Byki zwyciężyły, na razie

Wczorajsza sesja za oceanem była niezmiernie ekscytująca. Zaczęło się od małych wzrostów przeplatanych niewielkimi spadkami. Niby nic ciekawego, ale to była prawdziwa walka o utrzymanie październikowych dołków na południe od głównego indeksu.

14.11.2008 08:25

W końcu byki oddały swoje przyczółki i wsparcie pękło. Niedźwiedzie jednak nie zdołały utrzymać swojej przewagi, gdyż przy poziomach najniższych od ponad 5 lat pojawił się ogromny popyt, który praktycznie utrzymywał się do końca notowań. Wynik dramatycznej walki to powrót indeksu S&P500 powyżej 900 punktów po wzroście o prawie 7%.

Trudno poszukiwać katalizatora dla tak dynamicznych wzrostów. Dane z amerykańskiego rynku pracy nie napawają optymizmem, gdyż liczba osób ubiegających się po raz pierwszy o zasiłek dla bezrobotnych w ubiegłym tygodniu wzrosła o 32 tys. do 516 tys. To najgorszy odczyt od pamiętnego września 2001 roku. Liczba bezrobotnych kontynuujących pobieranie zasiłku zanotowała jeszcze gorsze poziomy, gdyż nie widziano ich od 25 lat! Na pocieszenie można wspomnieć o deficycie handlowych, który spadł we wrześniu o ponad 4%.

Pewną dobrą wiadomością była rosnąca cena ropy, która uruchomiła popyt na spółki energetyczne. Sektor wzrósł o ponad 10% i był siłą napędową indeksów. Inwestorzy typu Warrena Buffeta nie wytrzymali i skupywali tanie spółki pomimo, że cena baryłki czarnego złota nie zdołała wzbić się ponad 60 dol, a Międzynarodowa Agencja Energii obniżyła swoje prognozy globalnego popytu na ropę najmocniej od 12 lat. Wiele się o tym spekulowało wczoraj, więc mieliśmy do czynienia z typową reakcją na fakt po wcześniejszej plotce. Ze spółek warto odnotować wyniki Wal-Marta, którego zyski w III kw. zdołały wzrosnąć bardziej od prognoz. Niestety spółka zrewidowała swoje oczekiwania co do całego roku. Wynika z tego, że tegoroczne wydatki Amerykanów w okresie świąt Bożego Narodzenia będą skromne. Oby tylko nie zdecydowali się na dalszą sprzedaż jednostek swoich funduszy w celu podreperowania budżetu, bo to by oznaczało dalsze wyniszczające spadki na Wall Street.

Warszawski parkiet musiał wczoraj odchorować „cudowny” fixing z dnia poprzedniego. Otwarcie było więc głęboko na minusie, jednak popyt kierował indeksy na północ. Działo się to pomimo złych danych. PKB Niemiec w III kw. spadło więcej niż oczekiwano. Oznacza to, że nasz największy partner handlowy już oficjalnie jest w recesji. Ponadto OECD po raz drugi w tym roku obniżyło prognozy globalnego wzrostu gospodarczego. Co warte podkreślenia w przyszłym roku PKB grupy 30 państw ma się skurczyć o 0,3%. Można więc powiedzieć, że czeka nas globalna recesja (w Chinach całkiem prawdopodobne spowolnienie poniżej 8% można również traktować jako pewien rodzaj recesji). Indeksy miały chęć marszu na północ, ale wyraźnie przeszkadzał im poziom 1700 punktów oraz nienajlepsze raporty spółek. Lotos zanotował kwartalną stratę, zysk Orlenu spadł o ponad 90%. Wiemy, że to wina przeszacowania wartości zapasów, ale spadki były i tak większe od oczekiwań. Podobnie Agora czy defensywny PGNiG nie miały się czym pochwalić. Ostatecznie
GPW należała do najsłabszych giełd europejskich spadając prawie 4%.

Dzisiaj dowiemy się jak wyglądała sprzedaż detaliczna w Stanach, oraz jak kształtował się europejski PKB w III kw. Wydaje się, że rynki już uodporniły się na złe wiadomości, więc po udanej sesji za oceanem można liczyć na udaną końcówkę tygodnia. Rynki azjatyckie to potwierdzają, gdyż umiarkowanie się zielenią. W weekend odbędzie się szczyt państw G20. Inwestorzy nie wiążą z nim wielkich nadziei, możemy się więc doczekać miłej niespodzianki, która posłużyłaby jako katalizator w celu podreperowania indeksów w przyszłym tygodniu.

Łukasz Bugaj
Analityk
Xelion. Doradcy Finansowi

gpwnotowaniagiełda
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)