

- To sprawia, że wynagrodzenia stają się atrakcyjne. Praca w Polsce do 26. roku życia stała się tak samo atrakcyjna finansowo, jak wyjazd do Niemiec na szparagi. Młodzi ludzie wolą więc zostać w kraju - zauważył ekspert.

Zdaniem Inglota obserwowane zjawisko można jednak uznać za pozytywne. - Uważam że powinniśmy umożliwiać pracę od 16. roku życia. Znam Polaków którzy za oceanem są milionerami, a ich dzieci sprzedają pizzę, burgery i pracują w sklepach. To nauka etosu pracy. Młodzi ludzie lepiej rozumieją potem realia życia. Po skończeniu studiów nie zderzają się z rynkiem, nabywają wiary w swoje możliwości - puentuje ekspert.

Adam Sieńko, dziennikarz WP Finanse i money.pl

Wybrane dla Ciebie

Porażka systemu kaucyjnego? Polacy zabrali głos
Porażka systemu kaucyjnego? Polacy zabrali głos
Polskie lotnisko zamknięte na 3 miesiące? Szykuje się na "plan B"
Polskie lotnisko zamknięte na 3 miesiące? Szykuje się na "plan B"
Masowe zwolnienia w Łodzi. "Firma odwróciła się plecami"
Masowe zwolnienia w Łodzi. "Firma odwróciła się plecami"
Rosyjskie drony w Polsce. Terytorialsi w gotowości. Co z pracą?
Rosyjskie drony w Polsce. Terytorialsi w gotowości. Co z pracą?
Media w Rosji o dronach w Polsce. Skandaliczne zdania o Rzeszowie
Media w Rosji o dronach w Polsce. Skandaliczne zdania o Rzeszowie
Rosyjskie drony spadły w Polsce. Lokalni przedsiębiorcy komentują
Rosyjskie drony spadły w Polsce. Lokalni przedsiębiorcy komentują
Nie pojechali na wakacje. Domagają się 29 tys. zł odszkodowania
Nie pojechali na wakacje. Domagają się 29 tys. zł odszkodowania
Zamknięcie granicy z Białorusią. Ci przedsiębiorcy mają z tym problem
Zamknięcie granicy z Białorusią. Ci przedsiębiorcy mają z tym problem
Setki milionów długów. Ogromny problem sezonowej gastronomii
Setki milionów długów. Ogromny problem sezonowej gastronomii
Senior wciąż nie daje znaku. Rodzina oskarża dom pomocy
Senior wciąż nie daje znaku. Rodzina oskarża dom pomocy
Przymrozki zdemolowały polskie sady. "Tanio nie będzie"
Przymrozki zdemolowały polskie sady. "Tanio nie będzie"
Takie ryby jechały do nas z Rosji. Natychmiastowa reakcja służb
Takie ryby jechały do nas z Rosji. Natychmiastowa reakcja służb